1 Listopada - jarmark cmentariański

1 Listopada to bardzo dziwny dzień. Przez cały rok na cmentarzach straszą pustki, aż tu nagle ludzie jak jeden mąż przypominają sobie o swoich zmarłych. Tak po prostu, bo jest 1 Listopada.

1 Listopada - jarmark cmentariański

Te tłumy na cmentarzu... smutne to i przygnębiające. Znam babki, które już miesiąc wcześniej planują, co włożą na siebie 1 Listopada, bo przecież LUDZIE ZOBACZĄ. Może nowa kurteczka, nowa czapeczka, kapelusik lub buciki. W końcu LUDZIE PATRZĄ... Pokaz mody cmentarnej.

No i specjalne autobusowe linie cmentarne. W ciągu roku nie są potrzebne, gdyż w ciągu roku mało kto odwiedza zmarłych. Pewnie się nie opłaca, bo mało kto zobaczyłby odwiedziny na cmentarzu "poza sezonem"... Smutne to i przygnębiające.

W samym centrum cmentarnych zdarzeń zawsze są cmentarne pogaduszki, gadki-szmatki. Oj Helenka, oj Basia, ile żeśmy się nie widziały, co tam u ciebie? To w końcu jest spotkanie w kawiarni czy oddawanie czci zmarłym? Albo jedno albo drugie, na coś trzeba się zdecydować.

I próbujesz skupić się na modlitwie, na refleksji, a tu cię z tyłu ciągle ktoś szturcha, popycha, wszędzie zgiełk i hałas. Przy niektórych cmentarzach gofry sprzedają i popcorn na przekąskę. Prawdziwy jarmark cmentariański - ludzkie hieny wszędzie wywęszą interes i złotówki nawet z dupy sobie wyjmą. Dobrze, że pokazu cyrkowych klaunów jeszcze nie ma, żeby się dzieci nad grobami nie nudziły. Choć może doczekamy i tego.

1 Listopada - jarmark cmentariański

Te nasze polskie Święto Zmarłych jest takie grubo pokryte hipokryzją. Mam wrażenie, że w celebrowaniu tego święta najmniej ważni są sami zmarli. Liczy się tylko dobre wrażenie na dawno niewidzianych znajomych, dla ludzi ten dzień ma wymiar czysto rozrywkowy.

Niby smutek, niby refleksja, a tak naprawdę to wszystko tylko na pokaz. Kiedyś nie dostąpiłam zaszczytu udania się w gronie rodzinnym na cmentarz, bo byłam wg nich "źle ubrana" i ponoć będę "przynosić wstyd", konkretnie chodziło o szalik. Mnie, jeszcze wtedy naiwnej małoletniej dziewczynie, wydawało się, że chodzi o modlitwę, o zadumę, o refleksję, o oddanie czci bliskim zmarłym. Nic z tych rzeczy: chodzi o szalik. O ubranie, o pozory, o robienie dobrego wrażenia na sąsiadach i znajomych. Nieznajomych także.

To święto ma wymiar czysto powierzchowny, bo tam gdzie jest zbity tłum, tam nie ma miejsca na refleksję. Jest kierat, hałas i emocjonalna płycizna.

I te późniejsze obgadywanie: ta miała takie buty, taką kurtkę, a tamta jaką miała garsonkę. W dupie mam, kto jaką miał garsonkę. Co mi do tego? Dla siebie idzie się na cmentarz, a nie dla cudzych ubrań. No chyba, że ktoś zamierza kraść na cmentarzu, ale ja takich niecnych zamiarów nie mam.

Cóż, może jestem totalnie aspołeczna, ale w tym roku nie będę uczestniczyć w tej szopce, w tamtym roku chyba też nie uczestniczyłam - o ile dobrze pamiętam. Nie wiem, czy to jakaś strata, raczej nieszarpanie sobie nerwów tą całą dziwaczną atmosferą cmentarno-jarmarczną.

Wolę oddawać cześć zmarłym, kiedy panują odpowiednie do tego warunki, kiedy jest spokój - i w tym spokoju można błogo poddać się zadumie oraz poczuć atmosferę refleksji. Tylko takie niecyrkowe Święto Zmarłych jest naturalne. 

Komentarze