Dokładnie za miesiąc nastąpi koniec bieżącego roku kalendarzowego. Obecnie trwający 2018 r. upłynął dość spokojnie i charakteryzował się stabilizacją - przynajmniej w moim przypadku. Każdy rok dla jednych jest przełomowy, dla innych nie. Dla jednych jest w miarę udany bądź bardzo udany, dla innych nie. Co człowiek, to inna historia.
W przyszłym roku chciałabym, aby coś się zmieniło. Nie chcę ciągle mieszkać w tym samym schowku na szczotki, który szumnie nazywam pokojem. Nie chcę ciągle robić w kółko tego samego w pracy w otoczeniu wiecznie tych samych ludzi i tych samych pretensji. Mam nadzieję, że uda mi się coś zmienić na lepsze. A jeśli się nie uda - no cóż, bywało dużo gorzej i przeżyłam. Nie zawsze wszystko się udaje - a grunt to żyć i nie oszaleć z braku perspektyw.
Debet nie jest najgorszym, co może spotkać człowieka, klitkowy pokój też nie. Najgorsze jest niewykorzystanie swojego potencjału. Gdy się chce, a nie można. Gdy się czegoś pragnie, a nie można tego mieć. Gdy wiem, że dałabym radę, że mogłabym, a nie mogę - coś mnie hamuje. To wtedy jest chujowo.
Kiedy rzeczywistość mocno tłamsi i nie pozwala się rozwinąć. Nie pozwala pokazać, na co mnie stać. Kiedy chcę skoczyć i sięgnąć wysoko, a coś mnie wciąga do bagna, wir jakiś taki, wir rzeczywistości. To wtedy jest chujowo.
Kiedy rzeczywistość tłamsi, to pojawia się smutek, a później stan po smutku. Stan, który ciężko nazwać. To jest coś takiego pomiędzy smutkiem, obojętnością a złością. Czemu nie mogę, czemu nie może mi się udać, czemu wciąż nie wychodzi? A na końcu nie ma już nic, nawet obojętność nie jest odpowiednim słowem.
Drzwi od domu stają się granicą oddzielającą 2 różne światy: ten tutaj i ten, który mnie nie chce, odrzuca. Ściany przytłaczają, ale dają też schronienie. Tyle że w pewnym momencie ciężko odróżnić schronienie od więzienia. Zdałam sobie sprawę, że ściany są w każdym budynku, ale nie w każdym są takie, które przytłaczają i miażdżą emocjonalnie. Dla normalnych ludzi budynek to tylko budynek.
W życiu nieraz trzeba sobie radzić z niemożliwością realizacji pragnień, a dodatkowo z ludźmi. Zaś ludzie to tylko ludzie, często bywają debilami - na szczęście jak ktoś nie ma w sobie wrażliwości, to nie trzeba się nim przejmować. Nie ma takiego obowiązku. Można tolerować, być uprzejmym, ale przejmować się nie trzeba. Życie nie polega na dążeniu do akceptacji. Kiedy na siłę dąży się do bycia akceptowanym/akceptowaną, życie jest jeszcze cięższe i rzeczywistość tłamsi jeszcze mocniej. To dodatkowe utrudnianie sobie życia.
Życie należy sobie ułatwiać, a nie utrudniać, bo trudne i tak jest z natury.
Debet nie jest najgorszym, co może spotkać człowieka, klitkowy pokój też nie. Najgorsze jest niewykorzystanie swojego potencjału. Gdy się chce, a nie można. Gdy się czegoś pragnie, a nie można tego mieć. Gdy wiem, że dałabym radę, że mogłabym, a nie mogę - coś mnie hamuje. To wtedy jest chujowo.
Kiedy rzeczywistość mocno tłamsi i nie pozwala się rozwinąć. Nie pozwala pokazać, na co mnie stać. Kiedy chcę skoczyć i sięgnąć wysoko, a coś mnie wciąga do bagna, wir jakiś taki, wir rzeczywistości. To wtedy jest chujowo.
Kiedy rzeczywistość tłamsi, to pojawia się smutek, a później stan po smutku. Stan, który ciężko nazwać. To jest coś takiego pomiędzy smutkiem, obojętnością a złością. Czemu nie mogę, czemu nie może mi się udać, czemu wciąż nie wychodzi? A na końcu nie ma już nic, nawet obojętność nie jest odpowiednim słowem.
Drzwi od domu stają się granicą oddzielającą 2 różne światy: ten tutaj i ten, który mnie nie chce, odrzuca. Ściany przytłaczają, ale dają też schronienie. Tyle że w pewnym momencie ciężko odróżnić schronienie od więzienia. Zdałam sobie sprawę, że ściany są w każdym budynku, ale nie w każdym są takie, które przytłaczają i miażdżą emocjonalnie. Dla normalnych ludzi budynek to tylko budynek.
W życiu nieraz trzeba sobie radzić z niemożliwością realizacji pragnień, a dodatkowo z ludźmi. Zaś ludzie to tylko ludzie, często bywają debilami - na szczęście jak ktoś nie ma w sobie wrażliwości, to nie trzeba się nim przejmować. Nie ma takiego obowiązku. Można tolerować, być uprzejmym, ale przejmować się nie trzeba. Życie nie polega na dążeniu do akceptacji. Kiedy na siłę dąży się do bycia akceptowanym/akceptowaną, życie jest jeszcze cięższe i rzeczywistość tłamsi jeszcze mocniej. To dodatkowe utrudnianie sobie życia.
Życie należy sobie ułatwiać, a nie utrudniać, bo trudne i tak jest z natury.
Ostatnie zdanie jest świetnym podsumowaniem. <3 Cały tekst jest świetny. Życzę, byś zmieniła, to co tak bardzo pragniesz. Ja też się o to postaram. Nie robię już żadnych planów, bo życie lubi mi je niszczyć. Zwyczajnie postaram się z całych sił żyć najlepiej, jak potrafię, a co będzie, to będzie. Oczywiście wierzę, że będzie dobrze i tego Tobie i sobie życzę. :)
OdpowiedzUsuń