Takie pojęcia jak „bezrobocie”, „stopa bezrobocia”, „bezrobotni” i
„urząd pracy” przez ostatnie lata robią w naszym kraju oszałamiającą
karierę (cóż za ironia…). Kiedyś tego nie było, teraz jest. No właśnie…
niektórzy uważają, że jednak tego nie ma. Sądzą, że kto chce, ten pracę
znajdzie, że wystarczy tylko odrobina dobrej woli. Wg nich liczy się
wykształcenie, doświadczenie, chęć i gotowość, ponoć dzięki tym czterem
przymiotom pracę na pewno się znajdzie i to szybciej aniżeli zdąży się
pomyśleć. Bezrobocie to wymówka nierobów i leni. Czy aby na pewno?
Kiedyś, w tym „strasznych” czasach PRL-u pracę miał każdy, kto chciał ją
mieć. Był wręcz przymus pracy. Dziś tego przymusu już nie ma, pracy
dla wszystkich również. Zapewniam, że można mieć wszystkie wymienione wyżej cechy i
jednocześnie być bezrobotnym.
Jedno jest pewne: takie zjawisko jak
bezrobocie zauważą jedynie ci, których ono dotknie. Nikt inny.
Bezrobotnego zrozumie tylko drugi bezrobotny lub ktoś, kto ma bliską
osobę szukającą nadaremnie pracy miesiącami lub latami.
W zasadzie nie można tak do końca
dziwić się temu. To trochę tak, jak z jedzeniem egzotycznej potrawy.
Komuś, kto jej nigdy nie próbował, możecie tylko opowiadać o tym, jaka
ona jest, mówić, jak ostro jest przyprawiona i jaka ohydna, opisywać jej
wygląd, smak i zapach, tłumaczyć, gdzie ją podają i w jaki sposób.
Natomiast ten ktoś i tak nie będzie miał pojęcia, o czym wy właściwie
mówicie. I nawet nie będzie miał absolutnie żadnych podstaw do tego,
żeby wam wierzyć. Bo on był w tym samym miejscu, w tej samej restauracji
rok czy pół roku temu i nie zauważył w menu nic takiego, co
opisaliście. Zatem możliwe, że jesteście kłamcami. Bezczelnie kłamiecie,
bo nie chciało wam się nic zamówić albo nawet wejść do tej restauracji.
Jeśli nawet rozmówca wam uwierzy, to i
tak ciężko mu będzie wyobrazić sobie ohydztwo i ostrość tej potrawy,
skoro jej nigdy nie próbował. Może nawet uzna, że przesadzacie i
wyolbrzymiacie poziom obrzydliwości omawianego dania. W końcu pikantne
jedzenie zawsze można popić wodą, nieprawdaż?
Bezrobotny – samo to słowo kojarzy się z
nierobem i leniem, z lumpem i menelem. A prawda jest taka, że ten, kogo
nie dotknie bezrobocie (jego samego lub kogoś bliskiego), nie ma
bladego pojęcia o tym, co ono oznacza i z czym jest związane. Nie wie,
jak smakuje długotrwały brak pracy. Tego ohydztwa nie da się tak po
prostu popić szklanką wody.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.