Wyginęli, a przecież to nie były mamuty

Dawnymi czasy wskutek samotności i wewnętrznej pustki bywałam często na czatach internetowych. Przekopywałam się przez te masy zboczeńców, ćwierćinteligentów i nudziarzy - po to, aby odnaleźć wreszcie kogoś, z kim będzie można normalnie rozmawiać. Na takim czacie znalezienie kogoś normalnego jest jak znalezienie igły w stogu siana. Teraz również poczułam nagły przypływ samotności i chętnie weszłabym na jakiś czat... Jednak istnieje jedna drobna rzecz, która mnie przed tym powstrzymuje: po prostu nie dam rady po raz enty przechodzić przez te nudy, przez te nudne rozmowy i do bólu szablonowe pytania.

Wyginęli, a przecież to nie były mamuty

To jest zupełnie tak, jakby ciągle rozmawiało się z jedną i tą samą osobą. Właściwie to można robić ciągle kopiuj - wklej, bo i tak te rozmowy niczym się od siebie nie różnią. Zawsze jest to samo, te same zestawy nudnych pytań:

- co tam, jak tam, jak leci?
- skąd jesteś, gdzie mieszkasz, skąd klikasz?
- czy masz może fotkę, czy pokażesz mi swoje zdjęcie?
- jak wyglądasz, co masz na sobie?
- spotkamy się jutro, dasz się zaprosić dzisiaj? 
- czym się interesujesz, jak spędzasz wolny czas?
- ilu miałaś chłopaków?

I przy 95% rozmów zawsze była pewność, że owa rozmowa zacznie się od jednego z powyższych pytań. Niekiedy jeszcze dochodzą fetyszyści, którzy zaczynają rozmowy od pytań typu: lubisz rajstopki? No i oczywiście przy okazji muszą zdarzyć się prośby o ocenę kutasa - bez tego czat nie byłby czatem.

Te rozmowy są tak konkretne, tak rzeczowe, że czuję się, jakbym była na jakiejś wirtualnej rozmowie kwalifikacyjnej. Nie ma w ogóle miejsca na jakieś emocje, wyobraźnię, wyjście poza schemat, wykazanie się finezją. Są tylko suche fakty: jak wyglądasz, gdzie mieszkasz, co robisz. Konkretne pytania wystrzeliwane jak z karabinu. Czuję się zastrzelona emocjonalnie przez nudnych kolesi z neta.

Czemu oni są tacy nudni? Czemu uważają, że prowadzą ze mną rozmowę kwalifikacyjną? Żadnej wyobraźni, żadnego wysiłku z ich strony, żadnego poczucia humoru, żadnego abstrakcyjnego myślenia. Żadnej, absolutnie żadnej, kreatywności. Jestem tylko ja i jest pan rekruter.

Niechby raz w życiu któryś się spytał, czy lubię ciasto bananowe albo czy mam siatkę na komary w oknie. Niechby któryś z nich ułożył kiedyś zdanie podrzędnie złożone. Ale nie! Najważniejsze jest, gdzie pracuję i czy mam foto. Musi być krótko, konkretnie i na temat. Wg nich, gdy się pytają sucho o zainteresowania czy o zdjęcie, to poznają dobrze dziewczynę - przecież w ten sposób, tak na podstawie suchych faktów, nie da się poznać człowieka. No chyba, że zależy im tylko na jednym i poznawać chcą jedynie zewnętrzne cechy płciowe danej dziewczyny i to w trybie natychmiastowym - to przepraszam, wtedy już rozumiem tę chłodną konkretność. Nie ma czasu, a potrzeby naglą. Wtedy najważniejsze, żeby było blisko, żeby była ładna i żeby szybko się spotkać, w tempie ekspresowym.

Kiedy dużo później zarejestrowałam się na portalu randkowym, z lekkim przerażeniem zauważyłam, że... na portalach randkowych jest to samo. A nawet gorzej.

Teraz o wiele więcej rozmów zaczyna się w ten oto sposób:
- Hej
- Hej
- Spotkamy się?

Niektórzy bardzo uprzejmie pytają, czy mogą mi wysłać zdjęcie kutasa. Co jak co, ale kulturka w narodzie musi być!

Po którymś z kolei powyższym finezyjnym dialogu napisałam jednego kolesiowi, że nie, nie spotkamy się. A on się spytał, czemu i czy się boję. Oczywiście, że się boję. Pisze do mnie jakiś nieznany człowiek, z którym wymieniłam ledwo 2 zdania i już mam się z nim spotykać? Ja nie wiem, kto to jest. Może to psychopata, dewiant, złodziej, morderca? No przecież ja nic o nim nie wiem, bo nawet z nim praktycznie nie rozmawiałam. Powyższy dialog ciężko bowiem uznać za normalną rozmowę. Odpisałam mu zwięźle, że się boję, a ten się pyta głupio, czego. No domyśl się, geniuszu!

I tak sobie myślę, że właściwie to ja chyba wolę być sama. Jeżeli ja mam tracić czas i energię na takiego geniusza, jak wyżej opisany bądź wytrzymywać na siłę z jakimś nudziarzem, to chyba już naprawdę wolę być sama. Jeżeli mam umawiać się i pić kawę z jakimś nudnym miłośnikiem czatowego szablonu konwersacyjnego, to ja już wolę tę kawę wypić w spokoju sama i posiedzieć sobie w kawiarni sama. Bez zawracania mi dupy.

Kiedyś ciągle żyłam nadzieją, że pewnego dnia jakiś książę mnie odnajdzie, uratuje i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Odnajdziemy się nagle i będzie wielkie Love. Niestety albo stety uświadomiłam sobie, że kobieta powinna radzić sobie sama. Lepiej albo gorzej, ale sama. Książęta wyginęli razem z wiarą w bajki. Zostały tylko takie okazy, które chcą zobaczyć foto, a w autobusie pędzą szybko w kierunku siedzenia, żeby zająć je i siedzieć, gdy kobiety obok będą stać.

Komentarze

  1. Dlatego właśnie nie wchodzę jaż ani na żadne czaty, ani tym bardziej na portale randkowe. Kiedyś to jeszcze jakoś znośnie było, ale teraz rzeczywiście na każdym kroku zboczeńcy. Trudno dokopać się do kogoś normalnego.
    Lepiej wyjść do ludzi ;) Na żywo nikt raczej nie zapyta, czy może pokazać małego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również nienawidzę tych do bólu schematycznych pytań. Dlatego od dawna na żadne czaty nie wchodzę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.