Nie jestem foliarzem, mam wątpliwości

Odkąd sięgam pamięcią, w naszym kraju chyba nigdy nie było dobrze, a przynajmniej dla zwykłych ludzi nie było dobrze. Piszę tutaj oczywiście o czasach, w których żyłam, czyli o okresie od lat 80-tych, nie o zamierzchłej przeszłości sprzed iluś tam wieków - choć i ta również nie zalicza się do mało burzliwych. Pamiętam różne niepokoje społeczne, np. słynną falę strajków z początku lat 90-tych. Chyba przez tydzień czy dwa nie chodziliśmy do szkoły, bo nauczyciele strajkowali. Strajkowały także pielęgniarki, a nawet strażacy - z tego, co pamiętam. Na szkole wisiał wielki baner z napisem: STRAJK.

Nie jestem foliarzem, mam wątpliwości

Nauczyciele postrajkowali, postrajkowali, a później zamiast podwyżek obcięli im za ten strajk z pensji. I tyle było z tych protestów.

Później w '97 roku zaistniało takie zdarzenie jak "dziura budżetowa", które zawdzięczamy formacji AWS. W '98 roku weszły w życie ich słynne 4 reformy i od tamtej pory zamiast w jednym z 49 województw mieszam w jednym z 16 województw. Małym miasteczkom wyszło to na gorsze, ale tym już nikt się nie przejmował. Pojawiły się też kasy chorych i limity przyjęć do lekarzy. Nie wiedziałam, czy będę zdawać starą czy nową maturę, zdania między politykami były podzielone. Ostatecznie stanęło na tym, że kto został poddany kształceniu starym systemem, ten zdawał starą maturę. No i ja zdawałam starą. Na całe szczęście!

W XXI wieku Polacy poznali takie pojęcie jak "bezrobocie". Już wcześniej były przypadki, że wykształceni ludzie musieli pracować dorywczo na budowach czy przy sprzątaniu, bo po prostu nie było dla nich pracy. Jednak wcześniej takie przypadki były jeszcze w miarę sporadyczne i budziły zadziwienie, szokowały. W XXI stały się normą.

Mimo tego, że wielu ludzi dotknęło bezrobocie, nikt za specjalnie nie protestował. Dlaczego? Podejrzewam, że dlatego, iż nie dotyczyło to większości. Dotyczyło konkretnej grupy osób. I to takiej grupy, której można było wmówić, że to ich wina, bo nie potrafią się dostosować do nowej kapitalistycznej rzeczywistości.

Wprowadzali wciąż nowe podatki, np. podatek Belki, ewentualnie zmieniali nazwy podatków istniejących. W 2011 roku jedna z tych złodziejskich formacji politycznych podwyższyła podatek VAT, oczywiście tylko "na chwilę". Wszystkie podwyżki i nowe podatki zawsze były "na chwilę", dopóki w Polsce nie będzie lepiej. To "lepiej" jednak do dziś nie nadeszło.  

Nie jestem foliarzem, mam wątpliwości

Co na to wszystko społeczeństwo? Nic. Tak musi być i już. No bo przecież dziura budżetowa, wydatki, jeden kryzys, drugi kryzys, dochodzenie do siebie po socjalizmie zakończonym lata temu itp. itd. Zatem oszczędna alokacja zasobów być musi! Ostatecznie ok. 2015 roku skrystalizował się podział na tzw. zwolenników PO i zwolenników PiS-u. Jedni nienawidzili drugich oskarżając ich o biedę w Polsce, a politycy śmiali się z nas i kradli dalej.

W tym roku nadeszła pandemia. Jako społeczeństwo stanęliśmy przed wyzwaniem. Politycy nawet w kryzysie spowodowanym ową pandemią myśleli tylko o tym, żeby sobie podwyższyć pensję, natomiast rząd dawał niejasne wytyczne. Najpierw wszystko pozamykali, a 2 miesiące później wysłali nas na wybory, pozwolili na wesela, zorganizowali szereg koncertów disco polo. Głupsza część społeczeństwa zaczęła więc lekceważyć zagrożenie i wystąpiła przeciwko zasadom reżimu sanitarnego. 

