Antymaseczkowcy są zarażeni wirusem skrajnego egoizmu

Smutno mi jakoś, ale to chyba z różnych powodów. Nie mam już pracy, czeka mnie przeprowadzka z powrotem do domu rodzinnego i z jednej strony fajnie, bo nie cierpię tego dziwnego miejsca, w którym jestem teraz, a z drugiej strony wolałabym być choć po części na swoim, namieszkałam się wcześniej w domu rodzinnym. Nikt nie czyta mojego bloga, wieje tu pustkami i w zasadzie to sama jestem za to odpowiedzialna, bo odkąd powstał, to za bardzo go nie reklamowałam, prawie w ogóle. Jakby tego było mało, to u mnie w pokoju coś chyba zdechło, bo śmierdzi niemiłosiernie. Szukałam przyczyny. Żarcie nieświeże wywalone, ubrania uprane, kąty przeszukane. Pojęcia nie mam, co to może być. Zaczęłam podejrzewać, że to może ja tak śmierdzę, ale myję się regularnie, więc ta przyczyna raczej też odpada. Naprawdę nie wiem, pojęcia nie mam, co to może być, skończyły mi się pomysły.

Antymaseczkowcy są już zarażeni... wirusem skrajnego egoizmu

Aż mi wstyd za siebie, że nawet nie jestem w stanie zlokalizować źródła smrodu w pokoju. Chyba pierwszy raz tak mam, że coś u mnie cuchnie, a ja nie mogę znaleźć przyczyny. Najgorzej, jak właściciele zechcą do mnie wejść z nowymi najemcami, dopiero przypał będzie. A może to naturalny zapach tego pokoju, tylko po prostu odświeżacz powietrza przestał działać?

Zapach to niesłychanie ważny zmysł. Ponoć przy covid-19 traci się smak i zapach, to najbardziej charakterystyczny objaw tej choroby. Objaw, dzięki któremu początkowo można go odróżnić od grypy i innych infekcji. Jeżeli tak, to na chwilę obecną mogę stwierdzić, że na pewno nie mam covid. Póki co... 

Ludzie lekceważą ten objaw, że to niby nic takiego. To fakt: pozornie nic takiego. Jednak do tej pory utrata smaku i zapachu kojarzyła się z jakimiś poważnymi zatruciami, np. zatrucie kadmem daje nieraz taki objaw, że kompletnie nic się nie czuje. Poza tym urazy głowy, zaburzenia neurologiczne. To raczej dość poważne schorzenia, nie mają za wiele wspólnego z "katarkiem".

Kiedyś miałam chore zatoki i nic nie czułam. Jednak to nie przyszło samo z siebie, to nie był jakiś oddzielny objaw. Po prostu nic nie czułam, bo miałam kompletnie zawalone zatoki, nie było tu przyczyny neurologicznej. W covid tracisz smak i zapach bez kataru i zawalonych zatok. To dość dziwne i z lekka przerażające. Co to jest za cholerstwo, że potrafi wpływać nawet na układ nerwowy?
 
Jeżeli objaw neurologiczny nie przekonuje ludzi, że covid to nie jest zwykły "katarek", to ja już nie wiem. Podejrzewam, że nawet stosy trupów na ulicach by ich nie przekonały, że to poważny wirus. Stwierdziliby, że zmarli widocznie mieli choroby współistniejące i tyle. 
 
Covid nie zabija? Być może nie, ale HIV właściwie też nikogo nie zabił, zabijają choroby towarzyszące wirusowi HIV. Nie każda choroba zabija, a mimo to bywają takie, których należy się wystrzegać mimo świadomości, że przecież przeżyjesz.
 
Najciekawsze jest to, iż ludzie uznają, że jak ktoś przechodzi chorobę bezobjawowo, to jest dobrze i nic się nie dzieje. Zupełnie tak, jakby był zdrowy. Tyle, że jest trochę chorób, które nie dają objawów, a wyniszczają organizm od środka, np. WZW, HIV, a nawet jaskra. Jaskra początkowo też nie daje żadnych objawów, po prostu stopniowo zawęża się pole widzenia, aż następuje widzenie lunetowe. Nadciśnienie w części przypadków też nie daje objawów. Później lądujesz na pogotowiu z podejrzeniem udaru i jesteś w szoku, że jakim cudem masz nadciśnienie, skoro do tej pory nic na to nie wskazywało. 

Choroba nie zawsze polega na tym, że jesteś zdrowy, zdrowy, a później nagle masz wyraźne charakterystyczne objawy, które od razu widać i od razu zauważasz. Część chorób jest podstępna i atakuje znienacka. Niszczy organizm od środka, a ty nawet o tym nie wiesz. Żyjesz sobie spokojnie i nie masz bladego pojęcia, że coś cię od środka atakuje, że coś jest nie w porządku. Orientujesz się albo przypadkowo na badaniach albo jak już jest naprawdę nieciekawie. 

Kto to może dziś wiedzieć, jakie skutki będzie mieć SARS 2 na dłuższą metę? To jest zupełnie nowy wirus i nikt nie wie, co będzie się działo z zakażonymi za 5 lat, czy wirus nie zostawi im jakichś pamiątek w organizmie. Jest wiele chorób, które wprawdzie śmiertelne nie są, ale potrafią skutecznie obrzydzić życie i uniemożliwić na różne sposoby normalne funkcjonowanie. Ludzie lekceważą choroby zakaźne, ponieważ do tej pory żyliśmy w bezpiecznych epidemicznie czasach. Tyle, że te czasy musiały się kiedyś skończyć. Sielanka nie trwa wiecznie.

