Przytul się do swoich oczekiwań

Jak ludzie to robią, że są szczęśliwi? W jaki sposób osiągają i czują to coś? Kiedy jestem z psem w lesie, to mam świadomość, że mojego psa kiedyś nie będzie, za jakiś czas nie będzie może i lasu, a kiedyś też nie będzie również mnie. Wszystko przemija.

Przytul się do swoich oczekiwań

Czy byłam kiedyś szczęśliwa? Nie wiem. Kiedy kilka lat temu zadzwonili do mnie z informacją, że przeszłam proces rekrutacji pozytywnie i niebawem mam zacząć pracę, byłam rozentuzjazmowana i w euforii. Ale czy można nazwać to szczęściem? Nie wiem. Widziałam po prostu szansę na poprawę swego losu. 

Mojego psa już nie ma, a las dalej trwa. Ja też dalej trwam, ale nie wiem, co to jest szczęście. Gdy obroniłam pracę licencjacką, później magisterską, i gdy zdawałam egzaminy - byłam dumna z siebie i pełna nadziei na lepszą przyszłość. Ale czy można nazwać to szczęściem? Nie wiem. Widziałam po prostu szansę na poprawę swego losu. To taki rodzaj entuzjazmu i dumy z tego powodu, że własnymi siłami zdobyłam plusik na przyszłość.

Problem polega na tym, że ta wyczekiwana przyszłość nigdy nie nadeszła. Zostałam więźniem własnych urojeń, które nazwałam szumnie przyszłością. A przyszłość nie istnieje, po prostu każdy płynie z prądem. Każdy z nas na swój sposób dostosowuje się do warunków i otoczenia, w którym przyszło nam żyć. Nie wiemy, co przyniesie jutro. Może wybuchnie wojna i wszystko szlag trafi? Może to wszystko, czym każdy z nas się zajmował albo nie zajmował, nie będzie mieć już żadnego znaczenia?

Pokończyłam szkoły, studia, kursy, porobiłam staże - i co z tego? Nic. Teraz to bez znaczenia, nikogo to nie obchodzi. W podstawówce ładnie czytałam, rozwiązywałam zadania z dwiema niewiadomymi, a z rosyjskiego nauczyłam się perfekcyjnie wierszyka. I co z tego? Nic. Nikogo to dziś nie obchodzi i nie ma żadnego znaczenia. Rozwiązywałam zadania z dwiema niewiadomymi, a nie wiedziałam jeszcze, że życie to jedna wielka niewiadoma. Nikt nie wie, co będzie mieć jutro znaczenie.

W chwili obecnej niesamowicie wkurwia mnie współlokator, który słucha głośno muzyki - mimo iż jest trzecia w nocy. W tej chwili ma to dla mnie znaczenie, a za rok nawet nie będę wiedziała, czy on w ogóle żyje, a on nie będzie mnie w ogóle kojarzył. Za rok mogę być bez pracy i mieszkać zupełnie gdzie indziej.

Człowiek przejmuje się pracą, szkołą, terminami, no i oczywiście tym, co ludzie powiedzą. A tak naprawdę w pewnym momencie uświadamiasz sobie, że ludzie wcale o tobie nie mówią i nic a nic ich nie obchodzisz. A jeśli nawet coś mówią, to po kilku latach i tak nikt nie będzie o tym pamiętał. Będziecie już w innych punktach tego globu.

Chyba nigdy nie umiałam odczuwać szczęścia, radości. Nie wiem, czy coś jest w stanie dać mi szczęście, radość. Wszystko jest ulotne, przelotne i przemijające, a ja o tym wiem. To, kim jesteśmy dziś, jutro nie będzie mieć żadnego znaczenia. Jak więc cieszyć się czymś, co wiadomo, że zniknie? I jak mam cieszyć się, gdy odczuwam permanentny niepokój i lęk? Lęk przed tym nieznanym czymś, co miało być przyszłością.

Komentarze

  1. Anonimowy21:16:00

    Człowiek żyje w świecie według zasad które sam wymyślił, zasad i norm według których należy skończyć szkołę, studia - czytaj zjeść kanapkę z masłem, a co poniektórzy kanapkę z masłem i wędliną.
    Normy według których, żeby być postrzeganym za "normalnego" w społeczeństwie należy wziąć ślub i dalej mieć także dzieci. W skrócie życie to odhaczanie checklisty jak przy starcie samolotu pasażerskiego albo wbijanie levela w pokemonach.
    Pytanie czy wbijanie kolejnego poziomu ma jakiś sens? W mojej opinii, (chyba) podobnie jak Ty odczytuję że to wszystko to ułuda, początkowa radość z osiągnięcia kolejnego poziomu szybko przemija gdy się orientujemy, że w następstwie będzie coraz trudniej. Każda gra się kiedyś kończy lub nudzi, podobnie jak życie które przeżywamy.
    Na końcu zadajemy sobie pytanie czy warto było się starać, czy warto było się poświęcać.
    Ludzie poza do standardowej checklisty dodają sobie dodatkowe poziomy do zdobycia potocznie nazywa się to marzenia. Na marzenia można patrzeć jak na bardziej świadome poszukiwanie sensu, jednak podobnie jak w przypadku standardowej listy ich osiągnięcie da krótkie chwile czegoś co nazywamy szczęściem, które jednak szybko przeminie.
    Marzymy żeby być piękni i bogaci. Uroda przemija, bogactwo szczęścia nie daje, nie ma znaczenia.
    Te rozważania sprowadzają się do jednego, że wszystko jest gówno warte.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.