Jest godzina 23:00 i niedługo zrobi się późno. Na tyle późno, że trzeba będzie iść spać. Pójdę spać, a gdy rano się obudzę, jej nadal przy mnie nie będzie. Będzie tak samo nieobecna wśród żywych jak dzisiaj. I tak samo nieobecna wśród żywych jak przez całą resztę wieczności. Nie ma jej już na tym łez padole i muszę się wreszcie z tym pogodzić. Nie mam jej i już nie będzie.
![]() |
Grafika ze strony http://www.matuzalki.pl/ |
Nie przeżywam tego po raz pierwszy, ale co to zmienia? Nie można choćby przez moment nie zastanowić się, jak skutecznie oswoić się z odejściem kogoś oswojonego. Z jego odejściem do wieczności.
Pytanie tandetne niczym z kołczowego poradnika typu: jak uczynić to, jak ulepszyć jakość tamtego. Ale może życie czasem bywa tandetne, a przynajmniej z pozoru na takie wygląda. Za to prawdziwe przywiązanie i więź z pewnością tandetne nie są.
Ludzie mówią, że nowy dzień to nowy początek, nowa szansa. Wstajesz i dostajesz w prezencie od losu 24 godziny do wykorzystania. 24 godziny gratis - i robisz z nimi, co chcesz. I do pewnego stopnia rzeczywiście tak jest. Tyle że....
Wstanę i ona dalej będzie martwa. Wstanę i dalej będę sama. Wstanę i dalej będę mieć te same choroby, które miałam wieczorem i które mam teraz. Wstanę i znowu będę musiała jeść śniadanie. Bo śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.
Wstanę i świat nie będzie ani lepszy ani gorszy. Będzie nadal taki sam, bo taka jest jego natura. Zmieniają się czasy, ale ludzie pozostają tacy sami i prawa rządzące światem od zawsze pozostają jednakowe. Liczy się przetrwanie i oto cała filozofia. Proste rozwiązanie zagadki wielkiej tajemnicy świata. Każde stworzenie chce żyć i przetrwać, a gdy czuje, że nadchodzi jego koniec, godzi się z tym i szuka sposobu, by umrzeć. Najlepszego sposobu na śmierć, na pożegnanie się ze światem.
Jutro rano wstanę i zacznę robić sobie śniadanie. Śniadać trzeba, bo tak jest zdrowo.
Szczerze współczuję. Ja mam dwa ukochane koty i świadomość, że kiedyś ich nie będzie mnie dobija. Czasem mnie wkurzają, nabałaganią, narobią na podłogę czy narzygają na biurku, wkurzam się przez chwilę a potem czuję sie winny, że się na nie wkurzyłem. Zwłaszcza jeden, który jest od dawna i już widać, że czas nie jest dla niego tak łaskawy jak dawniej. Sprawia kłopoty ale jest też moim przyjacielem, którego mogę przytulić. Nie wyobrażam sobie odejśia przyjaciela.
OdpowiedzUsuń