Były epidemie dżumy, cholery, ospy, hiszpanki, teraz przyszła kolej na zmutowanego koronawirusa z Chin. I tak 100 lat bez większej epidemii to jest niezły wynik.

Antymaseczkowcy są już zarażeni... wirusem skrajnego egoizmu

Ludzie uważają, że jak nie dostajesz drgawek i ekstremalnej gorączki na środku ulicy, to epidemii nie ma i choroby nie ma. Utrata zapachu, smaku? Eee tam! Tyle, że nagła całkowita utrata smaku i zapachu zazwyczaj świadczy o tym, że coś poważnego dzieje się w organizmie. Może nie umrzesz jutro w męczarniach, ale będziesz mieć powikłania, które poważnie utrudnią ci życie.

Być może jestem z lekka przewrażliwiona i SARS 2 to rzeczywiście nic groźnego. Kolejny koronawirus, jakich wiele... Nawet, jeśli tak jest, to co komu szkodzi przestrzeganie reżimu sanitarnego? Co komu szkodzi założyć maseczkę, wydezynfekować ręce, nie leżeć na plecach ludziom w kolejce? Przecież to nie jest wielkie poświęcenie. Maseczki, dezynfekcja i dystans powinny być normą w cywilizowanych krajach. To jest coś, co powinno wejść w krew i powinno funkcjonować zawsze, nie tylko z okazji epidemii.

Nawet jeżeli po jakimś czasie okaże się, że to wszystko to był nadmiar ostrożności, to nadal: co to komu szkodzi? Co komu szkodzi maseczkę lub przyłbicę założyć do sklepu czy autobusu? Co komu szkodzi ręce wydezynfekować lub założyć rękawiczki jednorazowe? Przecież to nie jest nic wielkiego, żaden heroiczny wyczyn. To powinien być standard, bo im mniejsze rozprzestrzenianie chorób zakaźnych, tym lepiej. 
 
Ludzie twierdzą, że nie mogą nosić maseczek, bo się w nich duszą i takie tam. Załóżmy, że to prawda: istnieją jeszcze przyłbice. Nie chcesz nosić maseczki, to załóż przyłbicę. Są nawet takie mini-przyłbice, na same usta i nos. Też niedobrze? W takim razie to jest już szukanie wymówek i zwykłe wygodnictwo połączone z niczym nieograniczonym egoizmem.

Dezynfekcja wysusza ręce - no dobra, to używaj kremu do rąk. Też nie bardzo? W takim razie to już jest kolejne szukanie wymówek, żeby tylko nie przestrzegać podstawowych zasad higieny w przestrzeni publicznej. 

Nie wiem, z jakiego powodu zwykłe zasady higieny w przestrzeni publicznej stanowią dla niektórych tak ogromny problem i wyzwanie nie do przebrnięcia. Przecież to naprawdę jest bardzo proste! Wchodzisz do autobusu i zakładasz maseczkę. Wchodzisz do sklepu i zakładasz maseczkę. Dotykasz koszyka, produktów, więc dezynfekujesz ręce. Możesz nawet założyć jednorazowe rękawiczki, a po zakupach wyrzucić je do kosza. W galeriach i w niektórych większych sklepach przy wejściu są automatyczne dozowniki z płynem dezynfekującym: wystarczy podstawić ręce, a później wetrzeć płyn. Zajmuje to kilka sekund. Założenie maseczki również zajmuje sekundy, bo nawet nie minuty.

Antymaseczkowcy przerażają mnie nie na żarty. To już nie jest śmieszna grupa fejsbukowa jakichś nawiedzonych madek, z której ubaw ma cały internet, ale właściwie w niczym one nie zagrażają. Ot, takie tam zabawne dziewczynki robiące makijaż niemowlakom. Antymaseczkowcy są groźni. Mogą roznosić wirusa i nic sobie z tego nie robią. Nie noszą maseczek, bo nie i już, inni ludzie ich nie obchodzą. Dla nich liczy się tylko jakieś wyimaginowane poczucie wolności, jakaś urojeniowa walka z systemem. Niech lepiej powalczą z politykami przyznającymi samym sobie podwyżki i nagrody, będzie wtedy więcej pożytku. 
 
Tak naprawdę to politycy mają gdzieś, czy jeden z drugim noszą maseczki czy nie noszą. Byleby im kasa się zgadzała. Politycy maseczek ani przyłbic nosić nie muszą, gdyż wiedzą, że i tak będą mieli zapewnioną najlepszą z możliwych opiekę medyczną. To nie to, że politycy nie wierzą w wirusa, oni wierzą. Tyle, że wierzą też w ewentualną opiekę medyczną nad nimi. Zwykły szary człowiek na taką liczyć nie może, więc zakładać maseczki i do dezynfekcji przystąp!

Być może niedługo modne stanie się powiedzenie: a twoja stara nie nosiła maski w czasie epidemii! Albo: twoja stara nie dezynfekuje rąk po wejściu do galerii! Tak naprawdę to rzeczywiście jest obciach i to niemały. Brak maski, maska na brodzie, przyłbica na czole, ścisk w kolejce na mięsnym - czasami boję się, że to jest prawdziwy obraz Polski. Polski brudnej, prymitywnej, ograniczonej umysłowo, zacofanej i egoistycznej. Przykre, bo to mój kraj.

Komentarze