Nie płacz, nie mam dokąd odjechać

Niekiedy chciałabym, aby panowała cały czas ta sama temperatura i taka sama pogoda - życie byłoby wtedy prostsze i bardziej przewidywalne. W naszym klimacie znaczną część funduszy pieniężnych pożerają okrycia, które przecież muszą być jak najlepiej dostosowane do panującej aury. Zacznijmy od butów: oddzielne na zimę, oddzielne na deszcz, oddzielne na upały i oddzielne na umiarkowaną temperaturę. To samo jest z okryciami wierzchnimi: kurtki zimowe, kurtki na jesień, bluzy, bluzy z kapturem na deszcz lub wiatr, kamizelki. Czapka na lato, czapka na zimę, nauszniki na późną jesień... Parasolka, szalik i czasem inne 'ochraniacze'. Gdyby panowała ciągle taka sama pogoda, wystarczyły 2 czy 3 pary butów na krzyż, jedna kurtka i jedna czapka na całe lata. Nie trzeba by wydawać tylu pieniędzy na ubrania. Nawet w lumpeksie za darmo ci ubrań nie dadzą, tylko musisz za nie zapłacić - logiczne.

Nie płacz, nie mam dokąd odjechać

Zeszłej zimy zaczęły mi przeciekać buty zimowe. Pomyślałam: no nie, będzie kolejny wydatek za ileś miesięcy. Na szczęście w domu rodzinnym znalazłam inne, które pasowały. Nie moje, ale nosić mogę. W dzieciństwie też donaszałam po ciotecznym rodzeństwie i jakoś przeżyłam. Głodować nie głodowałam, a niektórzy w dzieciństwie musieli żebrać po sąsiadach.

Moje dzieciństwo z pewnością było bardzo dalekie od ideału, ale jedno, czego mnie nauczono, to szacunek do pieniędzy. Mogę żyć skromnie i nie robię z tego powodu afery. Są tacy, którzy 'muszą' co roku wyjeżdżać na wakacje - ja nie muszę. Wakacje nie są podstawową potrzebą: to luksus, a nie konieczność. Jedna dziewczyna powiedziała mi, że ona by 'nie przeżyła', jakby nie mogła sobie gdzieś raz w roku wyjechać na odpoczynek - głupie gadanie... Jakby nie miała za co wyjechać, to by musiała przeżyć bez wyjazdów. Proste.

W czasach studiów zdarzało mi się nocować w hostelach, w wieloosobowych pokojach bez łazienki. Koleżanka z roku stwierdziła pewnego razu, że ona by tak nie mogła. Ona by wytrzymała jedynie w jednoosobowym z łazienką, inaczej by nie dała rady tak z obcymi nocować i z kiblem na korytarzu. No cóż: jakby nie miała wyjścia, to by musiała dać radę. Jednoosobowe z kiblem w pokoju kosztują średnio 3-4 razy drożej, więc powiedzmy sobie szczerze: to taki luksus dla wybranych.

Inna koleżanka z dawnych lat stwierdziła, że ona... nie dałaby rady jeździć autobusami. Ona musi mieć własny samochód, bo by się wykończyła. Nie wyobrażała sobie, jak w ogóle można nie mieć samochodu i jeździć autobusami. No cóż, można, a nawet czasami trzeba. Jeśli nie miałaby za co utrzymać tego swojego samochodu, to szybko nauczyłaby się żyć i bez niego. Proste? Proste.

Czasem bywa, że jeden z drugim bądź jedna z drugą pytają się mnie, czemu kawalerki nie wynajmę, tylko gnieżdżę się w ciasnym pokoju dzieląc mieszkanie z jakimiś obcymi ludźmi, że 'ja to bym tak nie potrafił/a'. Jakby nie mieli wyjścia, to by musieli nauczyć się potrafić. Podobnie było, gdy mieszkałam na stałe z rodzicami. Jak ja tak mogę W TYM WIEKU z rodzicami mieszkać? A dokąd miałam pójść będąc bezrobotną bez dochodów?!? Pod most, do kanałów - byleby z rodzicami nie mieszkać? Bo wstyd? Brak wstydu jeszcze nigdy nikomu przetrwania nie zapewnił. Nie takie rzeczy stają się zjadalne, kiedy strach w oczy zagląda.

Nie płacz, nie mam dokąd odjechać

Parę razy po ostrzejszej kłótni w pracy pomyślałam: 'Pierdolę to wszystko! Wezmę torebkę, wynoszę się stąd i już mnie tu nie ma. W dupie mam użeranie się z idiotami, niech sobie szukają innej frajerki do poniżania!'. Ale nie zrobiłam tego - nie wstałam i nie wzięłam torebki. Połykałam łzy i robiłam dalej swoje. Nie takie rzeczy stają się zjadalne, kiedy pomyśli się o powrocie na bezrobocie.

