Czarny koń nowego tysiąclecia

Nie dociera do mnie, że jest już połowa stycznia. Dodajmy: stycznia 2018 roku.  2018... Ciężko uwierzyć, że tak zaawansowany rok w ogóle nadszedł - jeszcze niedawnymi czasy kojarzył się raczej z filmami gatunku sci-fi. 

Pamiętam, jak wszędzie straszyli nas pluskwą milenijną. Były nawet jakieś kampanie w gazetach, że pułapka na mysz jest odporna na pluskwę milenijną, ale "twój komputer już nie"... czy coś w tym stylu. Miał być istny armagedon przez tę dwójkę z zerami. Armagedonu nie było, za to dwa ostatnie zera nagle zamieniły się w 18.

Czarny koń nowego tysiąclecia

Pamiętam taki moment - urywek z życia - w którym spojrzałam na kalendarz, a tam był rok 1991. A teraz dorosłość osiągają ludzie, dla których lata 80-te i 90-te to jakaś abstrakcja, ogólnie poprzednie stulecie to jakaś abstrakcja. Czasy bez komórek, bez internetu? Owszem, były takie!

W telewizji były dwa programy na krzyż i mało kto miał samochód. W zasadzie akurat pod tym względem było lepiej, bo teraz wszędzie pełno tego dymiącego żelastwa, nigdzie się ruszyć normalnie nie można. Każde wyjście na ulicę opiera się na uciekaniu przed samochodami, a szum samochodów za oknem towarzyszy nam niemal przez całą dobę. Smog, smród, hałas, harmider - cywilizacja XXI wieku wita nas już od rana. Kiedyś samochód mieli tylko ci, którym było on potrzebny. Dzisiaj każdy janusz "musi" mieć swój własny środek lokomocji.

Poprzewracało się w dupach: nazwijmy rzecz po imieniu.

XXI wiek przyniósł nam także polityczną poprawność. Wg facebooka (skądinąd również wynalazku nowego tysiąclecia) określenie "czarny koń" jest rasistowskie. Rasistowski okazał się również murzynek Bambo. Plaga poprawności politycznej nie ominęła nawet słynnej Roty. Tam jest taki, ponoć "kłopotliwy" fragment, w którym mowa, że Niemiec nie będzie pluł nam w twarz. No i to stwierdzenie jest takie niepoprawne, nieprzystające do dzisiejszych czasów. Teraz przecież globalizacja, unie, wspólnoty, Europa się do nas zbliża, zachód się zbliża... i takie tam.

Wychodzi na to, że jednak Niemiec może pluć nam w twarz - skoro niemile widziane jest stwierdzenie, że nie będzie pluł nam w twarz.

Niekiedy tęsknię za prostotą poprzedniego stulecia. Wtedy nikt nie bał się nawet podawać nazwiska lub adresu do gazety - dziś nikt by nie zaryzykował zalewu spamu czy oszustów. Na pedała mówiono po prostu pedał, a dzieci bawiły się zabawkami bez atestu i mimo to żyły. Na brak apetytu u dzieci zamiast apetizerów stosowano magiczne zaklęcie, które brzmiało "jeśli zjesz obiad, to później dostaniesz lody". Ewentualnie "no, to teraz za mamusię". Na dodatek w przedszkolu podawali gluten - taki prawdziwy. Totalne szaleństwo.

Teraz ponoć dzieci mają ciężkie tornistry, ale przecież te tornistry zawsze były ciężkie - za moich szkolnych czasów również. Ja nosiłam nawet nadprogramowo słowniki, bo byłam nadgorliwa. I nic mi się z tego powodu nie stało. Normalnie cud prawdziwy.

Wszystko było jakieś takie prostsze i normalniejsze. Kiedyś to były czasy, a teraz... może naprawdę nie ma już czasów? A może czasy są takie, jakimi tworzą je ludzie? Ludzie zawsze byli z natury wygodni i zawsze dążyli do wygody, nawet i przesadnie.

Co by nie mówić, to jednak łatwiej dać dziecku syropek aniżeli biegać później do sklepu po lody.

Komentarze