Sobą w sobotę jestem już od rana

Czasami, kiedy czuję złość, to jest ona taka wszechogarniająca, taka mocno intensywna - jednak nie kieruję jej do innych, tylko chowam w sobie. Nie mówię komuś albo mówię na odległość i później udaję, że mnie nie ma. Wprost nie powiem, bo boję się po prostu, że stracę nad sobą kontrolę i zrobię coś, czego będę żałować i co będzie mieć konsekwencje. Boję się, że zostanę skądś wykreślona, wyrzucona, a później to już tylko syf i malaria. Nic zatem nie mówię, nie skarżę się, ale wszystko zapamiętuję - ponoć najgorszy typ osoby. Słówek z angielskiego mogę nie pamiętać, ale co mi kto zrobił 10 lat temu, pamiętam doskonale. 

Sobą w sobotę jestem już od rana

Czasami po prostu wiem, że muszę zacisnąć zęby i starać się nie zwracać uwagi. Dlatego, że rozpoczęcie konfliktu niosłoby ze sobą takie konsekwencje, które byłyby dla mnie bardzo niekorzystne. Skutkowałyby zwolnieniem mnie z pracy, atmosferą wrogości w mieszkaniu, może nawet wyrzuceniem z niego, jakąś sprawą sądową i innymi takimi rzeczami. Kiedy ostatnio wyraziłam złość w pracy, to później musiałam długo korzyć się i przepraszać, żeby mnie nie zwolnili. Kim ja tam jestem? Nikim. Są osoby wyżej nade mną i to one mają ostatnie słowo. Mnie można łatwo zastąpić, ich już nie. 

To jest irytujące, gdy ktoś próbuje wdeptać cię w ziemię i upokorzyć, a ty z tym nic nie możesz zrobić. Możesz coś powiedzieć lub napisać skargę, ale nic tym nie zmienisz, a wręcz będzie jeszcze gorzej. Zmusisz kogoś, żeby cię szanował? Nie zmusisz. Przekonasz kogoś, żeby brał pod uwagę twoje istnienie? Nie przekonasz. 

Jeżeli ktoś od początku jest święcie przekonany, że nie spełniasz jego wymagań, że nie potrafisz sprostać jego oczekiwaniom, to nie sprawisz, że on nagle zmieni zdanie, zacznie inaczej o tobie myśleć - i w pewnym momencie nawet zacznie cię doceniać.  Nie zacznie. Choćbyś nauczył się tańczyć na rzęsach i kręcić piruety w powietrzu, to nie zacznie. Zawsze będzie cię oceniać i zawsze będzie to "coś", co będzie z tobą nie tak. To "coś", co potwierdza tezę, jak bardzo jesteś zły i niepasujący do środowiska. Coś takiego, co sprawia, że po prostu ta konkretna osoba nie lubi cię i nie akceptuje.

Będziesz błaznować przed kimś, żeby może choć trochę cię polubił? Polubi albo nie polubi, za to honor mamy tylko jeden - dany raz na całe życie. 

Najlepsze, co można zrobić, to skupić się na pozytywnych stronach i nie zwracać uwagi na idiotów. A jeżeli pozytywnych stron też nie ma, to wtedy... pozostaje jedynie kombinować, jak znaleźć dla siebie nowe miejsce. W tym nowym miejscu być może też zdarzą się jacyś wredni ludzie, ale będą też pozytywy, które będą sprawiać, że życie stanie się znośne.

Jeżeli jest coś takiego, co daje jakąkolwiek satysfakcję lub zadowolenie, to nawet i nieżyczliwe osoby da się przeżyć. Każdego dnia sobie o tym przypominam. Nieżyczliwe osoby to tylko mały element większej całości, któremu nie trzeba nadawać zbyt wielkiego znaczenia, bo i w jakim celu? Lepiej skupić się na sobie. 

W końcu wszyscy jesteśmy sobą, a nie kimś innym.

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.