Dorośnij szybko, bo przyjdzie pedofil

Kiedy byliśmy dziećmi, byliśmy wszyscy tacy sami i mieliśmy (z grubsza) to samo. Poznawaliśmy kogoś i on też był taki sam jak my. Każdy z nas jako dziecko był po prostu sobą i widział ludzi prawdziwymi. Dzieci ogólnie mają to do siebie, że chłoną jak gąbki prawdę o innych.

Dorośnij szybko, bo przyjdzie pedofil
 
Z czasem jednak zaczyna się życie i świat zaczyna nas wciągać niczym wir burzliwej rzeki. Coś nas doświadcza, coś przytłacza, coś zmusza nas do robienia tego, co wypada, a niekoniecznie tego, co chcemy. Ktoś od nas odchodzi, a czasem ktoś przychodzi albo nie przychodzi.

Czujemy na karku tę presję - presję dorastania i wpasowywania się w ten burzliwy świat. Z każdym rokiem życia otoczenie coraz mniej nas chroni, a coraz więcej wymaga. Sukcesywnie dowiadujemy się o coraz to nowszych oczekiwaniach wobec nas. Poznajemy schematy i dostosowujemy się do tych schematów, do norm, do oczekiwań, do narzuconego nam światopoglądu. Wszystko w imię bycia jak najdoskonalszą częścią idyllicznego społeczeństwa, które za dobre wynagradza, a za złe karze. Jedne cechy aprobuje, innych już nie. Jest skore do potępiania, ale jeśli już kocha, to całym swym sercem.

Żyjemy tak sobie i żyjemy na tym świecie, aż nagle w pewnym momencie jakiś człowiek pyta się nas: A co ty w życiu osiągnąłeś? Kim się stałeś, co zebrałeś, co masz? Później drugi człowiek zadaje nam to samo pytanie, i trzeci też, i jeszcze następny: Co osiągnąłeś, co masz, jakim się ukształtowałeś? I wtedy już wiesz, że stałeś/aś się osobą dorosłą. Nadeszła dorosłość - rozliczeń czas. Rozliczeń czas, bo w dorosłym życiu ciągle się trzeba z czegoś tłumaczyć przed ludźmi.

Dorośnij szybko, bo przyjdzie pedofil

A to czegoś się nie zrobiło, a to zrobiło się źle - i tak w kółko. Tłumaczysz się, usprawiedliwiasz i oceniasz tych, którzy skończyli gorzej. Czemu skończyli gorzej? No normalnie: podjęli złe decyzje, to teraz mają. Niech piją to piwo, które latami warzyli.

Przestajesz być nagle chłonną gąbką, a stajesz się bezwzględnym dorosłym. Bezwzględnym, surowym i oceniającym. On osiągnął tyle, a ona tyle. On ma mniej, a ona więcej. Tamta jest be, a tamta cacy, bo stanowi nośnik określonej cechy. Ktoś ubrał się stosownie do okazji, a ktoś inny niestosownie. Ten się zachował, a tamten się nie zachował. Coś zrobił, a czegoś nie zrobił - choć powinien.

Nie ma końca ciąg tych bzdur.

Dorosłość wymusza podziały, wymusza oceny. Jesteśmy wszyscy pchani w jakąś dziwną społeczną machinę, której tak naprawdę do końca nikt nie rozumie. Jesteśmy wysuszonymi gąbkami, które zostały wyciśnięte przez bliżej nieznany mechanizm i wsiąknięte, wchłonięte przez otaczający nas świat. Wmówiono nam, że trzeba, należy, powinno się, kto rano wstaje i tak dalej. Wmówiono nam, że on jest dziwny, a jeśli weźmiesz z niego przykład, to też będziesz dziwny. Chcesz być dziwny? Nikt nie chce. A jeżeli jednak ktoś chce, to znaczy, że jego dzieciństwo jeszcze się nie skończyło. I wtedy klops.

Klops dlatego, że jakoś tak głupio wygląda połączenie zmarszczek na twarzy i cech płciowych z pragnieniem bycia wiecznym dzieckiem. Z drugiej strony nie ma sensu stawać się kimś przesadnie zgorzkniałym. Najlepiej zachować złoty środek, tylko jak?

Najbezpieczniej po prostu uznać, że dla świata jest się 'poważnym dorosłym', a gdy trafi się na kogoś, przy kim można być sobą, to dozwolone jest bycie tak trochę emocjonalnym dzieckiem. No i samemu przed sobą bezpiecznie jest przyznać, że ma się w sobie trochę dziecka. Dziecka, które potrzebuje akceptacji bez względu na osiągnięcia życiowe.

Komentarze

  1. Ech... sama prawda, szkoda, że prawda jest taka smutna.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to bolesne jest. Bardzo, ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.