Piekielny raj - ja tu tkwię aż po szyję

Nie chce mi się jutro świętować, a trzeba. Wigilia, choinka, barszczyk i te sprawy właśnie. Kiedyś strasznie przeżywałam Wigilię, a teraz myślę sobie, że właściwie nie ma za bardzo czego. Jak ktoś ma przy sobie swoich ludzi, to każdy dzień powinien być świętem. To bez znaczenia, czy jest 24 grudnia, 8 lutego, 5 czerwca czy 20 września. Każdy dzień jest świętem, jeżeli tylko ma się go z kim świętować.

Piekielny raj - ja tu tkwię aż po szyję

Ludzie często przywiązują zbyt dużą wagę do wyznaczonych w kalendarzu dat. Nadchodzi określony dzień i mamy się radować, mamy sobie wybaczać, mamy sobie dawać nawzajem prezenty. A w inne dni nie można tego robić?

Nadchodzi określony dzień i zachowujemy się radośnie. Nadchodzi inny i musimy zachowywać się smutno. 1 Listopada musimy nagle po roku przypomnieć sobie o bliskich zmarłych. Tak, jakby przez resztę roku można było ich olewać - w sensie, jakby istniało przyzwolenie na to.

Jedno święto, później drugie, a my tylko musimy dostosowywać się do ich rytmu. W Sylwester jak zawsze musi być napierdalanka petardami, bo jak to tak można witać nadejście Nowego Roku bez tradycyjnej napierdalanki? Race muszą być bez względu na wszystko: nieważne, że zwierzęta się boją. Niektórzy twierdzą, że czasie II wojny światowej psy nie bały się wybuchów, ale nie wiem, skąd oni mają tego typu informacje. Podejrzewam, że bały się tak samo, tylko nikt o tym nie mówił, bo powód tych wybuchów był zupełnie inny niż głupia zabawa.

Teraz są tacy, którzy mają ogromny ból dupy, bo nie będzie można wychodzić po 19 w czasie tegorocznego Sylwestra. To nic, że trwa epidemia, że szpitale są przepełnione, że ludzie chorują i umierają - im przeszkadza tylko to, że petard na mieście nie można odpalić i w górach chatki nie można wynająć. To są najważniejsze dylematy. 

To właśnie oni, moi rodacy: Polacy. To oni chodzą w maseczkach pod nosem, na brodzie, a czasem nie noszą ich wcale. To oni leżą ci na plecach w kolejce. To oni specjalnie przywożą tutaj złośliwą mutację wirusa z Wielkiej Brytanii, bo przecież święta są, więc śledzika trzeba zjeść i ze szwagrem się napić. To oni kupują w necie przyłbice po 5 zł za sztukę, a w sklepie wciskają je starszym ludziom za 50 zł za sztukę. To oni przywiązują psy do drzew w lesie, bo to przecież "pies tylko". To na nich musisz uważać, żeby w autobusie nie buchnęli ci portfela z plecaka. To oni biją kobiety na manifestacjach i wyzywają je od kurew. To oni potrafią przejechać psa na ulicy, bo przecież przechodzi sobie, to "ma za swoje". To oni potrafią trzymać cię na stażu po godzinach i w czasie dni wolnych od pracy, bo wiedzą, że i tak nie pójdziesz gdzie indziej pracować, w końcu w tym kraju pracy za dużo nie ma. To oni potrafią płacić więcej Ukraince niż Polce, bo Ukraińcy w ostatnich latach zaczęli się szanować i za grosze do pracy nie pójdą, jeszcze będą stawiać warunki. A Polak każdą pracę weźmie bez narzekania, jeżeli zajdzie taka potrzeba i życie go zmusi.

To moi rodacy. Polacy. Polak Polakowi wilkiem. Wystarczy wyjść na ulicę i już widać, jak Polacy siebie nawzajem szanują. Maski brak, maska na brodzie, maska pod nosem - to nawet nie wymaga komentarza. Ale w noc Wigilijną wszyscy sobie wybaczamy. Bo Wigilia przecież, więc trzeba. Wypada - jak zwykło się mówić.

Najbardziej mnie dziwi postawa tych wszystkich, którzy przyjechali w ostatnich dniach z Wielkiej Brytanii do Polski na święta. Ta nowa angielska mutacja Covida jest 70% bardziej zaraźliwa niż inne, a ci sobie przylatują - jak gdyby nigdy nic. Nie boją się o swoje rodziny? Nie martwią się o swoich starszych rodziców, o schorowane wujostwo? Już nie wspomnę o tym, że jak ktoś jest młody i kompletnie zdrowy, to też może przejść ciężko lub z powikłaniami, wiek nie stanowi gwarancji bezpieczeństwa.

Dzięki tym samolubnym współrodakom po świętach będziemy mieć to dziadostwo u siebie, w całym kraju. Bo przecież oni musieli przylecieć sałatki się nażreć i wódki się napić z wujkiem Władkiem czy innym Zdziśkiem. Święto to święto - nie ma przebacz.

Niech no tylko ktoś jeszcze mi powie, że Polacy potrafią się jednoczyć i dbać o siebie nawzajem w obliczu zagrożenia! Niektórzy własną rodzinę mają gdzieś, własne zwierzęta katują lub wywożą do lasu, a co dopiero mówić o obcych.

Szczepionka? A na co komu ta szczepionka? Wystarczyłoby, żeby ludzie trochę myśleli i przestrzegali podstawowych zasad higieny. Wystarczyłoby, żeby wszyscy dostosowywali się do tych zaleceń, które są teraz. Gdyby każdy normalnie nosił maseczki, mył i dezynfekował ręce, trzymał odstęp od innych, unikał tłumów, nie przemieszczał się na siłę i nie przylatywał na siłę z regionu dotkniętego groźniejszą mutacją, to wirus aż tak by się nie rozprzestrzeniał. Ale po co? Polak to Polak, jemu maseczka wolność odbiera. Dlaczego? Nie wiadomo. Bo tak i już.

W tym roku wyjątkowo kupiłam prezenty przez internet. Znam przedstawicieli naszego narodu na tyle, że już zawczasu domyśliłam się, że galerie i część sklepów będzie zatłoczona do tego stopnia, że nie będzie gdzie szpilki wetknąć. Co tam zdrowie, co tam życie, zakupy świąteczne najważniejsze! W końcu grunt to mieć właściwe priorytety.

Ja tą nową i niedokładnie przebadaną szczepionką nie jestem zachwycona i mam co do niej spore wątpliwości. I nie rozumiem, czemu rządzący tak szybko zmuszają nas do szczepień, skoro wystarczyłoby, gdyby egzekwowali przestrzeganie obostrzeń i podstawowych zasad higieny w społeczeństwie. I gdyby na czas zablokowali przyloty z Wielkiej Brytanii. Co zrobili zamiast tego? Podstawili większe samoloty. Mój kraj - czasami nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać.

Komentarze