Stare panny noszą śmieszne podkoszulki

Czy gdybym była lepsza, moje życie też byłoby lepsze? Czy gdybym była lepsza, miałabym lepszą pracę, znajomych, przyjaciół? Siwe włosy mogę ufarbować, ale daty urodzenia w dowodzie nie zmienię. Mogę iść do kosmetyczki lub wcierać w skórę kremy przeciw zmarszczkom, ale nastolatką ani dwudziestolatką przez to się nie stanę. Mogę poprawić sprawność fizyczną, ale baletnica ani gimnastyczka już raczej ze mnie nie będzie. Mogę popracować nad językami obcymi, ale do poliglotki i tak będzie mi daleko. Do wszystkiego, co lepsze, jest mi daleko. Jestem ja i jest ten wspaniały alternatywny świat, do którego ktoś taki jak ja nie ma dostępu.

Stare panny noszą śmieszne podkoszulki

Ludzie znajdują lepszą pracę, ale są to ludzie młodsi ode mnie, z perspektywami na przyszłość. Co z tego, że nie wpiszę daty urodzenia w CV, skoro i tak po dacie rozpoczęcia chociażby szkoły średniej, widać od razu, ile mam lat?

W pracy czuję się jakoś tak głupio. Pracuję z ludźmi sporo młodszymi od siebie, dekadę lub nawet więcej. Ktoś kiedyś wspomniał, że to praca dla młodych i energicznych ludzi, dlatego tu nikogo starszego nie zatrudniają. No tak, młody dynamiczny zespół w natarciu. Jedna z drugą urodziły się, kiedy ja już byłam w technikum, a teraz pracujemy razem i jeszcze zarabiają więcej ode mnie. Jakby tego było mało, to moje bezpośrednie szefostwo również jest sporo młodsze ode mnie, nie mają nawet 25 lat.

To nawet byłoby całkiem zabawne, gdyby nie było aż tak tragiczne.

Jedna z moich współlokatorek powiedziała kiedyś mimochodem, że ona jest jeszcze młoda (miała chyba 19 lat) i dlatego nie stać jej na kawalerkę. Cóż, ja młoda już nie jestem, a i tak mnie nie stać. Kiedy szukałam pokoju do wynajęcia, jeden z najemców szczerze mi powiedział przez telefon, że mi nie wynajmie, bo on wynajmuje tylko młodym - góra do 26 lat. Więc sama chyba rozumiem - tak skwitował, ale co konkretnie mam rozumieć, to nie wiem. Chuj mu w dupę i życzę, żeby ci młodzi jeszcze dali mu się we znaki. W końcu z lokatorami też różnie bywa.

Wiek to jest taka rzecz czy raczej taka cecha, której nie przeskoczę. Nie przeskoczę i już. Z której strony bym nie skakała, to nie przeskoczę tego, że jestem już grubo po 30-tce. Choćbym nie wiem, jak się starała, to czasu nie cofnę. Data urodzenia przypomina mi nieuchronnie, że nie jestem już świeża, młoda, rześka czy ledwo po studiach.

Stare panny noszą śmieszne podkoszulki

Inna kwestia to moja płeć. Płcie, jak każde dziecko wie, są dwie. Niektórzy twierdzą, że jest ich więcej, ale ja nie będę się to wgłębiać. Biologicznie są dwie i tak to zostawmy. No więc moja płeć to jest ta kojarzona z rajską kusicielką, domową gospodynią i Matką Polską Superstar, ale nie tylko. Również z tipsami, szpilkami, kolczykami, a dawniej jeszcze z gorsetami.

Czemu kobieta ma depresję? Powód może być tylko jeden: źle wygląda i dlatego się za nią nie oglądają - stąd depresja. Jesteś smutna, wszystko ci jedno, nie masz na nic siły? Oko se zrób, to ci przejdzie. Ciuchy nowe se kup, to od razu będzie ci lepiej. Fryzurę se zrób, to już będziesz inna dziewczyna i się będą za tobą oglądać. Depresja, chandra czy zły nastrój zawsze bierze się stąd, że źle się wygląda i że się chłopy nie oglądają. To logiczne przecież jest. Gdy zrobisz sobie makijaż i jeden z drugim się za tobą obejrzy, to już w ogóle antydepresanty możesz odstawić, sama rozkosz.

Bałagan w pokoju? Nie wypada. Chłopak to chłopak, wiadomo. Ale dziewczyna to inaczej! Dziewczynie nie przystoi mieszkać w bałaganie. Chłopak, jak ma syf w pokoju, to jeszcze jakoś tam ujdzie w tłumie, ale dziewczyna powinna być schludna, powinna mieć posprzątane na błysk. Bałagan źle świadczy, bałagan dla przedstawicielki płci żeńskiej to wstyd. Wstyd i hańba! Tłumaczysz starszyźnie, że X ma sto razy gorszy syf w pokoju, aż przejść się nie da, i jakoś jemu nic nie mówią. Ale X jest chłopakiem, to inaczej. Chłopak to chłopak, wiadomo. Ale dziewczyna, jak ma bałagan, to wstyd.

