Wolnoć, opoju, w swoim pokoju

Nie lubię spędzać weekendów w mieście, w którym pracuję - wolę w domu rodzinnym. Ten weekend jednak spędzam w mieście mej żmudnej pracy, we współdzielonym mieszkaniu. Od samego rana czuję się osaczona i zobligowana do tego, aby dostosowywać się do obcych ludzi, którzy bardzo lubią zajmować maksymalnie dużo przestrzeni. Kręcą się pod moim pokojem, w kuchni, w łazience. Kręcą się jak gówno w przeręblu.

Wolnoć, opoju, w swoim pokoju

Ja staram się wszystko zrozumieć, naprawdę. Każdy potrzebuje dla siebie czasu i przestrzeni - czasami więcej, czasami mniej. Ale żeby zajmować w kółko suszarkę do ubrań i jedno swoje pranie ściągać, a drugie już rozwieszać? Sorry, ale inni też by może chcieli coś uprać i rozwiesić, ale nie.... A inni też przecież muszą od czasu do czasu prać swoje ciuchy.

Ja naprawdę wszystko rozumiem, ale żeby przesiadywać godzinami we WSPÓLNEJ kuchni i jeszcze gości tam spraszać? Może inni też by chcieli sobie coś przygotować, a nie ma za bardzo warunków, gdy w kuchni taki tłok.... Przecież każdy ma swój pokój, w którym może sobie posiedzieć i zaprosić gości - czemu musi zajmować akurat wspólną kuchnię? To chore.

Wiadomo, że każdy ma do pracy na inną godzinę: niektórzy pracują w soboty czy niedziele na rano - i ja to rozumiem, każda praca rządzi się swoimi prawami. Ale czy koniecznie trzeba drzeć mordę ludziom pod pokojem w sobotę o siódmej czy ósmej rano? Naprawdę nie ma już gdzie i kiedy prowadzić głośnych i zawiłych konwersacji przez telefon? Wszyscy lokatorzy już od rana muszą wiedzieć, z kim ona się spotka czy nie spotka po południu. Komu się dziecko urodziło, a komu nie urodziło - jakby nie można było u siebie w pokoju o pół tonu ciszej pogadać.

Miałam też współlokatorów, którzy nie umieli korzystać ze szczotki i codziennie obsrywali kibel. Jakby tego było mało, to regularnie zapychali zlew w kuchni i umieszczali w nim stosy garów. Obrzydlistwo, chwilami rzygać się chciało. Wydawało mi się, że to ja jestem flejtuchem, ale okazało się, iż są 'lepsi' i to o wiele. Aż dziw, że ludzie obsrany kibel i stojącą wodę w zlewie uważają za coś normalnego - ale są tacy, którzy uważają.... i co im zrobisz? Raz zwróciłam uwagę, że zapchany zlew zostawili i wyjechali na kilka dni, to oni, że wcale nie był zapchany. No i co takim zrobisz? Bić się przecież nie będę, wszyscy jesteśmy dorośli. Trochę tylko się bałam, że pewnego dnia robactwo się zalęgnie - właściciele chyba żywili podobne obawy, bo wysłali do wszystkich maila z pretensjami, co u nas taki brud.

Mieszkałam również z imprezowiczką, miłośniczką spleśniałego żarcia w lodówce, a nawet z dziewczyną szczytującą po nocach jak młody łoś. Aż nawet głupio uwagę zwrócić, bo niby co takiej powiesz? Ej, ty no, weź kochaj się z chłopakiem nieco ciszej! Idiotka tak mordę darła, że aż się w nocy budziłam. 

Normalni - nieupierdliwi i niehałaśliwi - współlokatorzy to prawdziwy skarb. Tylko kilka razy na takich trafiłam, częściej zdarzają się ci, którzy na siłę lubią irytować otoczenie.

Wstałam dziś rano i znów zaczęłam przeglądać oferty wynajmu SAMODZIELNYCH kawalerek... no i, kurwa, dalej mnie na taką nie stać! Pozostaje mi jedynie przyjąć do wiadomości, że ludzie to po prostu ludzie - i właściwie nic więcej dodawać nie trzeba.

Komentarze

  1. W ramach podziwiania: zdecydowanie wygrywasz konkurs na najciekawsze tytuły postów i najbardziej oryginalne ujęcie prostych tematów.

    No i oczywiście - trzymaj się! Mam nadzieję, że internetowy komentarz może dodać Ci choć milimetr otuchy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze jeszcze jeden internetowy komentarz ode mnie doda drugi milimetr otuchy i Roza posunie sie juz o dwa milimetry:) Ja tez podpisuje sie pod tym, ze dziewczyna jest na rankingach najciekawszych pomyslow na tytuly i ma swietna reke do pisania. Wrazliwa i bystra.

      Usuń
    2. No proszę. Jest grono ludzi, którzy lubią autorkę. Żałuję tylko że tak rzadko pisze. Czasem wpadam tutaj aby odetchnąć od szalonego świata i poczytać co pisze sensowna osoba.

      Usuń
  2. Rozo, droga Rozo:) Trzymam za ciebie kciuki obiema rekoma, zebys znalazla swoja wymarzona kawalerke, zeby bylo cie na nia stac i mialabys swiety spokoj!
    Ale sposob, w jaki opisujesz ta sytuacje jest tak fantastyczny,trafny i siarczysty, ze jakis chochlik z tylu glowy podpowiada mi, ze moze jeszcze nie tak odrazu, bo nie bedziesz juz o tym dalej pisac:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie, jaka to musi być udręka. Jak dobrze, że nigdy nie musiałam mieszkać z takimi oszołomami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakbym czytał samego siebie :) Całkowicie Cie rozumiem i Twoje zbulwersowanie. Ciesz się, że o 4 nad ranem nie musisz wstawać i wyłączać muzykę współlokatora nawalającą na cały blok.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.