Frajer do wynajęcia

Ostatnio uświadomiłam sobie, jak wiele siły potrzeba, aby... żyć i nie załamać się. Tak po prostu żyć z dnia na dzień - nie doświadczając przy tym obłędu.

Frajer do wynającia

Niekiedy mam wrażenie, że ludzie próbują mi wmawiać na mój własny temat jakieś głupoty, aby uzyskać jak najwięcej korzyści dla siebie. Osłabiona ja to ja pozwalająca wchodzić sobie na głowę... i o to chodzi. 

Np. dla firmy, dla działu, dla szefostwa: najlepiej, jakby za darmo pracować bądź jeszcze im płacić za to, że się dostąpiło się zaszczytu pracy u nich. Jak w tym słynnym memie:
- Przepraszam, czy to płatny staż?
- Ależ skąd, nie musi pani nic płacić!

I po prostu cholera człowieka bierze, kiedy widzi, że nowi pracownicy zarabiają więcej, bo przecież trzeba ich ZACHĘCIĆ. Starszych stażem pracowników już nie trzeba, bo i po co? Mniejsza szansa, że odejdą, skoro tyle tu wytrzymali.

Albo praca zespołowa, czytaj: spychologia. Codzienne starania pod tytułem: Jak znaleźć frajera, który będzie odwalał całą robotę, żeby elita w pokoju mogła zająć się plotami i siedzeniem na komórce? O, może taka Relewantna - widać, że jej zależy na pracy, to można jej wcisnąć wszystko. I tak nie zaprotestuje, a jeśli w końcu zaprotestuje, to zrobi się z niej jakąś czepialską histeryczkę. I będzie git.

We współdzielonym mieszkaniu niektórzy są tak cwani, że zużywają od groma wody i prądu, bo przecież i tak zapłacą za to wszyscy. Świecenie światła całymi nocami? Długie kąpiele po kilka razy dziennie? Gotowanie i pichcenie dzień w dzień? - A czemu nie? Skoro rachunki są dzielone, to niech płacą za to inni frajerzy.

I aż czasem się zastanawiam, czy to właśnie ja nie mam na czole napisane wielkimi literami: FRAJERKA. Bo mam wrażenie, że zewsząd wszyscy próbują mnie zrobić w chuja, zwalić na mnie najgorsze obowiązki, których nikt nie chce, wmanewrować mnie w płacenie za cudze zużycie mediów, zaoszczędzić na podwyżce dla mnie, aby ktoś inny mógł ją dostać. A gdy zaprotestuję, to znaczy, że jestem taka, siaka i owaka, mam wysokie wymagania, coś odstawiam itd. Nawet w domu nie dostaję tego, co inni, i tyle, co inni, bo przecież ja nie mam takich potrzeb i właściwie to mnie nic potrzeba, a jej i jemu to potrzeba, im trzeba pomóc, dać, wesprzeć. Ja to tylko ja, jakoś sobie poradzę przecież.

Bo to wszystko jest takie normalne... To takie normalne płacić za kogoś rachunki i fundować mu ze swoich pieniędzy świecenie światła całymi nocami.  No i to takie normalne nie mieć dostępu do kuchni, za którą również się płaci - bo przecież inni muszą w niej siedzieć całymi godzinami, dniami i pichcić obiadziki, desery, kolacje dla pułku wojska chyba. No i to takie normalne mieć najwięcej obowiązków w pracy z całego pokoju, a zarabiać najmniej.

Ludzie, gdyby mogli, to wykorzystaliby cię do maksimum, zwalili na ciebie wszystkie swoje obowiązki, obciążyli cię kosztami za swoje wybryki i na koniec jeszcze w dupę kopnęli. W ramach podziękowania oczywiście.

Frajer do wynającia

W poprzedniej pracy zostawałam za darmo po godzinach i dawałam z siebie 150%. I co mi z tego przyszło? Nic. Nikt mojego wysiłku nie docenił i jeszcze się ze mnie śmiali, że daję się wykorzystywać. Dodatkowo jeszcze się zastanawiali nad zwolnieniem mnie, no bo skoro aż muszę zostawać, żeby się wyrobić, to znaczy, że sobie nie radzę. To była dla mnie dobra lekcja życia: nawet, gdy daje się z siebie wszystko, to nie znaczy, że musi to być zauważone i docenione. A niesmak i pogarda do siebie pozostają, że nie szanuje się własnego czasu. Jak inni mają nas szanować, skoro sami siebie nie szanujemy?

