Dlaczego niektórzy boją się maseczek?

Zauważyłam, że niektórzy ludzie mają jakąś dziwną skłonność do zaprzeczania istnieniu niektórych zjawisk, prawidłowości, zdarzeń - tylko z uwagi na fakt, że sami ich nie doświadczyli. Coś się zdarzyło, coś istnieje, ktoś kiedyś tego doświadczył? Nie, niemożliwe, mnie to się przecież nigdy nie przydarzyło! Ani ludziom w moim otoczeniu.

Dlaczego niektórzy boją się maseczek?

"Bezrobocie? Niemożliwe! Ja znalazłem pracę, kolega z pracy znalazł pracę, więc jakie bezrobocie? Niemożliwe! Koleżanka z pracy też ma pracę! Chcieć to móc, trzeba się starać po prostu i tyle. Pracy wszędzie pełno dla każdego, wystarczy poszukać. Albo se można za granicę wyjechać. Kumpel tak zrobił i do dziś tam mieszka, ale najłatwiej to narzekać."

"Smog? Niemożliwe! U nas na wsi żadnego smogu nigdy nie było. Wymyślili coś i wmawiają ludziom głupoty, żeby sprzedawać oczyszczacze powietrza i zmuszać ludzi do wymiany pieców. Jakoś nie słyszałem, żeby ktoś od tego smogu szedł i umarł na ulicy. Wszyscy jakimś cudem żyją, więc to tylko wymysł."

"Epidemia? Panie, jaka epidemia?!? Jakoś trupów na ulicach nie widać, więc jaka epidemia? Ja nie zachorowałem ani nie znam nikogo, kto by zachorował. Ja zdrowy, rodzina zdrowa, znajomi zdrowi, a tu mi jakąś epidemię wmawiać będą media zakłamane! Poza tym koronawirus to on był i przedtem!"

Ciężko uwierzyć, że ludzie mogą być aż tak ograniczeni i zamknięci w swojej bańce i że aż tak mogą nie zwracać uwagi, co się dzieje dookoła. To logiczne, że w dużym mieście i bogatym regionie bezrobocie jest o wiele niższe lub nawet nie ma go wcale. Logiczne też, że jeden ma taki start, a drugi inny, jeden nadaje się do takiego zawodu, inny do innego, jeden ma taką sytuację, drugi inną - wymieniać można w nieskończoność. Ludzie nie są tacy sami i jedna osoba w danej pracy odnajdzie się i przywyknie, druga nie. Tak samo jest ze smogiem: to logiczne, że na wsiach go nie ma ze względu na o wiele większe przestrzenie, brak wysokich budynków i obecność okolicznych lasów. Za to w dużych miastach bez wątpienia jest. To prawda, że ludzie od niego nie padają na ulicy, jednak to nie znaczy, że syf w powietrzu nie ma żadnego wpływu na zdrowie. Najpierw się tego nie odczuwa, ale ten cały syf zbiera się w organizmie i za kilka czy kilkanaście lat mogą być tego efekty. Jeden spacer w smogu raczej nie zaszkodzi i prawdopodobnie nie wywoła żadnych zmian, jednak kilkanaście takich spacerków jednego roku i kilkanaście lub kilkadziesiąt spacerków następnego roku już mogą zostawić trwałe ślady. Nie wierzę, żeby ciemna smogowa chmura na dłuższą metę nie zostawiała żadnych poważnych zmian w organizmie. Ostatniej zimy mieliśmy spore szczęście, bo było bardzo wietrznie, ale nadchodząca zima znów może być mało wietrzna i znowu ten syf będzie wisieć w powietrzu - tak, jak 2 i 3 lata temu.

Teraz liczba zjawisk, którym można zaprzeczać, powiększyła się o jedno: pojawiła się epidemia. A wraz z epidemią pojawili się zwolennicy teorii spiskowych i niebezpieczni antymaseczkowcy. 

Wiele lat temu nie było toalet, a gdy nagliła potrzeba fizjologiczna, chodziło się za stodołę. I tak ludzie żyli przez wiele lat. Później, mniej więcej w latach 50-tych, pojawiły się wychodki, czyli kible na podwórzu, tzw. sławojki. Istniała wtedy grupa ludzi, która nie rozumiała, czemu już nie chodzi się za stodołę, tylko do jakiegoś osobnego pomieszczenia. Uważali, że to zwykłe wielkomiejskie wymysły i nikt im nie będzie dyktował, jak mają żyć. Pamiętam, jak kiedyś w telewizji w jakimś programie regionalnym pokazywali takiego dziada starego z zacietrzewioną miną, który z oburzeniem grzmiał, jak to teraz się poprzewracało tym młodym w głowach, że oni (ci okropni młodzi) kanalizację muszą mieć, łazienki w domach i inne dziwne wynalazki. Kiedyś to się normalnie za stodołę chodziło! Jego rodzice chodzili za stodołę, on chodził za stodołę, a tera kibli się w domach wszystkim zachciewa, tacy wygodniccy się zrobili. 

