Nie wiem, czy to objaw depresji czy stan faktyczny, ale mam nieodparte wrażenie, że wszędzie otacza mnie smutek. Całe fale smutku.
Zaczyna się od rana. Za oknem szaruga, plucha i nikt się nie cieszy, że wstałam. Mocna kawa na rozbudzenie, a po kawie nic - wyjść już trzeba.
Wychodzę na ulicę, a tam zimno, śnieg, deszcz, wiatr i plucha. Ludzie tacy jacyś dziwni: albo zabijają mnie wzrokiem albo mijają obojętnie. Trwa wyścig, kto szybciej i kto zdąży. A czy ja zdążę?
Przystanek: wykończeni życiem ludzie wodzą tęsknym wzrokiem za autobusami. I tak codziennie wypatrują tych autobusów, tak czekają na nie jak na zbawienie. Autobus w końcu musi przyjechać: taki czy inny, i wtedy następuje wymiana. Jedni wchodzą, drudzy wychodzą. Jedni się pchają, drudzy spokojnie zajmują miejsce. Tłok, tłum i ciała ułożone warstwami: pionowo i na siedząco. Czy olej tłoczy się w tramwaju? Oby nie.
No i jest jeszcze kwestia WYJŚCIA z autobusu - nie taka prosta, jakby się mogło wydawać. Po drodze do drzwi niekiedy trzeba minąć zastawiaczy. Są to jednostki stawiające sobie za główny cel życiowy zabarykadowanie przejścia i niezwracanie uwagi na wychodzących. Będą bronić swojego kawałka autobusu niczym niepodległości.
Droga do pracy pełna jest zirytowanych robotników oraz ludzi ścigających się z samochodami. Kto będzie pierwszy: samochód czy pieszy? Nie wiadomo. Każdy się śpieszy, każdy chce zdążyć. A później znów zaczyna się ten cyrk. Cyrk, czy gównopraca. Gówno płacą, ale oczekują pracy iście heroicznej - najlepiej bez wychodzenia do kibla. Trzeba robić po 10 rzeczy naraz, ale za to gdy przyjdzie wypłata, to jakby mnie w mordę ktoś strzelił.
Później powrót do pustego pokoju, w którym nikt na mnie nie czeka, ale przynajmniej czuję się bezpiecznie. Po tak nerwowej pracy poczucie bezpieczeństwa zapewnia względną równowagę życiową.
Czasem ćwiczenia, czasem spacer, sklep w celu zaopatrzenia się w niezbędne artykuły żywnościowe - i tak się kręci to życie. A po drodze mijam tabuny smutnych ludzi.
Wszystko jest przygnębiające i smutne, sama też czuję się smutna. Niekiedy chciałabym pooddychać powietrzem wolnym od smogu i presji. Tej presji, która ciągle powtarza mi: nie odzywaj się, lepsze TO niż bezrobocie.
No bo lepsze.
Przystanek: wykończeni życiem ludzie wodzą tęsknym wzrokiem za autobusami. I tak codziennie wypatrują tych autobusów, tak czekają na nie jak na zbawienie. Autobus w końcu musi przyjechać: taki czy inny, i wtedy następuje wymiana. Jedni wchodzą, drudzy wychodzą. Jedni się pchają, drudzy spokojnie zajmują miejsce. Tłok, tłum i ciała ułożone warstwami: pionowo i na siedząco. Czy olej tłoczy się w tramwaju? Oby nie.
No i jest jeszcze kwestia WYJŚCIA z autobusu - nie taka prosta, jakby się mogło wydawać. Po drodze do drzwi niekiedy trzeba minąć zastawiaczy. Są to jednostki stawiające sobie za główny cel życiowy zabarykadowanie przejścia i niezwracanie uwagi na wychodzących. Będą bronić swojego kawałka autobusu niczym niepodległości.
Droga do pracy pełna jest zirytowanych robotników oraz ludzi ścigających się z samochodami. Kto będzie pierwszy: samochód czy pieszy? Nie wiadomo. Każdy się śpieszy, każdy chce zdążyć. A później znów zaczyna się ten cyrk. Cyrk, czy gównopraca. Gówno płacą, ale oczekują pracy iście heroicznej - najlepiej bez wychodzenia do kibla. Trzeba robić po 10 rzeczy naraz, ale za to gdy przyjdzie wypłata, to jakby mnie w mordę ktoś strzelił.
Później powrót do pustego pokoju, w którym nikt na mnie nie czeka, ale przynajmniej czuję się bezpiecznie. Po tak nerwowej pracy poczucie bezpieczeństwa zapewnia względną równowagę życiową.
Czasem ćwiczenia, czasem spacer, sklep w celu zaopatrzenia się w niezbędne artykuły żywnościowe - i tak się kręci to życie. A po drodze mijam tabuny smutnych ludzi.
Wszystko jest przygnębiające i smutne, sama też czuję się smutna. Niekiedy chciałabym pooddychać powietrzem wolnym od smogu i presji. Tej presji, która ciągle powtarza mi: nie odzywaj się, lepsze TO niż bezrobocie.
No bo lepsze.
Ja czekam aż się pojawi słońce i w ludziach znowu trochę uśmiechu zagości
OdpowiedzUsuńTiaaaa, uwielbiam tych zastawiaczy w komunikacji miejskiej co to niby "ja tylko jeden przystanek"!
OdpowiedzUsuńMoże rzuć wszystko i jedź w Bieszczady? Czasami trzeba uciec aby móc oddychać pełną piersią!
OdpowiedzUsuń