Podobno nie ma latających dywanów

Jakaś taka w napięciu dziś jestem strasznie, trzęsę się cała i trzęsę się w środku nerwami. Jak na mnie to dużo dziś rozmawiałam z ludźmi. Realnymi, choć wirtualnymi też. Czuję się rozdygotana, bo to dla mnie coś nietypowego, nie mam w zwyczaju prowadzić tylu zawiłych konwersacji jednego dnia. Zawsze, gdy pojawiają się zawiłe konwersacje i rozmowy dłuższe niż standardowe głupawe pogawędki, to ze mną dzieje się coś takiego dziwnego. Straszę samą siebie dygotem, trzęsawką, napięciem wewnętrznym, szczękościskiem. Ręce się trzęsą, szczęki zaciskają, mięśnie napinają. Dygot i napięcie takie, jakby za chwilę miała niespodziewanie wybuchnąć wojna światowa kolejna.

Podobno nie ma latających dywanów

To taka obawa, co oni sobie o mnie pomyślą, co oni o mnie będą sądzić, kiedy już mnie trochę poznają. Trochę, bo dobrze to mnie nie zna nikt. Sama siebie też znam niewiele.

To jest ten schemat bycia wadliwym, uszkodzonym, niedobrym, zepsutym, wykolejonym. Psychologiczny schemat wadliwości/wstydu. Coś jest ze mną nie tak, coś ze mną nie halo. A co, jeśli się wyda? Co, jeśli wszyscy się dowiedzą? Będą mnie wytykać, śmiać się ze mnie, uprzykrzać życie.

To jest ten wstyd głęboko ukryty. Ten wstyd, kiedy wszyscy się dowiedzą albo że się wszyscy dowiedzą. Ci wszyscy tacy na co dzień normalni, tacy ułożeni i tacy och ach.

Piję piwo przed snem, a częściej herbatę. Czasem długo nie mogę spać. Nie śpię wcale lub godzinę, dwie, trzy. Rozrzucam ciuchy i są one wszędzie. Ciuchy, talerze, kubki, pierdółki różne, reklamówki. Myślę, czy blogowanie ma sens, ale i tak bloguję. Teraz na eska rock zaczęło lecieć jakieś komercyjne badziewie, ale jestem zbyt leniwa, aby wstać i przełączyć. Albo chuj, wstanę i przełączę, nie zniosę tej papki. Przełączyłam, teraz leci rock radio. Niechcący opublikowałam ten post przed skończeniem, źle gładzik przesunęłam wstając. Cóż, to właśnie ja.

Inni ludzie są inni, nawet bardzo inni. Słuchają rmf-a, zetki czy zwykłej eski, żeby czuć się neutralnie. Śpią w nocy zawsze po 7 godzin. Mają plan gotowy na blog. Mają plan na każdy dzień blogowania i na każdy wpis. Albo nie blogują wcale, bo to strata cennego czasu przecież. Nie wierzę, teraz i na rock radiu leci badziewie. Nowszy 'hicior' Iry. Nowszy, czyli wiadomo: papka nudna komercyjna. Dzwoni, a tu ciągle nic. Zostało antyradio, może chociaż tam coś względnego leci.

Znajomych nie mam, ale w chwili obecnej jakiś tam kontakt z jakimiś tam ludźmi mam. Może to się znów zmieni, nie wiem. Bywało u mnie tak, że nie odzywałam się do nikogo całymi dniami, bo nie miałam do kogo się odzywać. Byłam sama i to taka naprawdę sama, bez nikogo. Nie miałam do kogo otworzyć gęby, nie miałam z kim pogadać, nikogo obok nie było. Nie miałam z kim się spotkać, nie miałam dokąd ani do kogo wyjść. Nie miałam pracy, szkoły, nikogo znajomego. Nie miałam z kim pogadać, popisać, spotkać się, nie miałam dokąd wyjść. Czasem powłóczyłam się bez celu po swojej mieścinie i wracałam do domu.

Czy wiesz, jak to jest nie mieć nikogo? Czy wiesz, jak to jest, gdy nie masz za kim tęsknić ani na kogo czekać? Czy wiesz, jak to jest, kiedy cały świat nawet nie wie o twoim istnieniu? Ja wiem, jak to jest.

Wiem, jak to jest, kiedy wstaje się rano i nie ma się co ze sobą zrobić. Nikt od ciebie nic nie chce, nikt cię nie potrzebuje, nikt się nie martwi, nikogo nie obchodzisz. Żyjesz tak sobie sama dla siebie, a świat ma twoje życie głęboko gdzieś. Twoje istnienie nie ma dla świata żadnego znaczenia. Jesteś czy cię nie ma - bez różnicy.

Wydeptane na dywanie ścieżki, wypite przed telewizorem herbaty, wysłuchane płyty, napisane wiersze - taka jestem, to mój bagaż doświadczeń. Akceptujesz mnie? Weź mnie zaakceptuj. Lubisz mnie? Weź mnie trochę polub. Kochasz mnie? No weź mnie kochaj całą. Bądź dla mnie kimś.

Jestem uszkodzona emocjonalnie, kochaj moje uszkodzone emocje. Kochaj mój wstyd. Kochaj moje płonące od emocji ciało i kiedy obojętnieję, to też mnie kochaj. Kiedy milczę i kiedy dostaję słowotoku - kochaj mnie. Wydeptajmy nowe ścieżki.

Komentarze