Kanalizacja, kible w domach - normalnie w dupach się tym ludziom poprzewracało, co nie? W głowach, w dupach, wszędzie się poprzewracało, się zachciewa nie wiadomo jakich luksusów. Co ci młodzi, to ja nawet nie wiem.

Oburzony dziad z telewizji nie rozumiał, że po prostu... świat się zmienia. To ma nawet swoją nazwę: postęp cywilizacyjny. W średniowieczu wylewali odchody przez okno, na początku ubiegłego wieku chodzili za stodołę, po wojnie mieli wychodki, a kilkadziesiąt lat po wojnie pojawiły się kible ze spłuczkami i to w domach. To jest właśnie postęp cywilizacyjny.

Teraz nikt już nie wyleje na ciebie odchodów przez okno - no chyba, że jest mocno chory psychicznie. Dawniej wylewanie szczynów przez okno było normą, dzisiaj byłoby niedopuszczalne i na tym polega postęp. Społeczeństwo się zmienia, dojrzewa, dostrzega więcej i więcej rozumie. Ewoluuje.

Zawsze, gdy pojawia się coś nowego, co ma ułatwić życie, to niemal natychmiast pojawia się jakaś grupa ludzi, której ta zmiana przeszkadza. Negują nową rzeczywistość i nową normalność, każdy jej przejaw.

Transfuzja krwi, sekcja? Teraz ciężko uwierzyć, ale na początku Kościół opowiadał się przeciwko sekcjom zwłok, szczepieniom ochronnym, transfuzjom, przeszczepom i badaniom prenatalnym. Dziś normalne sprawy, niegdyś powód do oburzenia i kontrowersji.

Jeszcze w latach 80-tych urodzenie nieślubnego dziecka to był prawdziwy skandal. Dzisiaj jest to norma i nikt się temu nie dziwi. I dobrze. Co za różnica, czy dziecko jest z małżeństwa czy nie? Dziecko to tylko dziecko.

Świat się zmienia, ale nie wszyscy przyjmują to do wiadomości

Teraz mam takie wrażenie, jakbym w pewnym sensie cofnęła się w czasie i oglądała program regionalny ze starym dziadem oburzającym się, że młodzi jakieś dziwactwa wymyślają.

Wprowadzono nakaz noszenia maseczek. I dobrze. Każdy powinien nosić maseczkę w zamkniętym pomieszczeniu lub w tłumie ludzi. Dzięki temu zapobiega się rozprzestrzenianiu chorób zakaźnych przenoszonych drogą kropelkową. Logiczne? Logiczne, ale oczywiście każda zmiana - nawet ta na lepsze - musi mieć przeciwników. No bo przecież kiedyś to, kurła, było, a teraz już nie jest.

Nawet jeśli chiński koronawirus jest do przeżycia, to czy naprawdę trzeba go teraz na siłę przeżywać, bo jeden z drugim nie noszą maseczek? Poza tym istnieje szereg innych wirusów i bakterii przenoszonych drogą kropelkową czy jak kto woli: wietrzną. Choćby właśnie ospa wietrzna. Ja nie przechodziłam i teraz mogłaby się dla mnie źle skończyć, podobnie jak odra i inne choroby wieku dziecięcego. A czy grypa to taka fajna sprawa? Nie sądzę. Nawet norowirus wywołujący grypę żołądkową również przenosi się przez powietrze. 

Ja uważam, że maseczki to wyraz postępu cywilizacyjnego i oznaka ewolucji społeczeństwa w kierunku zdrowia i zapobiegania rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych. Jak dla mnie maseczki powinny zostać również po epidemii SARS. Dzięki temu ani ja na nikogo nie chucham swoimi wyziewami ani nikt na mnie nie chucha. Jest tylko jeden problem: antymaseczkowe jełopy.

Wchodzę do przychodni, patrzę, a tam prawie wszyscy w poczekalni maseczki pod nosami. Ludzie, serio? Ale to nie wszystko. Niektórzy to już taka olewka, że mają maseczki na brodach, a kilka osób w ogóle już sobie weszło bez. I stoi taka antymaseczkowa karyna obok mnie, a skąd ja mam wiedzieć, czy ona nie roznosi SARS albo czego innego? Kiedyś jeszcze personel zwracał uwagę, a teraz najwyraźniej skapitulowali. Ja siedzę w maseczce, żeby ludzi nie zarażać, a ludziom jest wszystko jedno, czy zarażają czy nie, mają gdzieś moje zdrowie. Egoizm czysty i tyle. 