Ludzie przestali dbać o siebie, przestali nosić prawidłowo maseczki, niektórzy nie dezynfekowali rąk. Latali po imprezach, po weselach, tłoczyli się po plażach i gromadzili na siłę. We wrześniu dzieci wróciły do zatłoczonych szkół. Głupsza część społeczeństwa ględziła coś o jakichś szmatach, kagańcach i plandemii.

Niedawno Trybunał Konstytucyjny mgr Przyłębskiej przedstawił swoją wykładnię prawa. Dodajmy: bardzo specyficzną wykładnię prawa. Wg tego dziwnego Trybunału aborcja eugeniczna jest niezgodna z Konstytucją. No i wreszcie ludzie ruszyli. Jawna kpina z prawa i naginanie przepisów prawnych na swoją ideologiczną modłę - to był ten zapalnik. Ten punkt krytyczny i moment zwrotny. Pokazywane w telewizji tłumy naprawdę robiły wrażenie. Nawet w mniejszych miastach ludzie dołączali do protestu.

Co będzie dalej z protestem przeciwko wykładni prawa Przyłębskiej? Nie wiadomo. Rządzący bardzo starają się ośmieszyć i oczernić protestujących, a głupsza część społeczeństwa się na tę propagandę nabiera. 

Niedawno stało się coś. Coś innego niż zwykle. Niepojętego. Może przesadzam, ale nie zdziwię się, jeśli w końcu dojdzie do rozlewu krwi. 

To jest tak niepojęte i tak orwellowskie, że wierzyć się nie chce. Nawet, gdy teraz o tym piszę, to ciągle nie mogę wyjść ze stanu szoku.

Zacznijmy od tego, że wynaleziono szczepionkę. "No dobra, no to wynaleziono. Kto zechce, to się zaszczepi" - tak można by pomyśleć i tak w pierwszej chwili również ja pomyślałam. Z lekka zaniepokoił mnie fakt, że ta szczepionka powstała... tak bardzo szybko. Nowy wirus, jak dotąd nikomu nieznany, jakiś mutant z targu w Chinach, o którym świat usłyszał raptem w grudniu zeszłego roku, a już szczepionka w użyciu. Słabo przebadana, słabo przetestowana. Słabo przetestowana, bo przecież nie było czasu jej przetestować.

Nawet firma, która ją wyprodukowała, wcale nie ukrywa, że ta szczepionka została przebadana w pośpiechu i po łebkach. Normalnie testy nad szczepionką trwają latami, zaś tutaj rachu-ciachu i mamy szczepionkę. Trochę to niepokojące.

No nic to - myślę sobie. Poczekam i zobaczę, jak się rozwinie sytuacja. Jeśli będzie już sporo osób zaszczepionych i nic im nie będzie, to poczekam trochę i może też się zaszczepię. W końcu jestem całym sercem za szczepionkami. Tyle, że tak jak pisałam wcześniej: normalnie szczepionkę bada się i testuje przez lata, a nie przez kilka miesięcy. Jest różnica między szczepionką znaną od lat i przebadaną a taką, którą robi się w gigantycznym pośpiechu, byleby tylko była. 

Niedawno pojawiły się już pierwsze plany narodowego programu szczepień. No i nagle ujawniły się postulaty, m. in. polityków, aby szczepienia na Covid były obowiązkowe. Przymusowe. Za mordę i do laboratorium! - tak ma wg nich teraz być.

Jakie mają pomysły? Ano np. takie, że osoby niezaszczepione nie będą mogły korzystać z transportu publicznego, z publicznej służby zdrowia, z galerii handlowych, ze szkół publicznych. Szkoda, że wśród kar nie wymienili jeszcze szkarłatnej litery, opaski na ramieniu i zamykania osób nieszczepionych w gettach. Zamordyzm pełną gębą.

Tym jesteśmy dla naszej klasy politycznej: bydłem, które trzeba siłą doprowadzić do laboratorium i siłą zaszczepić. A jak bydło się opiera, to ciach: nie będzie leczone, nie będzie kształcone i wyrzuci się je z autobusu.

Tym dla nich jesteśmy: bydłem. Bydłem, które można okradać, nakładać coraz to nowsze podatki, doprowadzać do nędzy i wmawiać, że ta nędza to nasza wina. Bydłem, któremu można siłą wstrzykiwać nie do końca zbadane substancje. Tym dla nich jesteśmy.

