Wytrzymajmy jeszcze 2 tygodnie

Wytrzymajmy jeszcze 2 tygodnie - przewodnie hasło naszego rządu w walce z pandemią stało się ostatnimi czasy głównym motywem memów, żartów i heheszków w internecie. Wcale mnie te żarty nie dziwią, bo te 2 (słownie: dwa) tygodnie wytrzymujemy już od roku. To się robi już po prostu żałosne.

Wytrzymajmy jeszcze 2 tygodnie

Dlaczego nasz rząd postępuje w ten sposób? Są aż tacy głupi czy testują cierpliwość społeczeństwa? Wytrzymajmy 2 tygodnie, później wytrzymajmy 2 tygodnie, a następnie jeszcze wytrzymajmy 2 tygodnie. A po tych 2 tygodniach co? Wytrzymajmy jeszcze 2 tygodnie.

Tego rodzaju rozporządzenia nawet ciężko traktować poważnie. Wytrzymajmy 2 tygodnie, a w tym czasie np. jedna osoba na 6,5 m kw w kościele, maseczki na dworzu, kiedy inna osoba znajduje się w odległości poniżej 2 m od nas, kawiarnie zamknięte, ale jak bardzo chcą, to się mogą otworzyć, a przedszkola otwarte, bo jeszcze by zasiłek trzeba płacić rodzicom. Wytrzymajmy 2 tygodnie, a po tych 2 tygodniach np. jedna osoba na 4,5 m kw w kościele, maseczki na dworzu, ale najlepiej chirurgiczne, kawiarnie zamknięte i pralnie w zasadzie też. Przedszkola trochę zamknięte, a trochę otwarte, w zależności od nastroju Ministerstwa Zdrowia.

Kiedy się patrzy na te rozporządzenia i zalecenia, to naprawdę uśmiać się można, choć jest to dość ponury śmiech. W zasadzie to jest bardziej taki odruch generowany w sytuacji, kiedy śmiejesz się z absurdów w tym kraju. Absurdów, na które i tak nie masz żadnego wpływu. Możesz co najwyżej śmiać się albo popukać się w czoło. Ręce opadły już dawno temu.

Zamiast tego żałosnego "pełzającego lockdownu" wprowadziliby stan nadzwyczajny i powiadomiliby stanowczo obywateli, że od tego dnia do tego dnia, np. od 1 grudnia do 31 marca czy do 30 kwietnia (strzelam z datami) obowiązuje normalny twardy lockdown, ścisły rygor, wszystko zamknięte, granice zamknięte, zakaz przemieszczania się bez ważnego powodu, godzina policyjna itd. Ludzie by to przyjęli do wiadomości, zaczęliby robić plany na 1 kwietnia lub na 1 maja, a nie na niedaleką przyszłość, na "za 2 tygodnie" i nie byłoby takiej frustracji w narodzie, jaka ma miejsce teraz. Teraz właściwie to nie wiadomo, co oni wymyślą i co przygotują za te 2 tygodnie. Może się okazać, że np. maseczki chirurgiczne to jednak za mało i wszyscy będziemy musieli chodzić wyłącznie w ffp3. Może tak być? Może! W końcu jeszcze niedawno przyłbice były dozwolone, teraz nagle są już zabronione. Dlaczego? Nie wiadomo. Tak po prostu, bo komuś się odwidziało. Za mało ludzi nosiło maseczki medyczne i nie zarobił ten, kto miał zarobić - oto rozwiązanie zagadki.

Może się okazać, że za 2 tygodnie wszyscy będziemy musieli chodzić po mieście w fartuchach medycznych z flizeliny. A czemuż by nie? I że jednak drogerie trzeba zamknąć, bo tak i już. 

Koronawirus jest groźny i powoduje poważne konsekwencje zdrowotne, jednak nasi rządzący swoimi absurdalnymi decyzjami wziętymi z tyłka sprawili, że część ludzi już nie traktuje koronawirusa poważnie - i to jest największy problem w tym wszystkim. Epidemia zbiera żniwo i jest nieciekawie, sytuacja jest poważna - niestety nasi decydenci polityczni z tej poważnej sytuacji zrobili parodię. Tutaj konferencja prasowa, tam konferencja prasowa, tutaj może coś dodatkowo zamkniemy, a tam cosik się trochę otworzy, żeby nie płacić odszkodowań. To nawet nie jest głupie ani niepoważne, to jest po prostu żałosne. Parodia walki z epidemią.