Nie wiem, czemu ludzie mają taki problem z tymi maseczkami. A właściwie wiem i sama sobie odpowiedziałam w akapicie powyżej: ponieważ są cholernymi egoistami i nie obchodzi ich życie ani zdrowie innych. 

To smutne, że istnieją ludzie, którzy wolą żyć w ciemnej dupie, pluć na siebie nawzajem w miejscach publicznych, chuchać na siebie w autobusach, przychodniach, sklepach. I nie wytłumaczysz takiemu antymaseczkowemu przygłupowi, że można żyć lepiej, higieniczniej, bezpieczniej. Jak ten dziad z telewizji krytykujący kanalizację w mieszkaniach: a po co to, a na co to, a poprzewracało się w głowach. "Pana, przeca dawniej tego nie było i ludzie jakoś żyli, pana!" No pewnie, że żyli. Tak samo, jak żyli w jaskiniach i tak samo, jak żyli bez prądu, bez praw pracowniczych, bez ubezpieczenia zdrowotnego, bez wygodnych ciuchów i bez pralek. Bez prawa do głosowania - tylko dlatego, że urodzili się z innymi narządami rozrodczymi lub bez prawa do wykształcenia - tylko dlatego, że urodzili się jako nieślubne dzieci, przykładem Leonardo da Vinci. 

Dlaczego niektórzy boją się maseczek?
 

Wtedy też żyli ludzie - tacy sami, jak my teraz. I też byli tacy, którzy chcieli się rozwijać i tacy, którzy woleli żyć w ciemnej dupie, bo "kurła, kiedyś to było, a tera się ludziom poprzewracało i chco, panie, nie wiadomo czego!". No chcą, chcą. Lepszego, bardziej godnego życia, jeżeli tylko jest ono w zasięgu ręki. Ja wolę sikać do kibla w domu i spuszczać wodę niż robić za stodołą, taka już jestem. Jeżeli nie będę mieć wyboru, to wysikam się i za stodołą, ale jeżeli mam wybór, to wolę wysikać się bardziej komfortowo, taka już jestem. Jeżeli mogę mieć lepiej, to wolę mieć lepiej.

Ciężko w to uwierzyć, że mimo tych zmian w społeczeństwie, które zaszły ostatnio, istnieją jednak ludzie, którzy wolą, gdy inni na nich chuchają i tłoczą się. Gdy na nich plują w tłumie obcy ludzie i zarażają swoimi wydzielinami. Aż tak bardzo są przeciwko postępowi, że wolą się narazić nawet na wyziewy obcych ludzi niż przyznać, że maseczki i przyłbice są w porządku. Niektórzy nawet krytykują płyny i żeli do dezynfekcji rąk, a wydawałoby się, że dezynfekcja rąk powinna być naturalną i odruchową czynnością każdego normalnego człowieka. 

Podejrzewam, że miną lata zanim prymitywne tępaki pojmą, że nowa higieniczna rzeczywistość jest ok i nie trzeba jej się bać ani negować jej istnienia. Póki co będą powstawać różne dziwne grupy na fb w stylu: jejku, jejku, maseczki takie złe. Ta... Za to chorowanie na choroby zakaźne bardzo "fajne".

Starzejesz się, a świat nie

Niektórzy nie przyjmują do wiadomości, że świat się zmienia, a społeczeństwo ewoluuje. Nie wiem, z czego ta niechęć do zmian wynika. Może tak naprawdę powód jest całkiem prozaiczny: kiedy przyznasz, że świat się zmienił, to musisz też przyznać, że się starzejesz i nigdy już nie będzie tak, jak było. Starzejesz się, a świat idzie naprzód - z tobą czy bez ciebie. Młodości nikt na siłę nie zatrzyma, każdego dnia stajemy się coraz starsi, za to świat staje się coraz bardziej inny. Nawet, jeśli pozornie wciąż jest taki sam.

Taka jest już kolej rzeczy... Starzejesz się, a nienoszenie maseczki i nieużywanie płynu do dezynfekcji tego nie zatrzyma. To tylko próba pozostawienia na siłę rzeczywistości, w której jeszcze było się młodym. Szkopuł w tym, że ta próba zawsze będzie nieudana, bo czas zawsze będzie płynąć, a postęp zawsze wygra z tym, co było niewygodne, niekomfortowe, czasochłonne lub niezdrowe.

Komentarze

  1. nie którzy nie wierzą w koronawirusa, są egoistami i to efekty

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.