Każdy ma swojego mola, chociażby książkowego

Skąd się bierze chęć do życia? Wstajesz rano z łóżka i czy wiesz, po co właściwie wstajesz? Nikt na ciebie nie czeka, nikt cię nie potrzebuje, ale liczą się pozory: każdy wstaje, musisz wstać i ty. Każdy się myje, musisz myć się i ty. Każdy je śniadanie, musisz jeść i ty. Każdy jakoś wygląda, więc i ty musisz jakoś tam wyglądać. Nie można przecież nie wyglądać.

Każdy ma swojego mola, chociażby książkowego

Grunt, żeby czymś wypełniać sobie czas, który pozostał nam na tym łez padole. Większość ludzi wypełnia sobie czas pracą, tak robiłam też i ja. Część ludzi wybiera naukę: szkoły, kursy, doszkalanie się - można i tak, tak robiłam też i ja. Opiekowanie się zwierzakami, gry komputerowe, pośpiewywanie, wiersze, oglądanie filmów, fitness, pilates i joga - tak też robiłam i ja. A po co to wszystko? Zwykłe wypełnianie czasu. Inni ludzie kolekcjonują znaczki, ja kolekcjonuję wpisy na blogu. Inni ludzie wspinają się po górach, ja wspinam się po mijających dniach i latach. Zawsze się zastanawiałam, w jakim celu oni się wspinają po tych górach. Dojdą na szczyt i co dalej? Schodzą na dół, no bo przecież nie zamieszkają na tym szczycie. Tak samo: zwykłe wypełnianie czasu. Ludzie mówią na to "hobby", ale ogólnie chodzi o to, aby czymś wypełnić sobie czas, gdy przewidywany koniec życia jest jeszcze daleko. Przez cały czas tak siedzieć i nudzić się to trochę głupio, więc ludzie wynajdują sobie mniej lub bardziej sensowne zajęcia. Łażenie po szczytach górskich należy chyba do tych mniej sensownych zajęć - przynajmniej wg mnie, ale jednak spełnia to normy wypełniania sobie czasu.

Niektórzy wypełniają sobie czas zajmując się wyglądem: swoim oraz innych. W wakacje temat nr 1 to opalenizna, zaś celem jest jak najmocniejsza opalenizna. No i ładne wzorki na paznokciach, ale to już i w wakacje i poza nimi. Diety, kolczyki, bla bla bla - i jakoś ten czas mija, jest w życiu cel. Dla mnie głupi i bez sensu, ale jakiś tam jest. Jeżeli dla kogoś to jest pasja, to niech się tego trzyma, ja tej pasji rozumieć nie muszę. Każdy niech żyje po swojemu. 

Niech żyje po swojemu, ale niech nie narzuca swojego stylu życia innym.

Czytasz? To czytaj, ale dla siebie, nie dla bycia elitą

No właśnie... Niektórzy uważają, że są lepsi od innych, bo spędzają czas na czytaniu książek. Było nawet takie słynne hasło na niektórych blogach: "Nie czytasz - nie idę z tobą do łóżka". Do dziś nie bardzo rozumiem: czy oni w tym łóżku zamierzają czytać i analizować dzieła literackie? W łóżku chyba robi się inne rzeczy. Czy jeśli ktoś nie przeczytał "Pana Tadeusza" lub "Lalki", to nie nadaje się do seksu? Czytanie książek gwarantuje jakieś lepsze umiejętności seksualne? Pod wpływem literatury dłużej stoi? Tyle pytań, żadnych odpowiedzi.

Tak czy siak było parę lat temu popularne takie dziwne hasło, a ja do dnia dzisiejszego nie rozumiem jego przesłania. Czy bycie molem książkowym poprawia sprawność seksualną? Jeśli tak, to dlaczego? No chyba, że ktoś czyta Kamasutrę.

