Fantastyczny ptak ze snów

Mam taki malutki blogowy problemik, kłopocik, dylemacik, że mało kto czyta mój blog. Z drugiej strony mam taki dziwaczny komfort bycia sobą, komfort posiadania własnej przestrzeni wirtualnej, bo mało kto czyta mój blog. Mój blog czy mojego bloga? Odmiana chyba w bierniku, a 'blog' jest rzeczownikiem nieżywotnym, więc wygląda na to, że będzie jednak 'mało kto czyta mój blog'.

Fajnie, gdy ma się już jakieś wierne grono czytelników, ale z drugiej strony pamiętam, jak to jest mieć za dużo czytelników i liczyć się z każdym słówkiem, bo zaraz będzie: 'jak możesz tak pisać? Jak możesz się tak nad sobą użalać? Jak możesz być tym, kim jesteś?'. No widocznie mogę/mogłam.

Promocja bloga jest dobra, ale nie w nadmiarze. Jak we wszystkim: co za dużo, to niezdrowo. Mnie akurat pomagała wyszukiwarka, bo wiedziałam, jak podnieść blog w wynikach wyszukiwania dzięki wpisom, tytułowi i takim tam elementom różnorakim.

Teraz mam taki nick i taki tytuł, że nikt go szukać go będzie. Jak ktoś w ogóle zapamięta, to już sukces - ale dzięki temu nie ma u mnie tylu ludzi z przypadku, którzy szukają chuj wie czego. Bo mnie zależy tylko na tych czytelnikach, którzy zapamiętają. Może tacy będą, może nie, ale tak niszowo jest lepiej niż zbyt tłoczno. To mój blog i mogę tu napisać o sobie to, co chcę. Mogę napisać, jak budzę się rano i jedyne, o czym myślę, to kawa. Albo jak wracam i chcę się jedynie ukryć pod kocem, ewentualnie obeżreć się czekoladą i popić herbatą. Gorycz herbaty to idealna równowaga dla czekoladowej słodyczy.

Fantastyczny ptak ze snów

I mogę swobodnie napisać, że czasami czuję się tak samotnie samotna i tak smutnie samotna. Że czasami takie coś mnie dopada łapczywie i nie puszcza, taka pustka wszechobecna. Nie jestem jak te z instagrama i jak te, które robią manikiury hybrydowe. Gdy patrzę przez okno w pekaesie, to widzę same drzewa, a kiedyś byłam bardzo ciekawa, co jest dalej - za tymi drzewami.

Kiedyś czułam się jak nikt, jak śmieć, i nawet do głowy mi nie przyszło, że mogę być ważna i mieć wymagania, potrzeby, takie żądania, aby ktoś dostrzegł moje jestestwo. Pozwalałam się wepchać przed sobą w kolejce, bo byłam nikim i nie chciałam nikomu przeszkadzać swoją obecnością. Teraz słucham Scorpionsów i wspominam, jak pewnego wieczoru słuchałam Żółtego Kruka po spacerze z psem. Psem, który zmarł kilka lat temu. Świat szybko zapomina o psach, a o ludziach zresztą też.

Pies potrafi się odwdzięczyć za okazaną troskę, a ludzie to tylko ludzie: raz są, raz ich nie ma. Częściej to drugie.

Urodziłam się i staram się jakoś przetrwać na tym świecie - jak każdy. Idę przez życie z bagażem emocjonalnym, którego wielu by nie udźwignęło albo który wielu by udźwignęło - tego nie wiem, nie jestem każdym, wszystkimi, innymi. Jestem sobą i swoje życie dźwigam na barkach: swoje przeżycia, emocje, lęki, wyobrażenia, wrażenia. I swoje Samotne Noce, dni też.

Komentarze

  1. Ciesz sie chwilą. Mało, dużo.. ważne, że Tobie to odpowiada. Życzę przyjemnej wiosny, takiej kolorowej i pozytywnej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. wydaje mi się, że lepsze wąskie grono wiernych czytelników, niż ogromne byle jakich;) po co Ci sztuczne statystyki?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz myślę że zaczynając przygodę z blogowaniem trzeba se od razu odpowiedzieć czego się oczekuje, czy wielkich stat czy grona stałych wiernych czytelników za którymi nie zawsze idą wielkie liczby

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.