As w rękawie i po sprawie

Jacy są ludzie? - chyba od zawsze zadaję sobie to pytanie. Człowiek najpierw w rodzinie spotyka takich ludzi, siakich, owakich. Jedni przy nim są, drudzy opuszczają. Jedni są obecni w jego życiu, drudzy nie są. Później przedszkole: pierwszy przedsmak dorosłości. 'Mama musi cię na parę godzin zostawić, ale wróci po ciebie' - I zostajesz nagle samemu pośród zupełnie obcych dzieci i jakaś baba obca coś chce od ciebie. 

As w rękawie i po sprawie

W końcu mama przychodzi i jest wielka radość: nareszcie do domu! A następnego dnia sytuacja się powtarza. Powoli przyzwyczajasz się do nowego miejsca i do tego, że trzeba w nim wytrzymać od tej do tej. Jeszcze nie wiesz, że przedszkole to taki pierwszy krok ku dorosłemu życiu, w którym często trzeba wytrzymywać od tej do tej i robić rzeczy, na które nie ma się ochoty. Jak napisałam wcześniej: przedsmak.

Później jest podstawówka: na korytarzu jest tłoczno, a my siedzimy w ławkach i mamy 'lekcje'. Zadają jakieś zadania do domu, o których zdarza ci się zapomnieć. A jak już zapomnisz i cię przyłapią, to dostajesz 'jedynkę', czyli wg skali 1-6 jesteś na samym dole, matole. 

Pojawia się takie nowe zjawisko jak sprawdzian. Sprawdzian, inaczej: klasówka, kartkówka. Kartkówka to na 10-15 minut, zaś klasówka na całą lekcję. I tak cię oceniają, mierzą, badają, osądzają, porównują ze swoją niezawodną skalą służącą do wykrywania matołów. Raz matołem okażesz się ty, a raz ktoś inny. 

Wymyślili jakąś klasyfikację i tak cię klasyfikują od A do Z. Strasznie mnie śmieszyło, gdy chodziłam do szkoły i pewnego razu zamienili nazwę oceny 'mierny' na 'dopuszczający', żeby uczniom osądzonym jako miernoty nie było przykro. Dopuszczający... ale do czego dopuszczający? Krowę do byka, psy do siebie w hodowli? Suka psa może do siebie dopuścić albo nie dopuścić, gdy akurat nie ma cieczki lub ma w początkowej fazie.
 
I to właśnie wtedy, w tej ciągnącej się niemiłosiernie długo podstawówce, poznajesz mechanizmy, które rządzą tym światem. Po raz pierwszy spotykasz się z donosicielstwem, nieuczciwością, wyśmiewaniem, a nawet doświadczasz tego, że świat nie jest sprawiedliwy. Odkrywasz, że inni mogą cię lubić albo cię nie lubić, a na samym końcu drogi tej odkrywasz jeszcze to, że nauczyciele to też są tylko ludzie. Mylą się i to mylą się dość często. Mają wady, bywają wredni i zawistni. Niesprawiedliwi wobec ciebie lub innych. Często zwyczajnie olewają wszystkich i wszystko.
 
Nieszczęsny w-f, nieszczęsna plastyka. Inni lepiej rysują, mają lepsze oceny, więc są lepsi.

Później w szkole średniej dalej cię testują. Egzaminy, sprawdziany, takie tam duperele. Przepytywanki i wypracowania. Nie mam pracy domowej, ale może nie będzie sprawdzać? Nie sprawdzała, ufff.... Z dupy wzięte apele, zmienianie butów i zatłoczone autobusy. Obowiązki i lektury, których nikomu nie chciało się czytać. Kończenie o 20:00 i zamartwiająca się mama czekająca niedaleko przystanku, gdzie wysiadasz. Mamo - weź, bo obciach.
 
Jakaś kłótnia z koleżanką, która wtedy była życiowym dramatem i powodem zszarpanych nerwów, a patrząc z perspektywy czasu.... co to były za problemy.

Matura, egzamin i koniec tego wszystkiego... tak po prostu. Nagle już nie jesteś częścią społeczności szkolnej i wiesz, że zakończył się pewien etap w życiu. Jaki? Sam jeszcze nie wiesz.

As w rękawie i po sprawie

Zaczynają się studia: jeden się dostał, drugi się nie dostał. Jeden się dostał na to, drugi się dostał na tamto. Trzeci chyba gdzieś wyjechał. I nagle sobie uświadamiasz, że już tych ludzi nie spotkasz: szkoła była tym waszym spoiwem, elementem wspólnym. Nie ma szkoły i każdy ma swoje życie. Szkoła jest już tylko wspomnieniem i już nie wróci. Trzeba żyć dalej.

Na studiach odkrywasz, że nie każdy ma równy start. Jeden mieszka w dużym mieście i to nieraz obok uczelni, a drugi musi tłuc się PKS-em od 5 rano, żeby zdążyć na zajęcia. Jednego stać na droższe studia, drugi idzie na tańsze. Szczęściarze dostali się na dzienne, choć niektórzy nie na takie, które chcieli. Niektórzy nie poszli na żadne, a są tacy, którzy wzięli kredyt studencki. Uczysz się, że klasyfikacje stosowane wcześniej w szkole nie są wiele warte - liczy się to, aby się w życiu nie pogubić. Szukasz swojej drogi i odkrywasz, że wieloma aspektami życia rządzi zwykły przypadek.

Dostajesz pracę albo nie dostajesz - nie masz na to wpływu. Coś ci dolega, a droga do lekarza jest długa i kręta - nie masz na to wpływu. Diagnoza taka, siaka i owaka, korzystna lub niekorzystna - nie masz na to wpływu. Ktoś umiera już na zawsze, ktoś inny żyje - nie masz na to wpływu. Też chcesz żyć, ale nie za bardzo wiesz jak.

I w pewnym momencie dostrzegasz, że jesteś już dobrze po 30. Masz jakąś tam pracę, choć wiesz, że mogą się ciebie pozbyć w każdej chwili. Masz parę dolegliwości, parę kilo nadwagi, parę niespełnionych ambicji oraz parę wspomnień, które nie są takie, jakie być powinny. 

Dawne koleżanki wstawiają na fejsa zdjęcia z wakacji pod palmami lub zdjęcia dzieci - ty nie masz ani tego ani tego. Ani wspomnień spod palm ani zdjęć palm. Ani dzieci ani zdjęć dzieci. Trochę szkoda, nie byłoby tak pusto. Są też tacy, którzy postawili na 'karierę'. Też bym postawiła na tę mityczną kartę z napisem 'kariera', ale nie mam takiego asa w rękawie.

Nikt już mnie nie przetestuje, nie zastosuje wobec mnie żadnej skali, klasyfikacji. Nie ma już skal, klasyfikacji, testów, ocen, egzaminów. Jest się samemu na placu boju i trzeba uważać, aby się nie pogubić, nie zgubić, nie zabłądzić. Gdy już się zgubię, zabłądzę, to będę musiała sama się na nowo odnaleźć. I raczej nie obudzę się z talią kart pod palmami.

Komentarze

  1. W skali głębi przemyśleń daję Ci mocne... ale w sumie nie spytałem czy chcesz być testowana więc nie będę Cię oceniał.

    Za to gdy czytałem o końcu szkoły przypomniałem sobie moje uczucia, byłem wtedy mocno przerażony że tyle lat ułożonego życia i nagle koniec, nagle nie wiadomo co dalej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.