Supremacja deprywacji

Niekiedy czuję się jak wrak człowieka: wyczerpana i wyzuta z jakichkolwiek pokładów energii. Bez wrodzonej ciekawości świata i bez chęci ani siły na zrobienie czegokolwiek. Tak, jakbym była czymś bardzo zmęczona, ale przecież nic jeszcze w życiu nie zdążyłam osiągnąć - nie miałam więc czym się zmęczyć. Zrobiłabym coś, ale kompletnie nie mam siły, a jeśli pojawiają się u mnie jakieś resztki chęci i siły, to na krótko i jestem przerażona, co mogłabym z nimi zrobić, a nie robię. To jest tak, jakbym chciała skoczyć wysoko, ale grawitacja trzymałaby mnie zbyt mocno gruntu.

Supremacja deprywacji

Patrzę, jak inni ludzie są tacy super i tacy zawsze ekstra. Mają partnerów, później dzieci, dobrą pracę i są tacy zawsze ogarnięci. Nawet moje współlokatorki zazwyczaj szybko się wyprowadzają - żeby zamieszkać ze swoimi chłopakami. Taka kolej rzeczy: tylko u mnie coś poszło nie tak, jak trzeba.

Podobno mam zakodowanych wiele złych schematów i teraz tak pomalutku próbuję się ich pozbyć. Schemat deprywacji emocjonalnej, schemat opuszczenia, porzucenia, schemat nieufności, skrzywdzenia, schemat izolacji, wyobcowania, schemat wstydu, schemat porażki, schemat zahamowania emocjonalnego, schemat pesymizmu, schemat bezwzględnej surowości, schemat poszukiwania akceptacji - właśnie ten ostatni jest chyba najgorszy. Aczkolwiek ponoć wszystkie są u mnie bardzo silne.

Nie mam chyba tylko schematu roszczeniowości i niedostatecznej samokontroli. Moja samokontrola jest aż nazbyt dostateczna.

Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów i zarazem wynikiem swej bezradności, niemocy. Kiedy kogoś poznaję, zastanawiam się: co będzie, jeśli on/ona odkryje, jak bardzo jestem pojebana? Co będzie, kiedy mnie odrzuci? Czy uzna mnie za bardzo żałosną czy tak średnio?

Bo przecież zawsze w końcu nadejdzie taki moment, że zostanę zdemaskowana i nie będę mogła już kryć się za maską tajemniczej postaci bez tożsamości. I wtedy wszyscy odkryją, jak bardzo jestem nienormalna, jak bardzo odstaję, do jakiego ekstremalnego stopnia poznałam samotność i strach. Gdy dana osoba odkryje, ile jest we mnie lęku, samotności i rozpaczy, uzna mnie za żałosnego wyrzutka społeczeństwa.

Inni ludzie są tacy super i tacy ekstra, mają partnerów i dzieci, dobrą pracę, podróżują, zwiedzają. Ja taka super nie jestem i nie potrafię być. Jutro muszę iść do mojej nudnej, frustrującej i źle płatnej pracy, choć najchętniej przeleżałabym cały dzień pod kołdrą. Pracuję pod presją czasu, ludzi, telefonów i w ogóle wszystkiego. Dosyć już mam, ale na bezrobocie wracać nie mam ochoty.

Może bez wpojonych mi schematów byłabym teraz jakąś panią prezes z trójką dzieci - tego już się nie dowiem.

Komentarze