A tam ciągle nie ma nas

Często mawia się, że upływ czasu zawsze najlepiej widać po dzieciach. Kiedy byłam w ostatniej klasie szkoły średniej, koleżanka z tejże klasy zaszła w ciążę. Uświadomiłam sobie, że teraz jej córka ma mniej więcej tyle lat, co my wtedy i już kończy szkołę średnią. Wierzyć się nie chce, ale aż tak szybko leci czas.

A tam ciągle nie ma nas

Ostatnio miałam przedziwny sen. Tak, i have the dream. Śniło mi się, że byłam właśnie w ostatniej klasie szkoły średniej i zastanawiałam się, dokąd iść na studia. Ten sen był tak realistyczny, że po przebudzeniu... dalej się zastanawiałam, dokąd mam iść na studia. I to tak na poważnie zaczęłam to rozważać. Po chwili uświadomiłam sobie, że już nie muszę tego rozważać, bo zbliżam się do 40-tki i studia już dawno skończyłam.

Gdy sobie to uświadomiłam, przeżyłam totalny szok. Czy to możliwe, żebym miała aż tyle lat? Czy w ogóle ludzie aż tak długo żyją? Dawnymi czasy, gdy słyszałam, że ktoś np. miał jakieś 35 czy 40 lat, to wydawał mi się tak starym grzybem, tak strasznie starym dziadem, takim starym pierdzielem, że to wręcz cud, że jeszcze żyje i jako tako się trzyma. Gdy byłam mała i w telewizji puszczali 40-latka, to ten 40-letni inżynier Karwowski (tak się chyba nazywał - z tego, co pamiętam) wydawał mi się tak bardzo stary, że już niemal nad grobem. W tym wieku to jeszcze trochę i padnie ze starości. W dodatku przedstawiali go jako takiego statecznego poważnego pana w garniturze, z żoną i trójką dzieci. Albo dwójką, może ten trzeci to był wnuk - nie pamiętam. W sumie w tym wieku ludzie to już wnuki mają i nikogo to nie dziwi. Jeżeli jakaś dziewczyna urodziła np. w wieku lat 16-tu, to nawet i w moim wieku już może zostać babcią. I nic w tym dziwnego.

Ja już pewnie dzieci mieć nie będę, wnuków tym bardziej. Nikt nie będzie mówić do mnie "mamo" ani "babciu". Czy to źle? Sama nie wiem, zależy od sytuacji. Jako córka samotnej matki nigdy w życiu nie chciałabym zostać samotną matką. Nigdy w życiu nie skazałabym dziecka na to, co sama przeżyłam. To by było skrajne okrucieństwo i nieodpowiedzialność. 

Tak to żyję sama ze sobą i sama ze sobą staram się jakoś przetrwać. Jeżeli trzeba będzie, to spakuję się i pójdę mieszkać do wynajmowanego ciasnego pokoiku we współdzielonym mieszkaniu. Sama dla siebie mogę mieszkać prawie gdziekolwiek, wytrzymywać wiele, jeść byle co i pracować na zmiany czy po godzinach, jeżeli sytuacja tego wymaga. Z dzieckiem już bym nie mogła i byłoby jeszcze trudniej w znalezieniu pracy. A już i tak jest wystarczająco trudno.

Śniło mi się też, całkiem niedawno chyba, że chodziłam jeszcze do szkoły i nie mogłam zaliczyć jakiegoś przedmiotu, to chyba była matematyka. Zbliżał się koniec roku, a ja sobie uświadomiłam, że nie mam z tego przedmiotu żadnych ocen i rzadko kiedy byłam na lekcjach. Jakoś tak wyszło przypadkowo. Przestraszyłam się, co dalej będzie i czy w ogóle zdam. Obudziłam się i uświadomiłam sobie, że przecież zdałam już dawno. Wszystko już pozdawałam, wszystkie papierki już zdobyłam, wszystkie przedmioty zaliczone, wszystkie oceny już wpisane są, gdzie trzeba.

Maturę zdałam na piątkach, później zdobyłam jeszcze kilka tytułów i papierków. Jest to jakieś osiągnięcie, tyle że kogo to teraz obchodzi? Pracodawcy mają w swoich zbiorach na pęczki CV takich jak ja. Trochę wykształcenia, trochę doświadczenia zawodowego, trochę lat na karku - i to właściwie cała moja historia, jaką mogę opowiedzieć ludziom. Nic ciekawego.

Ostatnio kupiłam sobie pierwszą w życiu sukienkę i wyglądam w niej rewelacyjnie, ale nie mam za bardzo dokąd jej założyć. Zatem tak sobie wisi i wygląda. Tkwi w zawieszeniu zupełnie jak ja.

Komentarze