Podsumowanie roku 2020

Rok 2020 był rokiem, w którym dużo się działo. Zrezygnowałam z pracy, w której siedziałam kilka lat, w drugiej podziękowali mi sami, skończyłam kurs, zaczęłam drugi, wybuchła epidemia, wyprowadzałam się i wprowadzałam, a ostatecznie skończyłam rok siedząc na bezrobociu w domu rodzinnym. Nadal nie nauczyłam się tworzyć relacji z ludźmi i już się pewnie nie nauczę, ale pod względem asertywności idzie mi już zdecydowanie lepiej niż kiedyś. Zawsze lepsze coś niż nic.

Podsumowanie roku 2020

Ostatnio zaczęłam wychodzić z założenia, że rok zmarnowany można rozpoznać po tym, iż w ciągu jego trwania człowiek niczego nowego się nie nauczył ani niczego nowego nie doświadczył. Przeprowadzka, choćby na krótko, ukończony kurs, praca, choćby na kilka miesięcy, to już jest coś nowego. Już wystarczająco dość czasu zmarnowałam na totalne użalanie się nad sobą i dołowanie się, jaka to jestem do niczego. Czasu nie cofnę, młodsza już nie będę - mogę być zdołowana, średnio zdołowana albo trochę pozytywniej nastawiona do siebie.
 
Życie jest zbyt krótkie, żeby porównywać się z innymi. Ktoś coś ma, ktoś inny nie ma, ale może ja też mam coś, czego inni mogą mi zazdrościć. Każdy ma siebie, ja też mam siebie. Ktoś - znajomy lub nieznajomy - może sobie pomyśleć o mnie coś nieprzychylnego, ale ja również mogę sobie pomyśleć coś nieprzychylnego o nim. Albo przychylnego, zależnie od sytuacji. Jak to mówią: każdy kij ma dwa końce. Ktoś może mieć supermoc wydawania osądów, ale ja również mogę mieć taką supermoc.

Ktoś może popierać strzelanie w Sylwestra - ja nie popieram i jestem przeciwko. I ten ktoś może sobie pomyśleć coś złego o mnie, a ja mogę sobie pomyśleć coś złego o nim. Jednak to nie zmienia faktu, że nie popieram strzelania w Sylwestra, czy to się komuś podoba czy nie. Popieram za to Strajk Kobiet, choć w żadnym proteście nie brałam udziału. Co mnie powstrzymywało? Sama do końca nie jestem w stanie określić. Może to lęk społeczny, z którym ciągle walczę, może to strach przed koronawirusem i zarażeniem, może to fakt, że mieszkam w małym i bardzo konserwatywnym miasteczku - a może wszystkie 3 czynniki naraz. W dużym mieście jest trochę inaczej, ludzie inaczej patrzą na świat i inaczej postrzegają pewne sprawy. Kiedyś zobaczyłam, że ktoś na ulicy miał zaparkowany samochód z przyklejoną błyskawicą na szybie - podziwiałam za odwagę i zastanawiałam się, czy jego szyba przetrwa w jednym kawałku do dnia następnego.

Dziwię się kobietom, które nie popierają Strajku Kobiet, bo to tak, jakby podcinać gałąź, na której się siedzi. Trybunał Konstytucyjny mgr Przyłębskiej napluł nam, kobietom, w twarz, a te się cieszą i udają, że deszcz pada. Można i tak - ja czuję, że pada na nas cudza ślina i flegma, a one czują się tak, jakby to były krople orzeźwiającego deszczu. Deszczu z dodatkami.

Tak samo kobiety popierające Korwina i Konfederację - coś nieprawdopodobnego. Ja widzę, że Korwin i Konfederacja kobietę mają za nic i uważają, że nadajemy się wyłącznie do garów, a i to nie zawsze. Uważają się za istoty lepsze od nas pod każdym względem i - co najciekawsze - dodatkowo znajdują zwolenniczki swoich poglądów. Plują na nie, uważają je za gorsze od siebie, a te się cieszą i przyklaskują. Nie było gwałtu, bo dziewczyna nie krzyczała? Pewnie, super, popierajmy to! Jak jedna zwolenniczka Konfederacji z drugą zostaną napadnięte i wzięte siłą, to niech też nie oskarżają nikogo o gwałt, bo przecież ze strachu krzyczeć nie mogły. A skoro nie krzyczały, to się nie liczy jako przestępstwo, prawda?

To był dziwny rok. Wszyscy znaleźliśmy się w sytuacji, której się nie spodziewaliśmy. Nagle epidemia, która wcześniej istniała jedynie w podręcznikach do historii i w filmach akcji, stała się częścią naszej rzeczywistości. Najciekawsze jednak było to, jak każdy na tę sytuację odmiennie zareagował.
 
Podsumowanie roku 2020
 
Jedni spanikowali totalnie i do dzisiaj wychodzą z domu tylko do sklepu obok albo w ogóle nie wychodzą, bo tak się boją. Drudzy przesada w drugą stronę: uważają, że epidemii nie ma, wirusa nie ma, a maseczki odbierają im wolność. Osobiście bardziej przerażają mnie ci drudzy, bo przez swoją głupotę mogą pozarażać innych.