W domu zawsze mnie uczyli, że do ludzi trzeba się dostosować i dawać im od siebie wszystko, czego chcą. Trzeba się dopasować i dbać o to, aby zawsze spełniać ich oczekiwania. Ale to po prostu nie działa.

Dostosowywałam się całymi latami i całymi latami dawałam z siebie ludziom wszystko, czego zażądali. Nie wychylałam się i niczego nie chciałam. Nie oczekiwałam dla siebie niczego i dbałam jedynie o potrzeby innych - bo przecież zadowalanie innych to mój cel życiowy. I co z tego mam, co w zamian dostałam? Nic, kopa w dupę od życia. To po prostu nie działa.

Zawsze się bałam, że ktoś coś złego sobie o mnie pomyśli, ktoś coś złego o mnie powie, ktoś będzie miał na mój temat złe zdanie. I co to wtedy będzie, jak ktoś sobie źle o mnie pomyśli? Świat się zawali. Wszak cudze zdanie to wyznacznik mojego jestestwa. O mojej wartości świadczy opinia innych na mój temat.

Niedawno zrozumiałam, że wieczne dostosowywanie się i przejmowanie się innymi świadczy jedynie o słabości charakteru. A nawet nie tyle o słabości, co raczej o braku charakteru w ogóle. Człowiek, który ma charakter, nie da sobie wejść na głowę.

Nie będę płacić innym za media, dopłacać do czyjegoś zużycia, mam pilniejsze wydatki. Te dodatkowe 50-60 zł (czy czasem nawet więcej) w miesiącu już bym wolała wydać na jakieś cele charytatywne, na schronisko dla zwierząt, na jakąś fundację. A nie na to, że się ktoś pluskać lubi, światło świecić bądź pichcić godzinami. Niech sobie świeci u siebie światło nawet i przez całą dobę, ale dlaczego ja mam za to płacić? I dlaczego u siebie mam nie mieć dostępu do kuchni, za który to dostęp również płacę?

Ludzie bez charakteru są po prostu nudni. Nudni, nijacy, bylejacy. Byle do jutra, byle się nie wychylić, byleby nikt niczego złego nie pomyślał. A niech sobie pomyśli. Mądry zrozumie, a głupi... cóż, nie będzie mi życia układać. Inni już dość poukładali moje życie za mnie samą.

Czuję się rozbita, przybita, przytłoczona nadmiernie. Za oknem grucha gołąb - i taki gołąb nie przejmuje się, co sobie o nim ludzie pomyślą. Robi swoje i to, co jest korzystne dla niego. Brawo gołębiu, oby tak dalej! Ja też odeszłam i dla mnie też brawo. Brawo ja!

Komentarze

  1. Brawo Ty! Tak trzymaj i nie daj się wykorzystywać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo kochana. Przeczytałam jednych tchem czy jak to się tam mówi. Normalnie wielkie BRAWO! Nie można ino dawać i dawać i to tym niedoceniającym, tylko biorącym. Olać takich ludzi. U mnie jest tak, odkąd wywalam takich ludzi ze swojego życia, zrobiło się miejsce dla tych wartościowych. Nie widzę sensu trzymania się osób wiecznie tylko biorących. Charakter to Ty masz, fajna jesteś i teraz jeszcze silniejsza, bardziej świadoma. Taka osoba sobie poradzi. Nie dawaj sobie wejść na głowę, niech głupcy nawet nie próbują, bo przegrają. Lepiej skupić się na ludziach szczerze Cię kochających, lubiących. Tacy ludzie pozwalają na bycie sobą. Wiesz, ludzie zawsze będą gadać, czy się do nich będziemy dostosowywać, czy nie. Ja wybrałam drugą opcję i się nie dostosowuję, wszędzie jestem sobą, nawet w pracy. Bo jak nie jestem sobą, to kim... posklejanymi wersjami innych z domieszką siebie?

    Takie posty są ważne, mogą pomóc i pewnie pomagają innym, pewnie się o tym nie dowiemy, zresztą właśnie Ci pisze, że to post pomocny. hehe

    Dasz sobie radę, silna się stajesz coraz bardziej, do tego coraz bardziej siebie doceniasz. Brawo. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.