Gdybym miała teraz wybrać sobie partnera seksualnego lub życiowego, to chyba ostatnim kryterium, jakie brałabym pod uwagę, byłaby liczba przeczytanych książek. Liczba przeczytanych książek w żaden sposób nie świadczy o wartości człowieka. Czytanie to tylko jeden ze sposobów wypełniania sobie czasu.

Jedni czytają książki, drudzy oglądają filmy, inni słuchają muzyki, a jeszcze inni lubią tańczyć lub ćwiczyć - i te wszystkie formy spędzania czasu są w porządku. Nawet, jak ktoś sobie chodzi po górach, to niech sobie chodzi. Z mojego punktu widzenia to bezsensowna forma spędzania czasu, ale jeśli dla kogoś ma sens i odnajduje się w tym, to kto mu zabroni? Kto ma prawo mu zabronić?

Z jakichś przyczyn niektórzy miłośnicy książek uważają się za lepszych od reszty. Wg nich to nie jest zwykła forma spędzania wolnego czasu, tylko taka elitarna, cechująca elitę społeczną. Często lubią zestawiać przeciwieństwa, np. czytanie książek vs oglądanie telewizji na kanapie. A co takiego strasznego jest w oglądaniu telewizji na kanapie? Nie wiadomo, ale oni uważają, że to naganna forma spędzania czasu.

Teraz właśnie czytam, że wyżej wymienione hasło "Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka" to kampanie społeczna z 2011 roku, czyli sprzed 10 lat (no leci ten czas...) mająca na celu... promowanie czytelnictwa. Podobno jest przewrotna i dowcipna. Podobno.

Ostatnio przypomniała mi się ta "przewrotna i dowcipna" akcja przy okazji wypowiedzi pewnej lewicowej aktywistki, która rozgrzała twitter do czerwoności. Owa aktywistka zauważyła, zresztą bardzo słusznie, że niektórzy ludzie snobują się czytaniem książek i uważają, że czytanie książek czyni ich lepszymi od innych. No i się zaczęło!

Nawiedzeni miłośnicy książek - uważający się za elitę - z nieznanych nikomu przyczyn uznali, że owa aktywistka... zabrania im czytać. Tak ich mocno ubodło to, że ktoś nazwał ich postawę snobizmem! A czy uważanie się za kogoś lepszego z powodu spędzania wolnego czasu w ten, a nie inny sposób, nie jest snobizmem? No jest, jak najbardziej!

Okazało się, że ta wypowiedź trafiła do grupy ludzi, do której miała trafić - czyli do tych, którzy wywyższają się z powodu czytania książek. Tak ich zabolało, że ktoś nazwał ich postawę po imieniu: zwykły snobizm.

Do tej pory uważali, że są lepsi od reszty społeczeństwa, bo czytają książki, a tu ktoś tak po prostu wyjaśnił im, że wcale nie są lepsi i że ich sposób spędzania wolnego czasu wcale nie jest tym jedynym właściwym i godnym zaakceptowania. Szok!

Co jest złego w oglądaniu telewizji na kanapie? Nic. A co jest złego w oglądaniu telewizji na fotelu? Też nic. A co jest złego w słuchaniu muzyki, graniu na komputerze, spacerowaniu w tę i z powrotem, śledzeniu najnowszych trendów mody, oglądaniu zdjęć śmiesznych psów i kotów? Tak samo: nic. Jeżeli komuś to sprawia przyjemność i daje odrobinę rozrywki, to nic w tym złego. Tylko niektórzy z tych, którym sprawia przyjemność akurat czytanie książek, uważają się za lepszych od reszty i sądzą, że ich forma spędzania wolnego czasu jest tą jedyną właściwą - bo ponoć tylko ona rozwija. Tak naprawdę wszystko, co się robi, rozwija człowieka, tyle że w różnych kierunkach. Czy to w porządku oceniać, który kierunek rozwoju jest najwłaściwszy?

Komentarze