Antymaseczkowcy to porażka ludzkości

Czas nie stoi w miejscu, zmienia się świat i zmieniają się warunki życia. Niektóre gatunki z biegiem czasu ewoluują, inne giną. Są też takie, które trwają i mają się świetnie od milionów lat, np. krokodyle, dziobaki, niektóre gatunki żółwi, ryb, karaluchów, oposów, rekinów, krabów. Jednak są to wyjątki, najczęściej gatunki muszą się dostosować do zmieniającego się otoczenia albo nie przetrwają, wyginą. Przyczyny wyginięcia bywają różne: zmiany klimatu, antropopresja, katastrofy naturalne, katastrofy ekologiczne. A ludzkość? Czy ludzkość kiedyś wyginie? Czy kiedyś coś nas wybije, wykończy? Niekiedy mam wrażenie, że ludzie jako gatunek sami siebie nawzajem powykańczają. Niepotrzebna będzie do tego dodatkowej ingerencja czynników zewnętrznych.

Antymaseczkowcy to porażka ludzkości

Panuje epidemia: ludzie chorują, niektórzy umierają. Nie jest to zbyt wesoła sytuacja i nie trzeba chyba o tym nikogo przekonywać. A cóż robią w czasie epidemii nasi rodacy, dumni Polacy? Tłoczą się w klubach, pubach, organizują tłoczne imprezy w górach, a ostatnio wymyślili jakąś durnotę, którą nazwali "stolik wolności". Usunęli barykady w strefie gastronomicznej w Centrum Handlowym i poszli do kina bez maseczek. Oni pewnie uważają to za bohaterstwo, a to zwyczajna głupota jest.

W wakacje urządzali zmasowane akcje włażąc do sklepów bez maseczek i awanturując się po zwróceniu im uwagi. Regularnie organizują jakieś głupie protesty antymaseczkowców, na których lansują się zapomniane gwiazdy jednego przeboju.

Tłoczne imprezy, zgromadzenia, jakie głupie protesty antymaseczkowców - a później wielkie zdziwienie, czemu epidemia przybiera na sile zamiast wygasać. To ludzie ludziom gotują ten los.

Wierzyć się nie chce, że ludzie potrafią być aż do tego stopnia głupi, samolubni i zapatrzeni tylko w siebie. Ich nie obchodzi, czy kogoś zarażą, obchodzi ich wyłącznie czubek własnego nosa. Nic poza nim.

Co tam wirus, ważne żeby się potłoczyć na jakiejś imprezie - później najwyżej zarażą kogoś w sklepie, kto później zachoruje i umrze, ale oni mają to gdzieś. Czy to możliwe, żeby ludzie byli aż tak samolubni? Najwyraźniej tak.

Antymaseczkowcy to porażka ludzkości

Niekiedy zastanawiam się, co musi mieć w głowie taki zidiociały debil, który w czasie epidemii łazi po imprezach i zatłoczonych lokalach, a później świadomie roznosi wirusa. Co taki ludzki odpad musi mieć w tym swoim łbie? Gówno, trociny, kompletną pustkę? Nie wiadomo.

Mnie ogólnie nie obchodzi, co ludzie robią i jak spędzają czas. Nie moja sprawa. Niech sobie robią, co chcą, byleby nie krzywdzili innych. A niestety krzywdzą innych roznosząc wirusa i tym samym pogłębiając epidemię. Jeżeli taki zidiociały imprezowicz może mnie później zarazić np. w sklepie, to już staje się to moją sprawą. Moją i wszystkich innych - tych, których zarazi.

Najgorsze jest to, że na takie ludzie odpady nie ma żadnej rady. On się potłoczy na jakiejś imprezie, złapie wirusa, nic mu nie będzie, a ciebie zarazi i męcz się z chorobą. Choć trochę mnie to dziwi - czy ci imprezowicze nie mają w rodzinie żadnych osób z nadciśnieniem, cukrzycą, obniżoną odpornością lub jakichś np. starszych rodziców czy dziadków? Nie myślą o nich? Nie pojmuję tego kompletnie, to się wymyka logicznemu rozumowaniu.

Patrzę na te kadry z pubów w Warszawie lub na kadry z Krupówek i naprawdę zastanawiam się, czy ci ludzie (a raczej wyroby ludzkopodobne) są naprawdę aż tacy bezmyślni, czy naprawdę są aż tak niedorozwinięci? Wierzyć się nie chce, że takie twory żyją i marnują tlen, mają nawet imiona i pesele! A może to socjopaci, którzy chcą świadomie roznieść zarazę i pozarażać innych? Podobno przeciętnie socjopaci stanowią 4% populacji, populacja Polski to w przybliżeniu 40 mln. Wynika z tego, że socjopatami w Polsce może być ok. 1 600 000 osób. 

