Tytus Plamisty*

Miło tak położyć się w łóżeczku pod kołderką. Jeszcze milsza jest świadomość, że nie trzeba jutro zrywać się z samego rana. Takie błogie lenistwo po ciężkim tygodniu pracy po prostu mi się należy. Choć dobrze pamiętam czas, kiedy lenistwo było czymś męczącym i zamieniało się w stagnację.



Bezrobocie zmienia człowieka na zawsze, zostawia po sobie jakąś taką pustkę w duszy. Pustkę, dziurę nieestetyczną – której nie da się załatać miłością ani w ogóle niczym.

Bezrobocie zmienia punkt widzenia, zmienia zwyczaje, zmienia sposób postrzegania siebie i świata. Patrzysz w lustro i widzisz kogoś, komu w życiu coś nie wyszło. Patrzysz w lustro i widzisz siebie inaczej. Jesteś kimś innym, kimś niewidzialnym – kimś z wielką porażką na koncie. Pamiętasz siebie przed, ale to już odległy inny ty.

Coś w tobie umarło – umierało sukcesywnie wraz z każdym dniem bezrobocia. To jest taka plama na życiorysie, której nic nie wywabi.

Wyobraź sobie, że tzw. życie to tabula rasa. I nagle przychodzi ktoś i wylewa na nią coś paskudnego. To schnie i zostaje, już nikt tego nigdy nie wywabi. Nie ma takiego proszku, płynu, wywabiacza, który pozwoliłby pozbyć się tej plamy.
Reklama vizira nie kłamie: naprawdę już bielsze nie będzie.

*tekst z dn. 08/02/2019 r.

Komentarze