Dobra noc: komputer, koc

Niedziela wieczór to zawsze ciężki czas. Koniec weekendu, następnego dnia poniedziałek. Jutro będą znowu mnie sprawdzać, testować, czy się nadaję na stanowisko, tłumaczyć, przyuczać, wytykać błędy sprzed tygodnia czy dwóch. Muszę być cały czas czujna i maksymalnie skupiona. Dadzą mi coś nowego albo coś, co już znam. Zrobię dobrze albo zrobię źle. Maksymalne skupienie, wzmożona czujność, żadnego zamyślania się nawet na chwilę.

Dobra noc: komputer, koc

Niedziela wieczór - i coś ucieka, coś się kończy. Ten weekend był leniwy i introwertyczny, ale i tak go szkoda. Jak zawsze, jak każdego weekendu. Kończy się weekend, kończy się tydzień i jest ta świadomość, że kolejny tydzień dokądś uciekł. Dokąd? W niebyt i w zapomnienie. Nie ma go już i już go nie będzie. Zaczyna się nowy.

Czerwiec uciekł, uciekł lipiec, uciekła połowa sierpnia. Za chwilę zacznie się jesień i problemy z ogrzewaniem, a raczej z jego brakiem. Liście spadną z drzew, zapomniane.

Niedziela wieczór - i towarzyszące temu uczucie smutki, pustki. Takiej pustki nie samej dla siebie, ale takiej ze świadomością, że coś jutro trzeba. Trzeba będzie rano wstać, rano się ogarnąć, rano wyjść. Trzeba coś udowadniać światu przez cały czas. 

Zajętość i skupienie przez określony czas, a później powrót do tego czegoś, co dla właścicieli jest domem, a dla mnie kątem do spania. Musiałam zmienić kapcie, bo ponoć tamte są tupiące. Ogólnie dla właścicieli jestem zbyt tupiąca, zbyt widoczna i zbyt używająca pralki raz w tygodniu. Dla nich najlepszy lokator to taki, którego nie ma, nie widać go, nie słychać, a kasa spływa magicznym sposobem. Półka w lodówce? A jeszcze czego! Szafka w lodówce? No bez żartów! Lokator ma być niewidoczny i maksymalnie cichy. Ma pokój, niech się cieszy. Mógł dostać wannę do spania albo namiot.

Wpakowałam się w gówno, wkopałam się równo. Szukałam czegoś na szybko i miałam ci ja pecha. Jeżeli mnie zatrudnią, będę musiała poszukać czegoś nowego. Miałam nawet upatrzone pewne lokum, ale jak przeczytałam umowę i liczne ewentualne dopłaty oraz kary, to już mi się odechciało. Z torbami pójdę, a już sam w sobie ten pokój do tanich nie należał. Cóż, jak już wspomniałam w jednym z wcześniejszych wpisów, właściciele mieszkania nie są żadnymi przyjaciółmi ani kolegami i walczą o swoje, aby wyrwać z lokatora maksymalnie jak najwięcej kasy. Gdy w grę wchodzi kasa, nie ma sentymentów. Jeżeli ktoś umieszcza w umowie jakieś dziwne informacje o ewentualnych dopłatach, to nie umieszcza ich bez powodu. Po doświadczeniach z poprzednimi właścicielami teraz wiem to na pewno. Przeczytałam tę umowę i już wiedziałam: ja się pod tym nie podpiszę, nie ma bata. Zbankrutuję, jeśli to wszystko będzie egzekwowane.

Jest północ, więc właściwie nie wiadomo, czy to już poniedziałek rano czy może jeszcze niedziela wieczór. To jest taki stan pomiędzy.

Komentarze

  1. Masakra z tym mieszkaniem. Mam nadzieję, że w końcu trafisz lepiej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.