Nie śpij głęboko, bo cię okradną

Z biegiem czasu coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Polacy to naród kombinatorów i cwaniaków. Im bardziej ktoś przycwaniakuje, im bardziej ktoś "oszuka system", tym bardziej jest szanowany w społeczeństwie. Największym szacunkiem w naszym kraju darzy się nieuczciwych kanciarzy, oszukańców, krętaczy i blagierów. Przykre, ale mam wrażenie, że tak to właśnie wygląda. To widać w zasadzie wszędzie: właściciele mieszkań chcą przycwaniakować i zedrzeć jak najwięcej z najemców za wszelką cenę, dzieci w szkole chwalą się, komu lepiej udało się ściągnąć na klasówce i zrobić idiotkę z nauczycielki, komputera do naprawy strach oddać, bo ci części na gorsze powymieniają, w szatni ogólnodostępnej nigdy nie można zostawiać drobnych w kieszeni kurtki, bo magicznym sposobem natychmiast znikają. I tak dalej, i tak dalej...

Nie śpij głęboko, bo cię okradną

Jakaś baba zasłynęła z tego, że przejechała całą Europę na rowerze. W zasadzie jest to tylko część prawdy, bo przejechała PRAWIE całą Europę. Prawie, ponieważ w Polsce buchnęli jej rower. Można się uśmiać z tej historii, ale tak naprawdę to jest wstyd na cały świat.

U nas w Polsce już od małego wszyscy jesteśmy uczeni, żeby nie zostawiać swoich rzeczy, gdzie popadnie, bo UKRADNĄ. Chyba niemal we wszystkich szatniach czy przebieralniach: w szkole, przychodni, szpitalu, siłowni, zakładzie pracy, no gdzie się da, widnieje zawsze informacja w stylu: "za rzeczy pozostawione w szatni zakład nie ponosi odpowiedzialności" lub "za rzeczy pozostawione poza szafkami nie odpowiadamy". Denerwowało mnie, że w moim dawnym miejscu pracy był obowiązek zostawiania kurtek w szatni, ale ta szatnia była kompletnie bez nadzoru i tak naprawdę każdy mógł ci w każdej chwili tę kurtkę podwędzić. I ciekawe, co wtedy by było? Kto by mi zapłacił za straconą kurtkę, którą musiałam zostawić bez nadzoru, bo takie było polecenie? Zapewne nikt. Musisz zostawiać kurtkę na widoku, bo tak i już, ale za ewentualną jej kradzież już nikt nie odpowie. Zdarzało się, że ginęły mi drobne z kieszeni kurtki, a koleżankom papierosy. W sumie nic dziwnego: tu jest Polska, tu rzeczy trzeba pilnować. Czasami, gdy robi mi się słabo na ulicy, to nie martwię się stricte tym, że zasłabnę. Martwię się, że zasłabnę i po chwili zostanę bez torebki.
 
Zawsze też denerwowało mnie, że w pekaesie musisz torbę czy walizkę zostawić na dole, w luku bagażowym. Niby nic niezwykłego, ale nie dostajesz żadnego kwitu ani nic w tym stylu i tak naprawdę każda wychodząca z autobusu osoba może bez problemu ci tę torbę gwizdnąć. I jak później udowodnisz, że miałeś/miałaś tam torbę? Nie udowodnisz. Kiedyś położyłam na górze parasol i nie mogłam go znaleźć. Było sporo ludzi, część stała, wchodzili i wychodzili co chwila, więc ktoś mi mógł po prostu buchnąć ten parasol. Mówię do kierowcy, że nie mogę znaleźć parasola, a tutaj położyłam. A ten jak na mnie z mordą, że on chce już autobus zamykać i żadnego parasola przecież szukać nie będzie! I to dosłownie z mordą, aż sama byłam w szoku, że on tu czasu nie ma, autobus trzeba odstawić. Okazało się, że ktoś ten parasol przesunął głębiej i dalej i dlatego nie mogłam go wydostać. Z tego, co pamiętam, to poskakałam trochę i go wyciągnęłam. Ale teraz już wiem, jaka byłaby reakcja kierowcy, gdyby komuś coś w autobusie zginęło. Nie ma dowodu, że coś takiego miałeś/miałaś, to nie ma sprawy. Dlatego jak chcę odpłynąć myślami w autobusie, to staram się trzymać torebkę czy plecak za rączki - tak bezpieczniej.

Kiedyś jakaś baba w autobusie z mordą do mnie wyskoczyła, że jak ja mogę plecak przy sobie trzymać, powinnam go zostawić w luku bagażowym! Że to niedopuszczalne, plecaki do tylko na dół, do luku! Tak, na pewno zostawię plecak z dokumentami, kartą, pieniędzmi i innymi ważnymi rzeczami do luku bagażowego. Jeszcze mnie tak nie pojebało! Ciuchy, buty, kosmetyki czy jedzenie mogę sobie trzymać w luku bagażowym, ale przecież nikt rozsądny nie będzie zostawiać w luku dokumentów czy telefonu. Pani kochana, tu jest Polska, tu się swoich rzeczy pilnuje! Może jeszcze kartę do bankomatu z napisanym PIN-em powinnam tam zostawić i położyć na środku.

Przeczytaj również:

Z uroczych kłamczuszków wyrastają oszuści

Człowiek człowiekowi królikiem 

Na złość rządowi odmrożę sobie uszy

Naród wspaniały, tylko ludzie... 