Zatem u niektórych uwidoczniła się skłonność do skrajności, do skrajnych reakcji: albo totalna panika albo totalna olewka. Tak, jakby nie można było jakoś wypośrodkować. Tak naprawdę, gdyby każdy wziął się w garść i potraktował zagrożenie poważnie, nie łaził po weselach, koncertach i imprezach, nosił maseczki i przyłbice, dezynfekował porządnie ręce i powierzchnie wokół siebie, to liczba zakażeń aż tak by nie wystrzeliła. Teraz mam takie wrażenie, że część społeczeństwa po prostu nie zdała egzaminu z odpowiedzialności. Odpowiedzialności za siebie, ale również - a może przede wszystkim - za innych.

Ja wiem, że rząd pozwolił, że rząd też jest winien. Ale to, że coś jest dozwolone, nie oznacza, że należy tam na siłę łazić i bezwzględnie z tego korzystać. Każdy powinien mieć też swój rozum.

Swoją drogą rząd - delikatnie rzecz ujmując - nie popisał się. Najpierw wszystko pozamykali. Wszystko w czambuł, co tylko się dało, to zamknęli, zakazali i zabronili. Następnie, w okolicach czerwca, wszystko pootwierali na oścież, bez żadnych ograniczeń. Hulaj dusza, piekła nie ma! Na wybory można, na wesela można, na koncerty można, mecze, imprezy masowe - wszystko dozwolone. We wrześniu poszli już całkiem na żywioł i puścili dzieci do szkoły bez żadnych ograniczeń. Mówili, że we Włoszech też dzieci chodzą do szkół. Niby racja, tylko że we Włoszech każdy uczeń siedział w ławce sam i starali się zachowywać dystans, a jaka jest polska szkoła, to sam każdy wie i pamięta.

Głupi ludzie + głupi rząd - to musiało zakończyć się źle. Antymaseczkowe przygłupy nieraz powtarzały, że ten wirus chyba nie jest taki groźny, skoro rząd wszystko z powrotem pootwierał w wakacje, a następnie wypuścił dzieci do szkół. I rzeczywiście idąc tym tokiem rozumowania, to kontrargumentu już za bardzo nie ma. Po prostu mamy durny lekkomyślny rząd i tyle. A może nie tyle lekkomyślny, co mocno oszczędny. Chcieli zaoszczędzić na odszkodowaniach dla branż imprezowo-hotelarsko-turystycznych i to im się udało. Tylko jakim kosztem?

Niektórzy twierdzą, że przez maseczki społeczeństwo się podzieliło. W zasadzie to coś w tym jest. Owszem, społeczeństwo się podzieliło: na mądrych i głupich. Mądry człowiek wie, że maseczka pomaga ograniczać rozprzestrzenianie się chorób, m. in. chińskiego koronawirusa, drogą kropelkową. Głupek będzie krzyczał, że maseczka odbiera mu wolność. Wchodzisz do sklepu, przychodni, urzędu czy gdziekolwiek i już widzisz, kto jest mądry i nosi maseczkę lub przyłbicę, a kto jest debilem i nie nosi bądź nosi maseczkę na brodzie, a przyłbicę na czole. W 2020 głupi ludzie zaczęli być nagle zauważalni już na pierwszy rzut oka. 

Gdyby nie antymaseczkowi kretyni, wirus aż tak by się nie rozprzestrzenił. Ale cóż: jest, jak jest. Głupich nie sieją i trzeba z tym żyć. Szkoda tylko, że za ich głupotę płacą wszyscy: również normalni ludzie.
 

Aż nadszedł grudzień...


A w grudniu pojawiła się nowa grupa ludzi: fanatycy zachwyceni nową szczepionką przeciw Covid-19. Czy jest się czym zachwycać? Nie wiem, poczekam i popatrzę, a później zaopatrzę się we własne zdanie na ten temat. Póki co za mało wiadomo na temat tej szczepionki, abym mogła opowiedzieć się jednoznacznie: za albo przeciw. Na razie jest dopiero styczeń i nikt za bardzo nic nie wie na jej temat. Nie wiadomo nawet, przez jaki konkretnie czas ta szczepionka ma chronić. Nie została jeszcze przetestowana zbyt dokładnie, bo nie było czasu na jej dokładne przetestowanie. Przyznam szczerze, że trochę mnie przeraża ten niesamowity pośpiech.

Przeraża mnie również fanatyzm zwolenników tej nowej szczepionki. Dopiero co ją stworzyli, nikt jej jeszcze dokładnie nie przebadał, ale oni już by karali wszystkich za nieszczepienie się. Teraz zostało nam oznajmione, że w niedalekiej przyszłości osoby niezaszczepione będą miały duże problemy z korzystaniem z publicznej służby zdrowia. Każdy niezaszczepiony przed jakimkolwiek badaniem czy jakąkolwiek wizytą osobistą u lekarza będzie musiał mieć zrobiony test na obecność koronawirusa. A kto to będzie robił, komu będzie się chciało to robić? Raczej nikomu, zatem w praktyce osoby niezaszczepione po prostu nie będą mogły korzystać z publicznej służby zdrowia. Przerażające to wszystko jest.

