Wróbel wylądował*

Wysyłam CV i prawie nikt się nie odzywa. To jest tak banalne i takie wyświechtane, takie wtórne, schematyczne i wręcz do bólu typowe. Ile to już razy ten schemat był przeze mnie przerabiany?

Wróbel wylądował


Może to przez zdjęcie? Pracodawca patrzy na nie i myśli sobie: ale morda, z nią na pewno pracować nie będę! A może formułki są złe? No, ale jak by faktycznie były złe, to nikt by w ogóle nie dzwonił ani się nie odzywał. A może aplikacje jakimś cudem nie dochodzą? Taaa…

Nr telefonu z pewnością jest dobry, bo jednak raz na ruski rok ktoś zadzwoni. Może plik z dokumentem CV się nie otwiera? Sprawdziłam więc też na telefonie – otwiera się. No tak…

Ostatnio byłam na rozmowie i jedna wielka porażka. Zakres obowiązków był zupełnie inny niż ten podany w ogłoszeniu, zarobki również. Nadgodziny bezpłatne. Po co podawać zupełnie inne wymagania i obowiązki w ogłoszeniu, a zupełnie inne w realu? Aż tak są zdesperowani czy co? Kiedyś też byłam na rozmowie na pracownika biurowego, a okazało się, że to w rzeczywistości zwykły telemarketing. I to nawet chyba 2 razy mi się coś takiego zdarzyło.

Po co pracodawcy takie podchody w ogłoszeniach? Przecież jeżeli ja aplikuję na zupełnie inne stanowisko niż opisane w ogłoszeniu, to w takiej sytuacji szkoda czasu zarówno mojego, jak i potencjalnego pracodawcy. Nie mam ani chęci ani predyspozycji ani warunków, aby pracować np. w call center czy na stanowiskach stricte recepcyjno-reprezentacyjnych. Zatem w ogóle na takowe nie aplikuję. Później przychodzę na rozmowę i okazuje się, że to jednak całkowicie inna praca niż ta, na którą aplikowałam. Taka, na którą aplikacji bym nie złożyła, bo po prostu się do niej nie nadaję. Wtedy kilka godzin z życia w plecy i znowu czas zmarnowany na szukanie siedziby i na samą rozmowę. Albo kiedyś złożyłam CV i na rozmowie okazało się, że szukają tylko z prawem jazdy. A w ogłoszeniu słowa o tym nie było.

Nie wiem, znowu mnie to wszystko zaczęło męczyć – tak, jak kiedyś. Szukanie, składanie, szperanie, wysilanie się po nic. Bo później okazuje się, że to wszystko i tak nic nie warte. Ląduję w punkcie wyjścia.

*tekst z dn. 05/02/2020 r.

Komentarze