Nie jestem obeznana z wielkim światem, ale podobno w niektórych krajach jest zupełnie inaczej pod względem uczciwości, bycia w porządku, szacunku do innych. Tak słyszałam od ludzi, którzy podróżowali lub mieli kontakt z zagranicznymi. Podobno kiedyś, gdy przyjeżdżali do nas zagraniczni, to nie mogli się nadziwić, jak tu u nas jest. Oni nie rozumieli np. dlaczego mają zamykać mieszkania, gdy wychodzą. Nie pojmowali tego. W krajach skandynawskich ludzie nie mają w zwyczaju przywłaszczać sobie cudzej własności, zostawiają wszystko otwarte i sobie idą. I weź tu teraz wytłumacz takiemu zagraniczniakowi, że u nas po prostu KRADNĄ. Podobno w Hiszpanii tak samo ludzie zostawiają wszystko pootwierane, wszystkie sklepy, zakłady i idą na tę swoją sjestę. Wracają i wszystko jest. U nas: niepojęte!

Jeszcze niedawno we wpisie pt. Odporność stadna to nowa czerń dziwiłam się, jak Szwecja mogła przyjąć model odporności stadnej. Poczytałam trochę o ich kulturze i o tym, jak oni żyją i teraz już wiem. To nie jest tak, że oni przez brak obostrzeń zostawili obywateli samych sobie. Po prostu Szwedom wystarczą zalecenia, oni nie potrzebują kija nad sobą, żeby zachowywać się w porządku. To Polak, jak mu nie nakażesz prawnie, to wynajdzie tysiąc powodów, aby nie przestrzegać przepisów i jeszcze będzie się na Konstytucję powoływać. Szwed po prostu stosuje się do zaleceń i nie robi z tego żadnego problemu. To nie jest Polak, któremu trzeba aż nakazać coś prawnie, bo w przeciwnym razie zawsze będzie chciał przycwaniakować.

Szwedzi nie potrzebują nakazów i zakazów, im wystarczą zalecenia. Potrafią uszanować drugiego człowieka. Oni się dystansują naturalnie. Dla nich dystans społeczny jest czymś normalnym. To Polacy potrzebują dyscyplinowania, żeby nie leżeć komuś na plecach w kolejce, Szwedzi sami z siebie potrafią uszanować przestrzeń osobistą drugiego człowieka i nie muszą być w tym względzie pouczani. To jest zupełnie inna kultura, zupełnie inna mentalność. Tak samo Japończycy: u nich podobno bardzo zwraca się uwagę na szacunek do drugiego człowieka. Oni maseczki noszą naturalnie, sami z siebie, a nie dlatego, że ktoś im każe. Dla nich maseczki to norma.

Japończycy maseczki nosili na długo przed epidemią, bo to po prostu oznaka szacunku do drugiego człowieka. Źle się czujesz? Zakładasz maseczkę, żeby nie zarażać. U nich to normalne, a u nas? Polak po 10 minutach w sklepie z maseczką pod nosem już marudzi, już się dusi, już mu niedobrze i niewygodnie. Jego nie obchodzi, czy kogoś zarazi - grunt, żeby jemu było wygodnie. 

I kombinują z tymi maseczkami jak koń pod górę. Maseczki pod nosem, na brodzie, na czole, jakieś dziwaczne miniprzyłbice, co nie wiadomo w ogóle, do czego to ma służyć. A jak nie dziwaczne miniprzyłbice, to maseczki z siatki, tiulu, koronek, z dziurami i w ogóle. Już tak kombinują ci ludzie, żeby tylko nie założyć normalnej maseczki lub normalnej przyłbicy, że to jest aż niepojęte. Jestem ciekawa, czy w którymkolwiek innym kraju tak kombinują z maseczkami jak Polacy.  

Co ci Polacy mają do maseczek i przyłbic? O co im chodzi? Naprawdę nie wiem. Zwykły kawałek materiału, zwykły kawałek plastiku, a część Polaków zachowuje się, jakby nie wiadomo co im robiono, jaką krzywdę. Widziałam program nt. pierwszej fali koronawirusa, pokazywali Indie: wszyscy noszą normalne maseczki prawidłowo. Pokazywali różnych ludzi, różne miejsca i chyba wszyscy mieli poprawnie założone maseczki. U nas: niepojęte. Polak będzie krzyczeć o Konstytucji, a maseczki nie założy. To niesamowite, że tym głupim antymaseczkowcom nie jest wstyd za siebie i swoją głupotę. Nawet mnie jest za nich wstyd, bo to moi rodacy, a im nie jest.

Nie wiem, czy w tym kraju kiedyś coś się zmieni na lepsze. W innych krajach, gdyby politycy tak kradli, tak grabili i tak traktowali społeczeństwo, to już dawno pożegnaliby się ze stanowiskami. A u nas? Kradną przedstawiciele wszystkich partii parlamentarnych i nikomu to nie przeszkadza. Zabraniają kobietom aborcji eugenicznej i nikomu to nie przeszkadza. Chcą przyznać sobie podwyżki w dobie kryzysu epidemicznego i nikomu to nie przeszkadza. Kradną, kombinują i gardzą współobywatelami i nikomu to nie przeszkadza. Z czego to wynika? Może po prostu typowy polski polityk stanowi polityczne alter ego typowego Polaka, stąd taka wyrozumiałość w narodzie i takie poparcie. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć.

Komentarze