Raz dwa trzy, pieniądze dajesz ty

Jest taki film "February" - nie oglądałam go, ale wiem, że jest. Z nieznanych nikomu przyczyn tytuł tego filmu został przetłumaczony na język polski jako "Zło we mnie". Ubawił mnie komentarz na filmwebie, w którym ktoś pytał, gdzie kupi taki kalendarz: Styczeń, Zło we mnie, Marzec, Kwiecień, Maj. 

Raz dwa trzy, pieniądze dajesz ty

Ten stan trwa od lat: od lat w tłumaczeniach filmowych tytułów robią nas wszystkich w bambuko. Przykładów nie trzeba szukać daleko:

  • Fluke - Psim tropem do domu (mój faworyt w głupich tłumaczeniach)
  • Duplex - Starsza pani musi zniknąć
  • Dangerous Minds - Młodzi gniewni
  • Citizen Ruth - Złe i gorsze
  • Bold and Beautiful - Moda na sukces
  • Muñeca brava - Zbuntowany anioł
  • Married... with Children - Świat wg Bundych
  • Fight Club - Podziemny krąg
  • The Middle - Pępek świata
  • El niño que vino del mar - Posłaniec szczęścia
  • Sliders - Sliders: 5 wymiar (skąd ten 5 wymiar wziął się w polskim tytule?)
  • Hide and Seek - Siła strachu
  • Cube - Kostka 
  • Truth or Dare - Raz dwa trzy, umierasz ty
  • The Gifted - Naznaczeni
  • Carriers - Zabójczy wirus

I tak dalej, i tak dalej. Nieraz jeszcze tłumaczenia w samych filmach powodują jeśli nie śmiech, to przywalenie otwartą dłonią w środek czoła. Pamiętam, jak na tvp w serialu Walking Dead tłumaczyli słowo 'Walkers' jako.... kukły. I jeszcze szwędy. Dobrze, że nie piechurzy, spacerowicze, wędrowcy lub piesi. Albo powsinogi - też byłoby dobre. Może wiercipięty? Uciekajmy, wiercipięty nadchodzą!

Boję się trochę, że całe nasze państwo jest jak taki źle przetłumaczony film: niby coś nam daje, ale w formie karykaturalnej. Oferuje nam nie tyle, ile mogłoby, ale tyle, żebyśmy się nie czepiali. Wszyscy narzekają bądź obracają sytuację w żart, a tu tak naprawdę nie ma się z czego śmiać. To smutne.

Państwo oferuje nam coś, ale to coś jest w formie groteskowej. Takie 500+ - płacić komuś za to, że posiada dzieci? To istna groteska. Jeden zarabia 5 tysięcy i dostaje dodatkowo od państwa np. 2000 zł, bo ma dzieci, a drugi zarabia minimalną i nie dostaje nic, bo nie ma dzieci. Czy to jest normalna sytuacja? Nie sądzę. I państwo wychodzi na dobre, bo coś daje, lecz sam fakt, komu daje i za co, ociera się o absurd.

W tym kraju, jak nie masz dzieci, to nikogo nie obchodzisz. Jeszcze niektórzy, jak np. posłanka Sobecka, obciążyliby cię podatkiem bykowym i jałówkowym za nierobienie dzieci. Nie dość, że z mojej pensji naprawdę ledwo starcza na opłacenie pokoju, rachunków i jedzenia, to jeszcze by dowalili mi dodatkowy podatek z powodu braku męża i potomstwa. To trochę przykre, że we własnym kraju można być takim zerem - i to tylko z tego powodu, że nie założyło się rodziny.

Raz dwa trzy, pieniądze dajesz ty

Później pokazują w tv reportaże w stylu: "Panie, ja mam sześcioro dzieci, a mnie gmina dać nie chce mieszkania/dofinansowania/zasiłku/obiadów szkolnych". To skoro nie mieli pieniędzy, to po co robili sobie taką gromadę dzieci? Jak już ktoś robi sobie dzieci i to w takiej liczbie, to chyba powinien zdawać sobie sprawę, że tę całą ferajnę trzeba będzie później utrzymać? Tak by było w normalnym kraju, ale u nas w państwie nadal jest promowana postawa w stylu: Bóg dał, Bóg wychowa. A właściwie wcale nie Bóg, tylko państwo. Państwo da, państwo wychowa. A niech tylko spróbuje nie dać!

Przykro to mówić/pisać, ale u nas w Polsce pomoc od państwa otrzymują ci, którzy wcale tej pomocy nie potrzebują: cwaniaki i dziecioroby. A ci, którym pomoc akurat by się przydała, najczęściej muszą radzić sobie sami.

Refundacja, choćby częściowa, na niezbędne leki, fundusze na staże, kursy dla bezrobotnych - to wszystko się obcina, bo z czegoś trzeba brać na to sztandarowe 500+, a także na premie i nagrody dla polityków. Niektórzy ministrowie nie są w stanie wyżyć do pierwszego, więc co ma powiedzieć zwykły obywatel?

Może jedynie westchnąć i przyznać, że życie w tym kraju naprawdę jest jak źle przetłumaczony film. Styczeń, luty, maj - gdzieś zgubiłam marzec.

Komentarze