Zresztą wg reklam w TV sensem życia każdej kobiety jest pranie, gotowanie i sprzątanie. Nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać, gdy pokazują te wszystkie Hausfrauen niemal dostające orgazmu, gdy prezenter przekracza próg ich domu z próbką proszku do prania. Niesamowite, plama zniknęła! Kurde, będziem świętować.

W czasach mojej podstawówki była taka reklama, w której podekscytowana córka mówi do matki: Mamo, mam nowego przyjaciela! Po czym przekonujemy się, iż ten nowy przyjaciel jest tak naprawdę płynem do zmywania naczyń. Smutne, że taki jest w naszej kulturze obraz kobiety: jako istoty, która aż kipi uczuciem do kuchennego środka czystości. Ślub niech z nim weźmie i niech mu wyznaje miłość każdego dnia.

Stare panny noszą śmieszne podkoszulki

Istnieją też jakieś dziwaczne opinie, że kobieta powinna się ubierać w określony sposób: tak, aby podobać się płci przeciwnej. Wygoda? Jaka wygoda! Doznania wizualne chłopców są najważniejsze. W czasie internetowych rozmów z tego typu chłopcami zdarzało mi się usłyszeć, że 'kobieta to powinna wyglądać kobieco'. Czyli jak? Tak, żeby podniecać facetów - normalne przecież, nie? Szpileczki, minióweczki, makijaż, kolczyki i tipsy. A ja się ubiera czy nosi inaczej, to niech się nie dziwi, że nikogo nie ma.

Dla takich chłopców porada aż sama ciśnie się na usta: jeżeli tak bardzo lubisz szpileczki, minióweczki, podkolanóweczki i kolczyczki, to sam je sobie załóż i sam je sobie noś na co dzień. Skoro tak ci się podobają, to noś je sam - jaki problem? Ale nie zmuszaj do tego innych i nie oceniaj wartości innych na podstawie owych akcesoriów. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale kobieta jest innym człowiekiem i jak każdy człowiek ma prawo nie lubić szpileczek, kolczyków, bransoletek czy kokardek.

Dalej kwestia depilacji: zawsze zastanawiało mnie, czemu w naszej kulturze jest taki nacisk na to, aby kobiety się depilowały, natomiast wobec facetów już takiego nacisku nie ma. Golę się od czasów podstawówki i również z czasów podstawówki pamiętam jeszcze te złowrogie gromy z nastoletnich czasopism, jaki to wstyd być owłosioną i cyt. 'Europejki rozpoznaje się na Zachodzie po nieogolonych łydkach'. Pamiętam te opasłe artykuły na temat nowoczesnych metod depilacji, czy lepsze plastry czy kremy. Ale zaraz... jak to? Kiedy facetowi kępa włosów wisi pod pachą, to jest ok, ale kobieta jak ma choćby trochę owłosienia, to jest zaniedbana, zapuszczona i w ogóle wstyd? Czemu facetowi wolno być owłosionym jak yeti, natomiast dla kobiety to ujma na honorze?

Ta obsesja na punkcie gładkiego ogolonego ciała wpisuje się w to, o czym pisałam przy okazji depresji: dla kobiety wygląd musi być na pierwszym miejscu. Musi i już. Reszta to tylko dodatek.

Siwe włosy mogę ufarbować, a właściwie to nawet muszę. Kobiecie nie wypada być siwą. Facet z siwizną jest dojrzały, kobieta z siwizną jest zaniedbana. Facet z zarośniętymi brwiami jest męski, kobieta z zarośniętymi brwiami jest zaniedbana. Facet z brzuszkiem lubi piwko, kobieta z brzuszkiem jest zaniedbana. Facet ze śmiesznym podkoszulkiem jest wesoły i ma poczucie humoru, kobieta ze śmiesznym podkoszulkiem jest zaniedbana. Zaniedbana, zdziecinniała dzidzia-piernik i w ogóle coś z nią nie tak. Męskie sutki można pokazywać, kobiecych sutków nie można. Czy w czymś są gorsze? Nie wiem.

