Trzeba pamiętać to, co było dobre

Zbyt często zdarza się tak, że człowiek przejmuje się jakimiś nieistotnymi pierdołami. Takimi pierdołami, że naprawdę głowa mała. A to ktoś się spóźnił minutę, a to ubrał się tak, a to siak. Ktoś komuś coś wysłał, ktoś nie zmył talerza lub nie umył szafki. Powiedział coś nieodpowiednim tonem lub spojrzał się nazbyt krzywym spojrzeniem. Użył wulgaryzmu, użył hiperboli, użył w ogóle jakiejś dziwnej składni. Powiedział 'sraka' zamiast 'ekskrementy'... Pierdoły takie, że naprawdę głowa mała.

Trzeba pamiętać to, co było dobre
Grafika ze strony https://pieknoumyslu.com/

Ktoś się z kimś pokłócił, a ktoś komuś się odgryzł. Ktoś coś napisał na forum, a ktoś inny mu odpisał przytakując radośnie. Pierdutu srutu, pierdoły zwykłe. Nieistotni ludzie, problemy prosto z dupy. Nieistotne.

Prawdziwym problemem jest śmierć. Gdy ktoś dla ciebie ważny umiera i nawet do końca nie wiesz, dlaczego. Prawdziwym problemem jest bezradność, gdy patrzysz na jego śmierć i nie umiesz pomóc, nie wiesz jak pomóc, nie znasz żadnego magicznego lekarstwa. Nie masz absolutnie niczego, co mogłoby przynieść ulgę. Gdy ktoś ci ufa, a ty jesteś kompletnie bezradny w chwili jego śmierci bądź umierania. To jest prawdziwy, realny problem.

I ta świadomość, że cierpi, a ty nic na to nie możesz poradzić. Kompletnie nic. A po śmierci to pytanie krążące w głowie, w żyłach, gdzieś w pobliżu: dlaczego tak się stało? Dlaczego do tego doszło? Czy naprawdę musiało się tak stać czy też można było tej śmierci uniknąć?

W takich chwilach wszystkie pierdoły i duperele odchodzą na bok, schodzą na dalszy plan. Bo to są po prostu duperele: ktoś obcy coś powiedział, ktoś coś napisał, autobus stał w korku, a deszcz padał nie w tę stronę. Ta założyła taką sukienkę, a tamta inną, ktoś użył słowa 'gówno' bądź 'sraka' i to jest takie oburzające. Podobno. Niedojrzałe i w ogóle ojeju.

Po czyjejś śmierci zawsze zostaje pustka. Zawsze. I z jednej strony jest ogromna ulga, że przynajmniej już nie cierpi, ale z drugiej ciągle przecież jest ta pustka i pytanie, dlaczego w ogóle musiał tak cierpieć. No bo dlaczego?

Trzeba pamiętać to, co było dobre
Grafika ze strony http://www.kartki.pl




Później przez całe życie trzeba uczyć się żyć na nowo bez tego kogoś. Był ktoś i nagle go nie ma - tak po prostu. Nie ma i już, radź sobie teraz.

Śmierć to jest takie jakby światło, wokół którego wszyscy krążymy niczym ćmy. Mam wrażenie, że w oczach Boga wszyscy jesteśmy takimi właśnie ćmami. I to światło co jakiś czas wciąga którąś ćmę, któregoś z nas. Nikt nie wie dlaczego, nikt nie wie dokąd, nikt nie wie, w jakim celu. Nagle któregoś z nas wciąga i tyle. Czasem wolniej, czasem szybciej - a reszta zastanawia się, co się właściwie stało.

A co się właściwie stało? Myślę, zastanawiam się i nie wiem. Nie pojmuję. Może pojmę pewnego dnia, gdy przyjdzie pora na światło i dla mnie. A może nie pojmę tego nigdy, gdyż okaże się, że ta wiedza jest niedostępna dla zwykłej ćmy. Takiej zwykłej, zwyczajnej - pytającej o to, czy jest sens.

Komentarze