Kiedyś pomyślałam sobie: 'ale ta lekarka jest chamska, więcej już tam nie wrócę!'. Ale to była jedyna specjalistka w mieście, więc... musiałam wrócić. Są takie sytuacje, kiedy trzeba iść z życiem na kompromis. Trzeba tolerować ludzi, których się nie znosi, i nie wydawać na rzeczy, na które ma ochotę się wydać. Kołcze powiedzieliby: możesz wszystko! No pewnie, że możesz. Możesz wydać na kino, a później zrezygnować z obiadu. Możesz iść pod most, żeby mieszkać samodzielnie. No pewnie, że możesz. Możesz wydać na kosmetyki, a później nie mieć na rachunki. Możesz? Możesz. Tylko sęk w tym, żeby jeszcze jakoś na tym świecie przetrwać: żeby móc coś zjeść, w co się ubrać czy gdzie mieszkać. Ta kołczowa 'moc wszystkiego' sprawdza się raczej na krótką metę - albo i na żadną, bo aby wydawać, to trzeba mieć z czego wydawać. Aby mieć samochód, trzeba mieć z czego go utrzymać. Aby wyjechać na wakacje, trzeba mieć z czego odłożyć fundusze pieniężne na te wakacje. A z pracą jest, jak jest, i płace też są, jakie są. Choćby nie wiadomo, jak tę pensję rozciągać i rozdzielać, to na luksusy nie starczy. A ludzie kłócą się w internetach, że właściwie za seriale i filmy online, też powinno się płacić. Skoro mają pieniądze na pierdoły, to niech sobie płacą.

Piractwo? Prawdziwi piraci to nasze złodziejskie państwo i wyzyskiwacze, którzy rzucą dziadowi groszem, a wymagają tyrania za trzech. To są prawdziwi piraci, a nie zwykły człowiek, który chce sobie spokojnie obejrzeć wieczorem serial sprzed lat lub piosenki posłuchać w necie. Piratem jest pracodawca, który łaskawie daje ci zlecenie, żeby na składkach zaoszczędzić, nakazuje zostawać bezpłatnie po godzinach, tyrać za kilka osób, nie pozwala na minutę przerwy i jeszcze odmawia urlopu. To jest prawdziwe złodziejstwo i piractwo, ale trwa kapitalizm, więc jest to złodziejstwo i piractwo w granicach obowiązującego prawa.

Najśmieszniejsze, że ludzie temu przyklaskują i powtarzają w komentarzach jak małpy, że oglądanie filmu w necie to przestępstwo. Albo że używanie Adblocka jest nieuczciwe. Gdzie oni są z tą swoją uczciwością, jak człowieka wyrzucają na bruk po 20 latach pracy? Albo gdy janusz bierze na staż młodego naiwnego człowieka, żeby za niego tyrał na 5 stanowiskach i to jeszcze w weekendy? Gdzie wtedy są ci strażnicy i obrońcy uczciwości? Uaktywniają się tylko wtedy, gdy ktoś film obejrzy lub piosenkę ściągnie, bądź reklamy ominie blokerem. Społeczeństwo niewolników.

W tym kraju nigdy nie będzie dobrze, bo ludzie już mają niewolnictwo we krwi. Myślą tylko o nowym samochodzie i o tym, że 'artysta' ma prawo mieć prawa. Nie zauważają, jak ich nasza władza - czy to z prawa czy z lewa - robi w bambuko.

Politycy wskazują nam cel palcami i rzucają kość, żebyśmy biegali w kółko za tą kością jak wygłodniałe psy. A gdy my tak biegamy i zajmujemy się kompletnymi bzdurami i pierdołami, oni w tym czasie uchwalają nowy niekorzystny kodeks pracy, kradną na potęgę i kombinują, jak tu jeszcze z naszych kieszeni wyciągnąć resztki kasy. A my? Jesteśmy społeczeństwem niewolników, więc tańczymy, jak nam zagrają. Nawet nie zauważamy lufy przystawionej do skroni, bo nauczyli nas, że to nie lufa, tylko rodzaj motywacji. Jesteśmy więc motywowani -  czy tego chcemy czy nie.

Ludzie się kłócą, czy gorsze PiS czy PO - tak, jakby te partie naprawdę czymś się od siebie różniły. Od 30 lat te same mordy w politycy, a przy okazji wyborów zawsze przedstawiają siebie jako zupełnie nowych ludzi. I znów zaczynają nas motywować: niepotrzebnie, bo ta chora motywacja już dawno weszła nam w krew i stała się naszym znakiem rozpoznawczym. Później te same zdradzieckie mordy wygrywają wybory, rzucają nam kość i... dalej kręci się ten cały polski cyrk polityczny. Smutne.

Im też kiedyś powinien strach w oczy zajrzeć, ale nie zajrzy - życie nie jest sprawiedliwe. Tylko prości ludzie żywią się wstydem.

Komentarze

  1. Anonimowy00:14:00

    Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy00:23:00

    Wygląda to super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.