Niekiedy zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak czy to świat zwariował. Okropnie męczą mnie hałaśliwi i trajkoczący ludzie, biegający w tę i nazad bez sensu i celu. Robiący wokół siebie zamieszanie, zamęt i uważający siebie za pępek świata.
Hałaśliwi upierdliwi ludzie potrafią tak okropnie umęczyć, że wszystkiego się odechciewa. Muszą tak zamęczać wszystkich wokół swoją osobą, że aż się rzygać chce - inaczej chyba nie potrafią.
Kiedy przebywam w towarzystwie takich osób, to jestem tak wykończona i czuję się tak wyczerpana, jakbym tonę węgla przeniosła. Nic, tylko wrzeszczą i wrzeszczą, czepiają się i czepiają, czepiają się i wrzeszczą. Zero poszanowania dla drugiego człowieka.
Kiedy przebywam w towarzystwie takich osób, to jestem tak wykończona i czuję się tak wyczerpana, jakbym tonę węgla przeniosła. Nic, tylko wrzeszczą i wrzeszczą, czepiają się i czepiają, czepiają się i wrzeszczą. Zero poszanowania dla drugiego człowieka.
Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny
Ostatnio zastanawiałam się, czy to nie jest kwestia wieku, że przeszkadza mi tego rodzaju zachowanie. Ale chyba nie, ponieważ gdy miałam lat 20, to też przeszkadzały mi takie osoby. Co jest z nimi nie tak? A może ze mną?
Kiedy o tym myślę, to wydaje mi się, że chodzi o swego rodzaju zawłaszczanie mojej przestrzeni życiowej, wdzieranie się siłą w moją przestrzeń życiową.
Taka hałaśliwa upierdliwa osoba próbuje zagarnąć dla siebie jak największe zasoby przestrzeni życiowej - przy okazji zabierając ową przestrzeń innym ludziom. Wrzeszcząc, trajkocząc, czepiając się i zastawiając cały teren swoimi gratami próbuje powiedzieć światu: oto jestem, wypierdalać! Więcej na ten temat we wpisie pt. 3 sytuacje z życia wzięte
To kompletny brak szacunku dla przestrzeni innych ludzi. Zagraca swoimi rzeczami całą łazienkę/kuchnię/przedpokój, a przecież ja też tu mieszkam. Ale ona najwyraźniej mieszka tu bardziej i to jest jej. W pracy taki pustak wrzeszczy, jak to ciężko pracuje i jacy to są wszyscy niedobrzy, a przecież ja też tam jestem i też bym chciała w spokoju pracować i robić swoje. Nie da się.
Niekiedy mam ochotę wyjść z pokoju bądź wstać od biurka (w zależności od miejsca pobytu) i krzyknąć: kurwa, zamknij wreszcie tę mordę! Daj ludziom żyć! Ale nie potrafię tak, bo jestem niestety chyba zbyt grzeczna i zbyt kulturalna. A i boję się ludzi - no tak.
Dosyć mam upierdliwych ludzi, naprawdę. Trajkocze taka i trajkocze, czepia się i czepia, a to że się krzywo spojrzał, a to coś tam. Omawia przy ludziach przez telefon jakieś sprawy osobiste, jakby nie można było kulturalnie wyjść z pokoju (praca) albo wejść do swojego pokoju (mieszkanie) - tak, żeby sprawy osobiste pozostały osobistymi. Nie, najwyraźniej nie można... Wszyscy ludzie naokoło muszą wiedzieć, że kłóci się z chłopakiem bądź że rodzice bratu za mało pieniędzy dają. Co mnie to wszystko obchodzi?
Można oczywiście zwrócić uwagę - i kiedyś z tej możliwości skorzystałam w przypadku nocnej imprezy, bo jednak wrzaski i spraszanie chmary gości o 2 w nocy to chyba gruba przesada. Lecz w gruncie rzeczy co z tego, że zwróciłam uwagę? O 6 nad ranem znów było to samo. Takie osoby już się nie zmienią. Jedyne, co tak naprawdę można zrobić, to odciąć się od tego rodzaju ludzi. Przynajmniej emocjonalnie.
Po nich i tak wszystko spłynie, a ja tylko będę się wykańczać.
Sama znalazłaś rozwiązanie tej sytuacji na końcu posta. A z tym dzwonem to chyba powinno być "pusty", a nie "próżny". :)
OdpowiedzUsuńTo cytat z bajki I. Krasickiego, tam jest "próżny".
UsuńWspółczuje ale dokładnie wiem o czym mówisz. Jedynym wyjściem z sytuacji jest odciąć sie od takich ludzi, wyprowadzić sie daleko, zmienić prace . Chyba ze to ojciec twoich dzieci wtedy jest trudno sie odciąć
OdpowiedzUsuń