Kawa, herbata i ja

Fajnie tak zasiąść wieczorem do komputera i napisać sobie post na bloga. Kaloryfer grzeje, w dupę ciepło, herbatka ulubiona dopieszcza kubki smakowe i dopełnia dzieła odpoczynku. Odpoczynku? Przecież ja nie umiem odpoczywać, nie umiem się relaksować.

Kawa, herbata i ja

On ciągle we mnie jest, ten lęk. Zaraz coś się stanie, coś się może stać. Jest taka piosenka, której tekst mnie przeraża, ale ja nie mam odwagi napisać tutaj jej tytułu.

Zagrożeniem może być wszystko. Ktoś się na mnie spojrzał na ulicy: tzn. że coś złego sobie o mnie myśli, kpi ze mnie w myślach, chce mnie skrzywdzić, chce mi coś zrobić. W budynku nieopodal trwa remont: tzn. że może coś na mnie spadnie z wysokości i zabije mnie na miejscu - w najlepszym wypadku. Może ktoś rozgniewa się na mnie i zaatakuje, wszystko się może zdarzyć.

Jak tu odpoczywać, gdy wokół czyha tyle zagrożeń? Nawet we mnie samej czyha tyle zagrożeń. Kto wie, co właściwie w sobie noszę?

Ja nie umiem odpoczywać, za bardzo się boję, za dużo jest we mnie napięcia i lęku. Czy ludzie widzę, że się boję i jak bardzo się boję? Może widzą.

Być może zaraz pójdę spać, przynajmniej we śnie mam trochę spokoju. Chociaż właściwie czasem mam takie sny, w których też się boję.

W wieczór taki jak ten - i setki innych - zmęczenie miesza się ze strachem. Co jest najgorsze w lęku? To, że właściwie on nie jest tak do końca irracjonalny. Wyolbrzymiony i za mocno przeżywany tak, ale nie jest tak od A do Z irracjonalny. Ludzie codziennie umierają, codziennie coś ich spotyka. Nawet, gdy o tym teraz piszę, to jakoś tak mi niedobrze.

I przeraża mnie, gdy ktoś na mnie patrzy. Może on tak się patrzy, bo chce mnie skrzywdzić? Tego nie wiem.

Kawa, herbata i ja

To właśnie jest źródło lęku: niewiedza, niepewność. Nigdy się nie wie. Można przewidywać, przypuszczać, prognozować, ale się nie wie. Nie ma nic na pewno, nie ma nic na 100%.

Ta niepewność wykańcza. Zagwarantuje mi ktoś, że będzie dobrze? Nie. Zagwarantuje mi ktoś, że wszystko się ułoży? Nikt. Nie ma recepty na dobre życie, bo życie to suma przypadków. Nikt nie wie, jak właściwie będzie. Nie ma pewności, nie ma gwarancji, nic nie jest na pewno.

Życie składa się z przypadków, każdy dzień życia składa się z takich czy innych przypadków. Ciągu niepowiązanych ze sobą zdarzeń, które po prostu nas spotykają. Spotykają nas, dzieją się i już. Całe życie coś się dzieje, nawet gdy pozornie nie dzieje się nic. Nawet gdy brak jest działań z naszej strony, to czas  w tle ciągle działa... na naszą korzyść albo nie. Albo nie.

Nawet, gdy nic nie robimy i stoimy w miejscu, to czas nas zmienia - czy tego chcemy czy nie. Stojąc z boku można nauczyć się obserwować, a także nabrać dystansu do wielu spraw. Ludzi denerwują niekiedy jakieś duperele, a mnie nie. Ja na duperele nie zwracam uwagi.

Niezajmowanie się pierdołami to przywilej tych, którzy musieli nauczyć się żyć w nicości. I tak prędzej czy później wszyscy pójdziemy do piachu, więc po co jeszcze sobie wzajemnie utrudniać ten czas, który nam pozostał do wykorzystania? W pracy kłócą się, że ten nie umył kubka, tamten źle odkurzył, ktoś inny rozsypał kawę na biurku, a jeszcze inny pomylił się wpisując liczbę bądź krzywo się podpisał. A ja siedzę sobie z boku i myślę w duchu: ludzie, kogo to obchodzi? Rozsypana kawa naprawdę ma w życiu aż tak ogromne znaczenie? Tak niewiele czasu nam zostało do wykorzystania na tym świecie.

Boję się, że zbyt niewiele.

Komentarze

  1. Kiedy się tak naprawdę ostatnio zrelaksowałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Są tylko momenty, kiedy jestem mniej zestresowana albo bardziej. Nie umiem odpoczywać. No i jest jeszcze czas na sen, jeżeli sen można uznać za formę odpoczynku.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.