Kołdra chciała mnie utulić

Listopad minął mi bardzo leniwie. Tak leniwie, że aż wstyd. Do pracy, z pracy do domu i jedno wielkie opierdalando. Głupie gry, głupie seriale i spać. Wstyd mi za siebie. Ludzie po pracy ogarniają dzieci, skaczą na spadochronie, trenują wyczynowo, udzielają się towarzysko lub charytatywnie, mają drugą pracę, szkołę czy cokolwiek. A u mnie kołderka i wtulenie w maskotkę lub podusię - wstyd mi za siebie.

Kołdra chciała mnie utulić

Powinnam robić coś więcej, ale nie mam siły. W tym miesiącu nawet pisać na blogu nie miałam siły, a kiedyś przecież było tak, że nie wyobrażałam sobie dnia bez wpisu.

Powinnam wziąć się w garść i wysyłać CV. Powinnam ćwiczyć. Powinnam czegoś się uczyć. Mnóstwo rzeczy powinnam, a jakoś tak mnie omijają beznamiętnie. 

Jestem żałosna, bo po pracy marnuję się w marazmie. Oglądam na jutubie, jak ludzie tańczą na lodzie, wyginają się niczym węże, śpiewają i robią śmieszne filmiki na temat otaczającej nas rzeczywistości. Ratują zwierzęta, a ja nawet siebie nie potrafię uratować przed marnowaniem się. Bezrobocie, depresja coś we mnie zmieniły bezpowrotnie. To jest jak taka plama, której się nigdy nie spierze ani niczym nie załata. To jest coś, co sprawia, że na świat patrzy się inaczej, jakby głębiej. I ta głębia przeraża najbardziej.

Ludzie traktują pracę jako coś normalnego, co jest zawsze. A ja wiem, że pracę można stracić z dnia na dzień - i już nie mieć nowej. Ludzie wiele rzeczy traktują jako coś normalnego, co jest zawsze. A tak naprawdę z dnia na dzień można stracić je wszystkie. 

Ludzie w pracy przejmują się kolorem czyjegoś swetra lub tym, że sprzątaczka niedokładnie odkurzyła. Ja mam to w dupie, bo to są nieistotne pierdoły. Czuję zadowolenie, że w ogóle mam pracę biurową i że jest takie moje miejsce, którego sprzątaczka może nie dosprzątać. A ktoś inny może do niego przyjść w niemodnym swetrze. 

Ludzie narzekają, że ich dom jest zbyt ciasny, w nieciekawej okolicy, że sąsiedzi nie tego. A ja na ich miejscu cieszyłabym się, że w ogóle mam jakiś dom. Dom, w którym mogłabym czuć się swobodnie i u siebie. Dom, w którym ściany chronią przed wiatrem, a na głowę nie leje się deszcz. Własne ciepłe łóżko, własny kąt i odrobina prywatnej przestrzeni. Istnieją tacy, którzy nie mają nawet dachu nad głową i własnego łóżka, a przetrwać jakoś muszą. Jeżeli jest gdzie spać i co jeść, to już jest bardzo dużo.

Teraz po mieszkaniu ktoś się kręci, najpewniej któryś ze współlokatorów. Chciałabym wynająć kawalerkę, mieć własny kąt i święty spokój, ale to niemożliwe. Zbyt niska pensja, zbyt duże koszty - innymi słowy: samo życie. 

Są tacy, którzy mają ten święty spokój i nie muszą się użerać z obcymi ludźmi we wspólnej kuchni, przedpokoju, łazience. Z drugiej strony są też tacy, którzy na co dzień muszą dzielić nawet pokój z obcymi, nie tylko przestrzeń publiczną mieszkania. No i są również ci wspomniani już wcześniej, którzy nie mają nawet kawałka dachu nad głową. Zawsze zdarzy się ktoś, komu można zazdrościć, jak również ktoś, od kogo jednak ma się lepiej.

Tak samo zawsze jest ktoś, kto robi więcej, jak również ktoś, kto robi mniej. Ludzie mają po 3 prace, a ze mnie wystarczająco już soki wyciska ta jedna. Nie jest powiedziane, że jak ktoś ma 3 prace, to mu taki napięty grafik i maksymalnie wypełniony czas służy lub pomaga w rozwoju. Może być tak, że prędzej wykańcza - zależy od człowieka. 

Może ja już taka jestem, że lubię czasem introwertycznie zwinąć się w kołderkę i odpocząć od ludzi. Może gdyby nie to, już dawno oszalałabym i z frustracji gryzłabym ściany. A ja lubię te swoje cztery ściany.

Komentarze

  1. Nie jesteś żałosna, nic a nic. Jesteś człowiekiem, masz prawo mieć lenia, masz prawo być smutna, dziecinna, radosna, masz prawo popełniać błędy. Ja straciłam motywację, też na jakiś miesiąc, albo i dłużej. Kurcze ciężko było mi się z tego podnieść. Wszystko rzuciłam, pojechałam nad morze i to dzięki przyjaciółce, to mi pomogło. Nic nie można brać na pewniaka. W tych czasach chyba tylko głupcy biorą pracę na pewniaka. Ja się o swoją boję, sprzątam, a wiesz, jak tam lubię pracować. Zagrozili, że nas wywalą, bo jesteśmy za drodzy, zaś to samo. Ostatnio jednak usłyszeliśmy, że zostajemy. Tylko ten stres, raz tak raz inaczej gadają, a my się stresujemy. Sprzątam i cieszę się tym, bo nie każdy ma taką fajną ekipę, starsze kobietki, które radują od momentu wejścia na zakład. Nic nie można brać za pewniaka, dlatego trzeba cieszyć się z teraz, z tego dobra, które już posiadamy, a tego więcej niż myślimy. Jeśli Ty nie osiągniesz celów, to nie wiem kto. Wiesz, ja totalnie w Ciebie wierzę. Zawsze piszesz tak mądrze. Wstaniesz, a zawinąć się pod kołderkę, czy to złe, nie. Nie jest to wyścig, kto ile zrobi w ciągu dnia. Ważne czy doceniamy, co posiadamy i ważne, że się szczerze staramy. Wyścigi są dla tych nieświadomych życia...choć każdy ceni tam swoje... Jeny zaraz Ci powieść napiszę. hehe Inspirujesz mnie, robisz to, pamiętaj. :) Totalnie w Ciebie wierzę i cenie! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielu ludzi miewa momenty jak Ty. A nawet tak żyje. Ja też tak mam. Co więcej, mam identyczne myśli i spostrzeżenia. Ważne jest, żeby sobie to uświadomić. A potem... to już zależy od ambicji. Albo dalej kołderka i co będzie to będzie, albo... droga do wyznaczonego celu. Wolna, szybka, ale zawsze jakaś ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.