Będziemy teraz przymusowymi królikami doświadczalnymi. Chcą nas zmuszać do testowania nowo powstałych szczepionek. Nowo powstałych i bardzo szybko - aż za szybko - powstałych. A jak ktoś nie będzie chciał? To kajdanki i siłą do laboratorium.

Nie jestem foliarzem, mam wątpliwości

Nie podoba mi się to wszystko. Zmuszanie do szczepionki, o której nawet producent mówi, że poszczególne kraje muszą ją jeszcze przetestować? Co znaczy, że muszą ją przetestować, na kim? Rozumiem, że na obywatelach. Nic z tego dobrego nie wyniknie.

W czasie testów nad szczepionką przetestowano 43 tysiące osób i to też nie do końca, bo przecież trzeba było szybko wypuścić produkt na rynek. Producent sam zastrzegł, że nie przeprowadził testów szczepionki z innymi lekami lub szczepionkami.

Nie przeprowadził testów szczepionki z innymi lekami lub szczepionkami - super! A jeśli ja biorę leki na stałe, to skąd mam wiedzieć, jak one zareagują z tą robioną na szybko szczepionką? Nie wiem i nikt tego nie wie, nawet producent. Producent nie wie takich rzeczy, ryzyk-fizyk po prostu.

Przeraża mnie to wszystko. Nie wiadomo, jak szczepionka wchodzi w interakcje z lekami, bo nikt tego nie badał, ale już chcą przymuszać do obowiązkowych szczepień. Ryzykuj swoim zdrowiem, bo tak chce rząd i już.

Najbardziej przeraża mnie, jak wielu jest zwolenników tego rodzaju zamordyzmu. Kilka osób napisało na twitterze, że większość populacji musi być zaszczepiona, bo wróci normalność, na koncert będzie można iść, na piwo ze znajomymi będzie można iść itd. Czyli ja mam ryzykować swoim zdrowiem i wstrzykiwać sobie nieprzebadaną substancję, bo ktoś chce sobie iść na piwo z kumplami? Serio? SERIO?

Nie jestem foliarzem, po prostu mam wątpliwości 

I ludzie autentycznie popierają przymus szczepień nie przetestowaną do końca szczepionką, autentycznie się z niego cieszą i przyklaskują. I to ludzie, których szanowałam. Na co dzień krzyczą: "Moje ciało, moje sprawa, nikt nie może rządzić moim ciałem!", a po godzinach nagle zmieniają front o 180 stopni i już chcą rządzić ciałami innych ludzi. Chcą zmuszać ludzi do przyjmowania substancji, których oni przyjmować nie chcą. Serio?

To jest dla mnie niepojęte, szczyt hipokryzji i tyle. Ja się zgadzam: moje ciało to moja sprawa, więc kobieta powinna mieć prawo do aborcji. Tyle że to działa również w drugą stronę: moje ciało to moja sprawa, więc człowiek ma prawo do decyzji w sprawie wstrzykiwania do swojego ciała nie do końca poznanej szczepionki. Albo akceptuje się prawa wszystkich do decydowania o sobie albo nie.

Każdy, kto czyta mój blog, wie, że całkowicie popieram zasady DDM i nakaz noszenia maseczek w przestrzeni publicznej. Maseczka i przyłbica powinny stać się po prostu codziennym elementem ubrania. To powinien być naturalny odruch każdego człowieka, że wchodzi się np. do sklepu i zakłada się maseczkę. Szczepienia ochronne również popieram i jestem za. Po prostu w tym konkretnym przypadku mam spore wątpliwości.

W tym konkretnym przypadku uważam, że każdy powinien mieć wybór. Okoliczności powstania tej szczepionki są bardzo nietypowe, więc każdy powinien sam zastanowić się i podjąć najlepszą dla niego decyzję. Jedni się zaszczepią, inni nie, ale nie wolno nikogo zmuszać, bo to nie jest zwykła szczepionka. Szczepionka przeważnie jest dokładnie przebadana, testowana latami, a większość z nich jest dobrze znana od dawna. Tutaj jest inaczej: jest ryzyko, zatem musi być wybór. Ja sama jeszcze nie wiem, jaką decyzję podejmę - o ile w ogóle będzie jakaś możliwość decyzji.

Komentarze