Czy czeka nas nowy świat? Taki, w którym osoby niezaszczepione będą tymi gorszymi, dyskryminowanymi przez państwo? Czy obok dowodu osobistego każdy będzie musiał posiadać także zaświadczenie o szczepieniu? To brzmi jak scenariusz jakiejś dystopii, ale wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie. Pójdziesz do lekarza: poproszę PESEL i zaświadczenie o szczepieniu. Chcesz rozpocząć nową pracę: super, może pan/pani za tydzień już zacząć, tylko jeszcze proszę donieść zaświadczenie o szczepieniu. Przerażające.

Dziwne, że komuś taka wizja świata odpowiada i nie ma nic przeciwko temu. We mnie osobiście coś takiego budzi grozę i mrozi krew w żyłach. Może tworzę już sobie pesymistyczne scenariusze na siłę, ale wydaje mi się, że jeżeli uda się wszystkich w UE wyszczepić, a pewnie taki dzień nadejdzie, to na tym się nie zakończy. Okaże się, że trzeba się zaszczepić drugi raz i mieć drugie zaświadczenie, a później trzeci raz i mieć trzecie zaświadczenie. Później będzie kolejna mutacja i ciągle będzie za mało tych szczepionek.
 
Może przesadzam i plotę już jak jakiś foliarz, ale po co ta nachalna propaganda proszczepionkowa? Po co to wychwalanie w telewizorniach szczepionki pod niebiosa od rana do nocy? Po co to robienie zdjęć ludziom w czasie przyjmowania szczepionki? Po co to śledzenie trasy transportu ze szczepionkami? Jak żyję tyle lat, to takiego cyrku w mediach, jaki ma miejsce teraz, jeszcze nie widziałam. Wystawiają ramię, pielęgniarka pokazuje igłę, a pismaki naokoło foty strzelają - czy to jest normalne? Przecież to się uśmiać można! Dobrze, że ta szczepionka nie jest wstrzykiwana w dupę, bo by dupy musieli wystawiać do fotografii.

Ja nie jestem antyszczepionkowa. Jestem jak najbardziej za szczepionkami i uważam, że ogólnie szczepić się trzeba. Szczepionki są dobre i uratowały wiele istnień. Jednak w tym przypadku ta konkretna szczepionka budzi we mnie strach. Straszenie karami, konsekwencjami w razie odmowy przyjęcia szczepionki, pośpiech i nacisk na ludzi, żeby natychmiast się zaszczepili i to najlepiej przed kamerami. Zmuszanie, aby zaszczepić się już najszybciej, jak tylko się da. Najlepiej w ogóle za godzinę, jak tylko będzie dostawa. Nie wiem sama, co mam o tym myśleć.
 
Straszenie, grożenie konsekwencjami, karaniem ludzi, nachalna propaganda, śledzenie, jak szczepionki przejeżdżają przez granicę - czy tylko we mnie to budzi przerażenie? Mam mętlik w głowie, jeśli chodzi o kwestię tych konkretnych szczepionek. Boję się i tyle. Zdjęcia ludzi "bohatersko" przyjmujących niedokładnie przebadany preparat budzą we mnie jeszcze większy strach, bo niby czemu mają służyć takie zdjęcia? Czemu mają służyć zdjęcia w mediach ludzi przyjmujących właśnie szczepionkę? Co to ma na celu?

Być może rok 2021 udzieli nam odpowiedzi na powyższe pytania.

Komentarze

  1. Czeka nas nowy świat, świat, gdzie ludzie będą jeszcze bardziej podzieleni. Dziś nawet wśród znajomych boję się mieć inne zdanie bo a nuż kogoś obrażę, ktoś mnie zhejtuje albo wrzuci do worka pro/anty sczepionkowca/covidowca/pisowca itd. Tyle tych worków się porobiło, że już lepiej nic nie mówić bo jak powiesz cokolwiek to zawsze do jakiegoś Cię wrzucą.

    Ale mam dla Ciebie dobrą wiadomość... znalazłem w tym roku odpowiedź na to jak sobie radzić z ludźmi. Poszukaj książki "Status - Artur Król" - w sieci autor udostępnia darmowe fragmenty. To dużo mi wytłumaczyło czemu ludzie są tacy dziwni, może i Tobie pomoże.

    Pozdrowienia gorące

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rodzinie uchodzę teraz za antyszczepionkowca i "ciemną babę", bo wyraziłam wątpliwość wobec nowej szczepionki i powiedziałam, że jeszcze się zastanawiam nad szczepieniem - także pod tym względem już swój worek mam. Nie można mieć żadnych wątpliwości: ani w jedną stronę ani w drugą. Jak ktoś ma, to albo foliarz albo zajob - w zależności od opcji. Tak samo, jak nie głosujesz na PiS, to musisz na PO - wg większości ludzi nie ma innej możliwości. Albo bezkrytycznie popierasz PiS albo bezkrytycznie popierasz opozycję, tylko tak można. :) Albo zatwardziała konserwa albo nawiedzony postępowiec, nie może być nic pomiędzy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.