Dzisiaj to jutro, które było wczoraj

Nie mogę uwierzyć, że jest już połowa września. To niesprawiedliwe, bo niedawno był czerwiec, najpóźniej lipiec. Teraz jest połowa września, lato minęło. Niedługo będzie jesień, która też szybko minie. Zawsze najbardziej lubiłam październik, natomiast najmniej listopad. W październiku jest kolorowo, zaś w listopadzie przez większość doby jest ciemno, a dni są szare i nieraz mocno chłodne lub deszczowe.

Dzisiaj to jutro, które było wczoraj

Gdybym miała wehikuł czasu, to przeniosłabym się do wakacji 2003, 2012 lub 2014 - to wtedy były najfajniejsze wakacje w życiu. Wakacje 2015 były niezbyt ciekawe: nigdzie nie wyjeżdżałam, nie miałam pracy, nic nie robiłam i ogólnie średnio. Aż nie miałam co zrobić ze sobą. Ogólnie w życiu rzadko wyjeżdżałam dokądś na wakacje, ale mimo że nie wyjeżdżałam, to coś tam starałam się robić: praca, nauka, takie tam. Jednak wtedy przeszłam samą siebie: nigdzie nie wyjechałam, nie uczyłam się, nie pracowałam. Później to się zmieniło, ale może jeszcze kiedyś w życiu będzie tak nieciekawie, tego nie wiem.

Ludzie dziwią, jak można nie wyjeżdżać nigdzie na wakacje. Widocznie można. Jak się nie ma kasy, to się siedzi w domu. Można się przyzwyczaić i do tego. Wakacje to luksus, nie trzeba go doświadczać co roku. Nie trzeba nawet i co kilka lat. Jak ktoś ma kasę, to niech sobie podróżuje, ale niech nie wmawia wszystkim dookoła, że to norma. Żeby podróżować, trzeba mieć za co. Oczywiście można oszczędzać, tyle że oszczędzać też trzeba mieć z czego. Jeść coś trzeba, rachunki płacić też jakoś trzeba.

Zazdroszczę ludziom, którzy mają kasę - nie będę kłamać, że nie. Jednak jeśli ktoś wyjeżdża sam dla siebie i nie robi z tego powodu do przechwałek, to mnie to nie razi. Inaczej jest, gdy ktoś rzuca tekstami typu, że jak się nie podróżuje, to się dziczeje, że dziecko trzeba zabierać za granicę, bo inaczej na jakiegoś prymitywa wyrośnie itd. Wtedy tak dosyć przykro się robi, bo jest to takie podsumowanie wszystkich ludzi, których nie stać na wojaże.

W te wakacje pracowałam i myślałam, że mnie zatrudnią na stałe, ale się przeliczyłam. Cóż, przynajmniej nie spędziłam lata totalnie bezproduktywnie.

Myślę czasem o tych wszystkich bogatych ludziach, których stać na wycieczki, podróże, własne mieszkanie, samochód, drogie ciuchy. Czy oni mną gardzą? Czy gardzą biednymi? Nieraz czytam w internecie, że jak się pracuje, to się ma, a jak nie, no to nie. Ale ja też pracowałam i też się starałam, nie jestem jakimś leniem czy patologią 500+. Zawsze się starałam i dawałam z siebie wszystko. Tak samo czytam, że jak ktoś nie może znaleźć pracy lub mało zarabia, to widocznie jest mało wart i widocznie jest beznadziejny, skoro nikt mu więcej dać nie chce. No nie wiem, nie jestem programistą 15k, ale czy to znaczy, że jestem najgorszym dnem i zerem? Może po prostu ludzi z kwalifikacjami podobnymi do moich jest zdecydowanie za dużo wobec potrzeb tzw. wolnego rynku.

Jedna baba w byłej pracy stwierdziła kiedyś, że dobrze zarabia, ale to dlatego, że jest po prostu mądrzejsza od innych i tyle. Jeśli ktoś zarabia mniej, to dlatego, że jest po prostu głupszy od niej i tyle. Jakie to proste, prawda? Ciekawe, czy gdyby się urodziła na zapadłej wsi jako dziesiąte dziecko alkoholików mieszkających w lepiance bez bieżącej wody, to tak samo by gadała i tak samo dobrze by zarabiała? Jak ktoś ma ciężko już na starcie, to niestety, ale bardzo trudno jest dojść gdzieś dalej. Ktoś, kto kompletnie nie ma wsparcia, kto jest od początku zdany jedynie na siebie i nikogo nie obchodzi, ma bardzo małe szanse, żeby osiągnąć w życiu tyle, co ktoś, kto urodził się w miarę zamożnej rodzinie w dużym mieście i nad kim od zawsze chuchano i dmuchano. Drogie kursy zagraniczne, praca w firmie tatusia, a później taki osobnik stwierdza, że zawdzięcza wszystko sam sobie. Jak ktoś ma odpowiednio wykształconych rodziców, to oni go ukierunkują, zmotywują, pomogą, wytłumaczą i - co najważniejsze - dadzą mu możliwość zdobycia doświadczenia we własnej firmie. Później ktoś taki dorasta i już nie musi się martwić brakiem doświadczenia zawodowego. Może za to głosić wszem i wobec, że wszystko zawdzięcza sam sobie, a jak ktoś zarabia mniej lub nie może znaleźć pracy, to jest zwykłym nieudacznikiem, zerem i tyle. Za mało się starał najwyraźniej.

Niektórzy ludzie nie rozumieją, że mieli po prostu szczęście w życiu. Urodzili się w rodzinie, która ich wspierała, motywowała, dla której byli ważni. Mieli miłość, wsparcie i pomoc rodziców lub rodzeństwa. I oni nie rozumieją, że ktoś, kto urodził się w rodzinie dysfunkcyjnej, już tego wszystkiego nie dostał. Istnieje też kwestia wyborów. Kiedy wybierasz np. kierunek studiów, to wierzysz, że zapewni ci on jakąś w miarę normalną pracę. To jest trochę wróżenie z fusów, bo nie wiesz, co będzie np. za 10 lat. To trochę jak z epidemią: spodziewał się ktoś, że akurat w tym roku coś takiego się wydarzy? No raczej nie. Epidemie wybuchają, ale jaka konkretnie epidemia wybuchnie, czego i kiedy, jak się będzie rozprzestrzeniać, jak będzie ewoluować - nikt tego nie wie. Wróżenie z fusów.

Jakąkolwiek decyzję podejmujesz, to do końca nie wiesz, czy to dobra decyzja. Okaże się dopiero po czasie. Cokolwiek postanowisz, to nie wiesz, czy to ci wyjdzie na dobre - efekty lub ich brak będą widoczne dopiero po czasie.

Przyszłość to teraźniejszość - tyle że taka późniejsza, której jeszcze nie znamy.

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.