Biurowe mątwy

W pracy ludzie nigdy nie są szczerzy. I odnoszę wrażenie, że nie ma takiej siły, która by ich do szczerości zmusiła. 

W pracy ludzie zawsze będą gadać - za plecami. Najpierw uśmieszki i milutkie minki, a później, gdy już wyjdziesz, to odchodzi takie obgadywanie, że aż tam wióry lecą, a twoje uszy puchną.

Lekcja nr 1 przetrwania w pracy: to, że ktoś jest miły, uprzejmy i przyjazny, to nie znaczy, że nie będzie ci później obrabiać dupy za plecami. Jedno drugiego wcale nie wyklucza. Najpierw uśmieszki i ti ti ti ti, a następnie po twoim wyjściu, jaka to jesteś taka, siaka i owaka.

Biurowe mątwy

Nie lubię takiej obłudy i dwulicowości. Albo jesteśmy zespołem, drużyną albo nie. Jeżeli nie, to możemy przecież pracować nie odzywając się do siebie i nie zwracając na siebie uwagi. Nie musimy przecież być znajomymi bądź przyjaciółmi od serduszka. Możemy się ignorować i ograniczyć nasze kontakty do stricte służbowych. W końcu, jakby nie było, przychodzimy do pracy po to, aby pracować i zarabiać. A nie po to, żeby na siłę nawiązywać kontakty i relacje. W pracy obligatoryjna jest praca, nie zaś lubienie wszystkich wokoło.

Albo jesteśmy wobec siebie lojalni albo nie jesteśmy zespołem - co najwyżej jedno z dwojga. Jeżeli ktoś po moim wyjściu ma obrabiać mi dupę i nabijać się ze mnie, to ja wolę ograniczyć relacje z taką osobą do minimum, do ściśle służbowych. Nie chcę później zastanawiać się, czy znowu mnie obgadywali, gdy przekroczyłam próg pokoju. Oczywiście nikt nie ma wpływu na to, czy go obgadują czy nie - ale ma wpływ na to, czy popiera takie postępowanie czy nie.

Ja nie popieram. Z drugiej strony muszę być niebywale fascynująca, że aż w pracy poświęcają swój cenny czas na omawianie spraw związanych z moją skromną osobą. Spraw, które nie dotyczą ani ich ani pracy, a wyłącznie mnie.

Komentarze