Szczękościsk daje się we znaki

Internet ma jedną niepowtarzalną zaletę: jeżeli trafi się na debila, zawsze można go zablokować. Zablokować, zbanować lub ewentualnie ignorować, nie zwracać uwagi. Tutaj nikt nie zmusza do kontaktu - chcesz, to wchodzisz w interakcję, a nie chcesz... no to nie. Internet pozostawia możliwość wyboru co jednostek, z którymi utrzymuje się kontakt. W świecie realnym nie jest to już takie proste.
Szczękościsk daje się we znaki

W świecie realnym nie raz i nie dwa musimy z kimś współpracować, kontaktować się i wchodzić w interakcje, nawet jeżeli jest on kompletnym kretynem. W pracy często sobie myślę: "ale bym sobie ją/jego zablokowała... aż szkoda, że to rzeczywista rzeczywistość". Tak sobie klikasz i już masz z głowy debila jednego z drugim - co tu gadać, fajnie by było. Klikasz i debil znika.

Ale nie! W świecie realnym wszystko musi być utrudnione i na siłę pokomplikowane. Z debilami trzeba współpracować, tolerować ich i znosić ich obecność w naszej przestrzeni życiowej.

Z drugiej strony ja mogę być dla kogoś kompletnym debilem i ten ktoś myśli sobie właśnie: czemu ja muszę z nią pracować? Bez niej byłoby tak miło. Czemu ja muszę z nią mieszkać? Bez niej byłoby tak fajnie. Przyjemnie i w ogóle super by było.

W internecie też zapewne wielu ludzi mnie poblokowało - czy to na disqusie czy na wykopie czy na twitterze. Zdaję sobie z tego sprawę, ale cóż: skoro mają się męczyć moim wirtualnym towarzystwem, no to droga wolna. Lepiej, żeby mnie zablokowali, niżby mieli się katować patrzeniem na mój nick. Przyjmuję do wiadomości, że nie każdy musi mnie lubić i że ja każdego również lubić nie muszę.

Jednak w realu... no niestety idiotów trzeba tolerować. U mnie w pracy jest taka atmosfera, że aż strach tam wracać, bo jeszcze chwila i pójdzie na noże lub pięści. Jak żyję tyle lat, to nie pracowałam jeszcze w tak toksycznej atmosferze. Ponoć o naszym pokoju krążą po piętrze legendy, że 'tam aż tak ludzie się nienawidzą'. Pewnie myślą sobie w duchu: dobrze, że u nas nie jest tak źle jak w pokoju XYZ.

Najlepiej by było, jakby część ludzi inną pracę znalazła, ale to też nie jest takie proste. Szukam i szukam, a nowej roboty jak nie było, tak nie ma. Część osób z pokoju wiem, że też szuka. No i sobie tak szukamy, aż może się wreszcie komuś poszczęści. Albo jakby porozdzielać nas po innych pokojach w celu zapobieżenia tragedii: abyśmy się nawzajem nie pozabijali.

Donosicielstwo, wyśmiewanie się, upokarzanie publiczne, wrzaski o tym, żeby się wynosić - to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie wiem, ile jeszcze dam radę tak pracować. Poprosiłam o przeniesienie... gdziekolwiek, bo gorzej i tak już być nie może. Od początku było tam dziwnie: były osoby, z których się wyśmiewano oraz osoby, które uważały się za nie wiadomo kogo i lubiły się wywyższać nad innymi. Ale ostatnio to już ludzkie pojęcie przechodzi: od czasów podstawówki tak się nie czułam.

Póki co trzeba zacisnąć zęby i wytrzymać - jak to często w życiu bywa. Tylko, aby z biegiem czasu zęby nie powypadały od nadmiernego szczękościsku. 

Komentarze

  1. Im więcej osób tym gorzej - podobno. Takie też mam doświadczenie życiowe. Gdy pracowałam z 15 osobową - pracowało się źle. Grupki, szepty i zwalania jeden na drugiego.
    Dziś pracuję w grupie 4osobowej i jest rewelacyjne. Świetnie się dogadujemy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah, jestem tą szczęśliwą osobą której udało się zmienić pracę, a w poprzedniej dzieliłam przestrzeń z ok. 30 kobietami. Nic nie uszło ich uwadze ;) A i charaktery bywały wybuchowe.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.