Wampirze, czy ci nie żal?

Niekiedy pojawia się taki nawał emocji, że aż trzeba coś napisać na blogu. No po prostu trzeba i już. I tak prawie nikt mnie nie czyta, ale też ostatnimi czasy nie promuję bloga zbyt mocno. Tak po prawdzie to prawie wcale. Czyta mnie ktoś w ogóle jeszcze? Kiedyś ktoś czytał, ktoś słuchał, komuś może zależało choć trochę. Teraz? Muszę zmienić pracę, miejsca zamieszkania, wszystko należałoby zmienić.

Wampirze, czy ci nie żal?

Dzisiaj wpierdoliłam spory kawał sernika. Pochłonęłam go z miłą chęcią - choć w chuj niezdrowy. Teraz popijam herbatą, bo się zasłodziłam. Po co o tym piszę? Bo mogę. Mój blog, mój wpis, mój sernik - zjedzony. Może nie byłby taki słodki, gdyby nie ta... ilość.

Tak jak przesadna ilość słodkości szkodzi, tak podobno psa czy kota również można zagłaskać. Kwiatek można nadmiernie podlewać, aż zwiędnie. Ja chyba na odwrót: usycham. Mnie nikt nigdy nie chciał zagłaskać.

Na mnie nikomu tak nie zależało - czemu to zdanie jest tak dziwnie zbudowane?

Aż mi wstyd za siebie, że tak pragnę być zauważoną, że tak pragnę atencji: w realu i w sieci. Chcę być dostrzeżona, chcę się wyróżnić z tego słynnego szarego tłumu anonimowych postaci w śmiesznych przebraniach.

Dosyć mam chowania się gdzieś w cieniu, w kącie, bo tak wypada. Nie wypada chcieć być dostrzeżoną, zauważoną, docenioną w jakikolwiek sposób. Nie wypada.

Była taka reklama: jestem tego warta. Moi dziadkowie od początku byli oburzeni tym hasłem. No bo jak to tak? Jak można samemu o sobie mówić, że jest się czegoś wartym? To inni muszą ocenić. A ja się teraz pytam, skąd inni mają wiedzieć, czy jestem czegoś warta czy nie? Znają mnie, decydują za mnie, mają jakiekolwiek prawo mnie oceniać? Czy jestem tylko marionetką w rękach otoczenia? Skąd inni mają wiedzieć, czy jestem czegoś warta czy nie? Człowiek sam siebie zna najlepiej. I wie.

Żyję w kraju, w którym każdy chce mnie zrobić w chuja (albo jak śpiewają w radiu: w kraju, w którym każdy chce mnie zrobić w ch). Tutaj musisz sam znać swoją wartość, bo inaczej obudzisz się z ręką w nocniku. Współlokator zużywa nadmiernie prąd i chce, abym ja za to płaciła. W pracy najlepiej, jakbym się zaharowała do reszty, a podwyżki dostają inni - na zachętę. Czy jestem TEGO warta? Wg ludzi na pewno nie - każdy myśli tylko o sobie, a nie o wartości innych. Samemu sobie trzeba własną wartość zbudować - bo oglądając się na innych, jak inni ocenią twoją wartość, to tak sobie można w kącie całe życie przesiedzieć i przepłakać. Przepłakać, bo zawsze i w każdym momencie może pojawić się ktoś, kto będzie ci próbował udowodnić, że jesteś zerem. 

Wampirze, czy ci nie żal?

Jeden będzie mnie chciał zlinczować za to, że używam wulgaryzmów na blogu. Drugi za to, że piszę o serniku, a mogłabym o czymś istotnym. Trzeci za to, że w ogóle jestem i zajmuję blogosferę jakimiś nieistotnymi pierdołami. Zawsze ktoś taki może się znaleźć.

Ludzie to nie wyrocznia: mogą się mylić. Każdy ocenia świat i nas na podstawie jakichś tam własnym przeżyć, schematów, innych osób, jakichś tam własnych wrytych w baniak stereotypów. Czemu cudze ograniczenia i stereotypy mają świadczyć o mojej wartości?

Niekiedy mam wrażenia, że ludzie gdyby mogli, to wyssaliby cię to cna. Idealny człowiek to pewnie taki, który opłaca czynsz za resztę współlokatorów i jeszcze zostaje po 12 godzin w pracy bez zapłaty za nadgodziny - o, to wtedy byłoby super. Tylko czy taką osobę się szanuje? Raczej nie. Prędzej każdy śmiałby się z takiego frajera za plecami. A laury i peany dostawałby - czy zbierałby - kto inny. Ktoś, kto zna swoją wartość i nie da sobie wcisnąć kitu.

Nie wiem, czemu w domu wychowali mnie na ofiarę losu, która wszystkim musi ustępować. Ciężko mi teraz mieć własne potrzeby, własne granice, własne cokolwiek. Ciężko mi być sobą, a właściwie to mam wrażenie, że do końca nawet nie wiem, kim jestem. Byłam nauczona jedynie dawania siebie innym, ale żeby coś od innych brać - to już nie, bo nie wypada. Trzeba tylko oferować.

Oferować i mieć nadzieję, że obdarowany nie wypije z ciebie wszystkiej krwi - tylko łaskawie zostawi w twoich żyłach kilka kropel.

Komentarze

  1. Jejku! Zostałaś tak destrukcyjnie wytresowana że brak mi słów. Masz prawo mieć swoje zdanie, masz prawo nie zgadzać się z innymi. Nawet z kimś, z kim masz wspólne interesy (np wspólne mieszknaie). Jesteś sobą, masz prawo być sobą i mieć swoje zdanie.

    Mam wrażenie, że ten blog jest taką furtką bezpieczeństwa. Gdy życie Ci dopiecze uciekasz tu bo tu możesz powiedzieć co chcesz. No więc ja odpowiadam na Twój głos - masz prawo myśleć po swojemu, czuć po swojemu, przeżywać po swojemu i nie zgadzać się na zastany porządek. Jesteś żywą myślącą istotą ludzką a nie jakąś kukiełką. Chyba nawet bardziej żywą i myślącą, niż napakowane pierdołami kukiełki, z którymi pracujesz!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.