Czas ucieka, złap trochę sekund

Postanowiłam sobie, że dzisiejszy dzień będzie produktywny. Będę robić coś pożytecznego i wartościowego. Wczorajszy upłynął mi na niczym, więc dzisiejszy musi być lepszy jakościowo.

Czasem jednak nie wiem, co jest dobre jakościowo, a co nie jest. Seriale - zdrowe to czy nie? Jak mnie wciągnie serial, to nie potrafię go nie przeżywać. Jak mnie wciągnie, to już na całego. Seriale, filmy klasy B, pasjans, blogowanie - strata czasu czy nie? Zdrowe to czy nie?

Czas ucieka, złap trochę sekund

Pamiętam, jakie oburzenie wywołałam u jednej z czytelniczek, gdy napisałam, że lubię grać na kompie w pasjansa. Nawet dowiedziałam się, że niby mi się wydaje, iż nigdy nie umrę i będę żyć wiecznie. Mam świadomość, że kiedyś umrę, ale co w związku z tym faktem? Mam nagle wstać i skakać po ulicy? Mam zrezygnować z pasjansa, bo kiedyś będę stara? Dziwne.

Ludzie mówią: 'ciesz się, łap chwilę' i takie tam różności, tylko jak konkretnie mam "łapać" tę chwilę? Pójdę na spacer, wrócę. Posłucham muzyki, wyłączę. A może spacery i słuchanie muzyki to też niedostateczne łapanie chwili?

Są tacy ludzie, którzy potrafią być w dwudziestu miejscach jednocześnie - ja pewnie bym oszalała. Po pracy czuję się wykończona, pójdę poćwiczyć albo i nie, zrobię jakieś zakupy albo i nie, zjem coś, obejrzę jakiś film albo i nie, pogram w tego nielubianego pasjansa i idę spać. Czasami dodatkowo posłucham radia dla urozmaicenia lub dodam wpis na blogu. Nim się obejrzę, już jest prawie noc. A gdy mam do pracy na popołudnie, to już w ogóle: wracam i prawie noc.

Gdy jest ciepło, pójdę, przejdę się do parku czy raczej po parku. A teraz, gdy zimno i od 16:00 ciemno, no to za bardzo na zewnątrz nie jest już aż tak przyjemnie. Teraz do pracy mam bliżej, ale bywało i tak, że musiałam godzinę tłuc się autobusem w jedną stronę i godzinę w drugą stronę. To razem ok. 10-11 godzin minimum poza domem na samą pracę dzień w dzień. Kiedy się przeprowadziłam trochę bliżej roboty, to myślałam, że ze szczęścia będę latać.

Teraz walczę o zmianę pracy, a gdy kiedyś tam będę może lepiej zarabiać, to może zamienię pokój na odrobinę większy, nieklitkowy. W pracy ciągle jestem pod presją i ciągle śledzą nas na kamerach. Strach się po dupie podrapać, bo ciągle jesteśmy obserwowani. Na dłuższą metę to wykańcza psychicznie. Niby człowiek powinien się z biegiem czasu przyzwyczaić, ale nie wiem, czy do permanentnej inwigilacji da radę się przyzwyczaić. Wątpię.

Czas ucieka, złap trochę sekund

Na bezrobociu przytłaczała mnie świadomość niepracowania połączonego z upływem czasu. To frustrujące, gdy się szuka i szuka, i nie można znaleźć. To jak kręcenie się w kółko bez sensu, a czas płynie. Każdy dzień spisany z góry na stratę w życiorysie, na lukę w CV.

Teraz walczę, żeby jakoś dać radę w tej pracy i jakoś przeżyć w obcym mieście. Mam tę świadomość, że gdybym się załamała, to nikt się litować nie będzie. W poprzedniej pracy nie radziłam sobie z jedną rzeczą, to po prostu bez ostrzeżenia zaczęli szukać i prowadzić rekrutację na moje miejsce. W pracy nie ma sentymentów. Coś ci nie wychodzi, nawet jedna rzecz, to zaczną na twoje miejsce szukać takiego, któremu wychodzi i który uczy się szybciej. Takie czasy. 

I na nic się nie zda zostawanie za darmo po godzinach, staranie się i angażowanie. Nie sprawdzasz się pod jakimś względem, to do widzenia. Znajdą kogoś innego: lepszego, mądrzejszego, szybszego, bardziej dynamicznego. Każdy dba tylko o własne interesy. 

Może ciężko jest mi "łapać chwile", kiedy ciągle coś wisi nade mną. Widmo bezrobocia, załamania, niedopatrzenia, niedopracowania. Kiedyś żyło się spokojniej, teraz jest wieczna presja na bycie naj - po to, aby przetrwać. Jak ja nie będę naj, to znajdzie się ktoś, kto będzie, a mnie podziękują. 

Zdaję sobie sprawę, że czas leci, upływa i już nie wróci. Ale to co w związku z tym mam zrobić? Mam się radować na siłę? Mnie bardziej upływ czasu zasmuca i przeraża. Myślę o tym, że ta data i ta godzina już nie wróci. Już nie nastąpi po raz drugi 22 listopada 2018 r. godz. 12:41. Ale co mam z tą świadomością zrobić? Smutno mi z tego powodu i przykro - no i właściwie tyle.

Nie umiem radować się na siłę, gdy coś mnie zasmuca.

Komentarze

  1. Anonimowy21:39:00

    Bosh, a ja uwielbiałam pasjansa i chętnie znów bym pograła. Każdy spędza wolną chwilkę jak chce i nic nikomu do tego... o ile nie krzywdzi zwierząt i bliźniego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też przytłacza upływ czasu. A co do pracy to w moim byłym miejscu pracy jest szefowa służbistka, która nie ma sentymentów. Na moje miejsce woli przyjąć stażystę z bezrobocia niż bazować na doświadczonym pracowniku, który zna specyfikę pracy. Takie życie:/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.