Jak rozpoznać socjopatę w czasie epidemii? Nie obchodzi go, czy kogoś zarazi, więc łazi po imprezach, klubach, pubach, tłoczy się na Krupówkach, nie nosi maseczki, nie przestrzega dystansu, usuwa barykady w strefie gastronomicznej, a w wolnych chwilach robi z siebie głupka na protestach antymaseczkowców. Typowy socjopata.

Ostatnio rząd wydał śmieszne rozporządzenie o tym, że musimy przez cały chodzić wyłącznie w maseczkach. Przyłbice, kominy, bandamki, chusty stały się zakazane. Szczerze? Uśmiać się można. Niech oni wezmą się lepiej za tych głupich nawiedzonych antymaseczkowców, którzy nic nie noszą, za maseczkowych nosaczy i brodaczy, za tym egoistycznych imprezowiczów. Niech najpierw wezmą się za nich, a nie oni teraz będą debatować i zastanawiać się, czy bandamka chroni gorzej od maseczki. Nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać. W dodatku niektórzy medialni lekarze zalecają ostatnio chodzenie w dwóch maseczkach. Ja sobie mogę chodzić nawet i w 10 naraz, ale to chyba nie o to chodzi. Chodzi o to, że każdy w przestrzeni publicznej powinien zasłaniać nos i usta, a nie: jeden imprezuje i nie zasłania nosa ani ust, a drugi chodzi po mieście w stroju kosmonauty. Niech wezmą się za antymaseczkowców, a nie jeszcze dowalają tym, którzy są normalni, zasłaniają usta i nos.

Antymaseczkowcy to porażka ludzkości

Wychodzi na to, że np. komin nie chroni, ale kiedy komin potniesz i dodasz do niego gumki, to już chroni. Przyłbica podobno nie chroni, bandamka też nie, ale za to np. maseczka z koronki w stylu Godek już chroni! No czego tu nie rozumieć?

A np. jakby tak bandamkę zawiązać na ustach w stylu maseczki? Chroni wtedy czy nie? Z kolei przyłbica to chyba taka maseczka z plastiku, czyż nie? Tyle pytań, tyle wątpliwości. 

Niech lepiej rząd zajmie egzekwowaniem już istniejących przepisów, bo socjopaci wcale nie mają zamiaru ich przestrzegać i radośnie roznoszą wirusa. Jednak rząd woli dowalać tym, którzy zasłaniają usta i nos, przestrzegają zaleceń. Jeżeli ktoś np. jest socjopatą i nie nosi maseczki od początku epidemii, to nie będzie jej nosić również po nowym rozporządzeniu. A jeżeli ktoś jest normalny, to się przejmie i zezłości, że ciągle mu dowalają nowymi przepisami. Tylko że normalny człowiek też ma swoje granice cierpliwości. 

Widzisz, że socjopatyczne ludzkie odpady roznoszą wirusa i wcale się z tym nie kryją, a rząd zamiast się nimi zająć, to dokłada obowiązków normalnych osobom. Po to tylko, żeby poudawać, że coś robi, że w jakiś tam sposób zajmuje się epidemią. Zajmuje się, ale kombinowaniem, co by tu jeszcze nakraść przy okazji epidemii. Zapewne jakiś szwagier kuzynki któregoś z ministrów zajmuje się produkcją maseczek medycznych, no i masz: od soboty rekomendowane są wyłącznie jednorazówki medyczne. Na szczęście nasz rząd to są ludzkie pany i te maseczki medyczne są rekomendowane, a nie obligatoryjne. O łaskawcy!

Podejrzewam, że po prostu nie chcieli ludzi za mocno drażnić, więc dlatego nie są obligatoryjne. Poza tym ludzie zaczęliby zadawać pytanie, które też zadałam w ostatnim wpisie: kto będzie płacić za używanie przez cały czas jednorazówek? Nikt, a akcji rozdawania maseczek również raczej nikt się po naszym państwie nie spodziewa. W cywilizowanych krajach rozdają maseczki obywatelom, ale tu jest Polska, tu jest kraj z kartonu.

Kraj z kartonu, w którym nawet nie potrafią przypilnować i przykładnie ukarać socjopatycznych imprezowiczów świadomie roznoszących wirusa i narażających innych ludzi na zachorowanie. Za to decydują, czym konkretnie ludzie mają zasłaniać twarze. Oczywiście tylko ci ludzie, którzy są odpowiedzialni i w ogóle je zasłaniają.

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.