W wyżej wymienionych sytuacjach najgorsza jest taka dziwna bezradność. Aż chciałoby się krzyczeć: 'ludzie, co z tego, że mam tyle lat, ile mam? Co to zmienia? Ile bym lat nie miała, zawsze przecież jestem sobą.' Niektórzy chyba uważają, iż w moim wieku to już tylko do trumny i już nic ze mnie nie będzie. Co za tym idzie: po co mnie zatrudniać i po co brać mnie w ogóle pod uwagę? Najlepiej to tylko młodych: zniżki są i zawsze to lepsza reprezentacja dla firmy. I gdy kolejny raz spotykam się ze zdziwieniem, że przecież kobietą jestem, czemu paznokci nie maluję. A gdy się z czymś nie zgadzam, to z pewnością dlatego, że mi chłopa brakuje. Tym można wszystko wytłumaczyć.

No i brakiem dzieci też, bo kobieta bez dzieci przecież dziwaczeje. Gdy ma dzieci, dostaje 500+ i jest cała w skowronkach. Na wszystko się zgadza i wszystko akceptuje. Bez typowego babskiego zrzędzenia.

Komentarze

  1. Lubię czytać Twoje słowa, nie ma fałszu. To, że facet wynajmuje tylko do określonego wieku danej osoby, mnie powaliło. Kurna cieszę się, że mam swoją pracę, że sprzątam i pracuję ze starszymi, kurna cieszę się na całego. Wiesz, ile teraz mam siwych włosów, nie noszę szpilek, nie lubię. Mini też nie nałożę, makijażu też nie ma na mej twarzy i mam gdzieś czy to się innym podoba, czy też nie. Jestem sobą, nie chcę i nie będę strzępkiem innych. Ubieram się, jak chcę, kocham siebie i to jaka jestem. No jak czytam, że wygląd dla kobiety najważniejszy... dla wielu pewnie tak, nie dla wszystkich! Porównanie z facetami trafne, choć i oni nie mają teraz łatwo. Normalnie świat zrobił się strasznie...'zabawny'. Można się pośmiać, wiem, że to dość odważne stwierdzenie, ale głupota się szerzy i myślę, że każdy szczery człowiek, patrzący na życie realnie to przyzna. Oczywiście jest wielu cudownych ludzi, no ale my nie o tym. Wiek, toż to tylko wiek. Też jestem po 30. Będzie ciężko z pracą. Zabawne, bo starszy często gęsto jest lepszym pracownikiem, no ale mało kogo to obchodzi. U nas zwalniają starych dobrych pracowników i zastępują ich totalnymi 'osłami'... niestety mało im się to opłaciło.

    Mnie przyjaciel Jaagrat kiedyś powiedział, nieważne ile mam lat, to tylko liczba. Ważne, jaki jestem i jak żyję. Od tego momentu zupełnie zmieniłam nastawienie.

    Dzieci nie mam i nie myślę o tym nic a nic. Faceta też brak, choć coś tam się dzieje w tej sferze... tak czy siak nie mam faceta i co i jest git, jestem szczęśliwa.

    Lubię Cię, podoba mi się, jak piszesz. Nie wiem, ale widzę, że mamy sporo wspólnego. Kurcze... posyłam Ci dużo dobra. Olać te opinie, reguły, jaki kto powinien być... kto to ustalił... no i od kiedy jest tak, że kiedy większość myśli A, to A jest słuszne...

    Uściski wielkie, cieszę się, że mogę czytać Twój blog. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie rozumiem tego pana. Dlaczego tylko młodym, proszę mnie oświecić o szanowny...
    W gruncie rzeczy wszystko zatem przede mną, bo 30 lat już niedługo stuknie. Co do sytuacji w pracy nie mam jak porównać, bo zespół też dość młody, a najstarsza pani która u nas pracuje jest już na emeryturze i traktuje się ją jako rodzynek. Może niezbyt lubiany (to jednak bezapelacyjnie wina jej charakteru), ale jednak rodzynek.
    Co się tyczy kobiet i wymagań wobec nich - same sobie to robimy. Pracuję w zakładzie przemysłowym, zakres metalowo-drzewny. Czasem coś muszę zeszlifować, przewiercić, sklecić itd. Praca w której się czasem człowiek po prostu ubrudzi. Nie widzę więc sensu się malować, nie widzę sensu w noszeniu ciuchów których dotyczy raczej określenie 'ładne' a nie 'robocze'. W spodniach mam powypalane dziurki, a koszulki mam uwalane klejem, który po praniu nie schodzi. Jestem jednak wyjątkiem. I w gruncie rzeczy tak się czasem zastanawiam ile inne pracownice mają ciuchów w szafie, że ciągle są takieeee... Czyste. Wiem, brzemię teraz jak kocmołuch, ale szkoda mi nowej bluzki, nawet jeśli jej jedynym przeznaczeniem byłaby praca. Bardzo mnie też bawi oburzenie kiedy przyłapią jakiegoś kolesia na gapieniu się w biust. Cóż, zapewne tak głębokie dekolty to wynik porannego zaspania...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.