Te zalecenia rządu wyglądają tak, jakby dziecko wzięło sobie układankę i tworzyło z niej coś na chybił-trafił. Raz się uda, innym razem nie. Tutaj zamykamy, tam trochę otwieramy, tutaj jedna osoba na 2 m kw, a tam dwie osoby na 5 m kw. I oczywiście dalej zakaz przyłbic, kominów, bandamek i chust - tylko maseczki, najlepiej medyczne. Widocznie znajomy któregoś z ministrów robi interesy na maseczkach medycznych, więc dlatego tylko takie są rekomendowane. Jakby robił interesy na przyłbicach, to okazałoby się, że nagle obowiązkowe stały się przyłbice, a nie maseczki. A rekomendowane byłyby te przyłbice, którymi akurat handluje lub które produkuje ów jegomość. Nic nie poradzimy, taki kraj.

W tym kraju właściwie już nic nie powinno dziwić. Podatki są horrendalnie wysokie, ale na co w zasadzie idą? Podstawowa stawka podatku VAT wynosi 23% - trzeba sobie uświadomić, że to jest ponad 1/5 wartości towaru lub usługi, a więc niemało. Państwo zdziera z nas, ile wlezie, na każdym kroku. Jak nie podatek VAT, to PIT, a jak nie PIT, to akcyza. Podatek od lokat, PCC, podatek od spadków i darowizn, CIT, podatki bezpośrednie i pośrednie. A jak nie podatki, to składki na ZUS. Tyle że jak ktoś nie dożyje emerytury lub krótko się nią nacieszy, to zapłacone składki emerytalne przepadają - i znów państwo ma dodatkowy zysk. Podatki, opłaty, składki, mandaty, cło - te wszystkie elementy zasilają budżet państwa (ewentualnie części składowych państwa), a skoro w naszym państwie na te elementy obywatele tak szczodrze dają, to czemu jest taka bida z nędzą? Przecież przy takich kwotach, jakie my wszyscy wpłacamy do budżetu, to Polska powinna być krainą mlekiem i miodem płynącą. A jak jest - każdy widzi.

Nasze państwo zdziera z obywateli na każdym kroku i nakazuje wpłacać absurdalnie wysokie kwoty do budżetu, praktycznie za wszystko i z każdego możliwego powodu. Mimo to jesteśmy biednym krajem, a to, co dostają obywatele państw zachodnich na starcie, u nas pozostaje na zawsze w sferze marzeń. Służba zdrowia jest niewydolna, a koronawirus tylko to obnażył. W Urzędzie Pracy jeszcze kilkanaście lat temu mieli do zaoferowania kursy lub staże, teraz tylko na UE liczą, bo z funduszy krajowych nic nie ma. Obecnie jedyna korzyść z Urzędu Pracy to ubezpieczenie zdrowotne, a za rządów PO chcieli bezrobotnych pozbawić nawet tego. Gdyby nie ubezpieczenie zdrowotne, to w ogóle nie byłoby po co zapisywać się do tego urzędu. Zasiłek przyznawany jest wyłącznie osobom, które przepracowały rok na umowie o pracę i to też po czasie (bo a nuż w tym czasie bezrobotny coś znajdzie i nie trzeba będzie płacić!), w dodatku tylko na pół roku. Później, jak minie pół roku, to rób sobie, co chcesz. Żadnego stażu, przygotowań zawodowych też już nie ma od lat, o kursach już nie wspomnę. Kiedyś miałam nadzieję na dofinansowanie do podyplomówki, odpowiedź urzędu: jeżeli znajdę pracodawcę, który zadeklaruje, że po ukończeniu tej podyplomówki, czyli po roku, on mnie zatrudni, to urząd dofinansuje. A jak nie, to nici z dofinansowania. Który pracodawca podpisze, że będzie czekać rok na pracownika, aż ten skończy podyplomowe? Wbrew pozorom to nie jest żart, tak było naprawdę. To nie jest żart, to Polska. Po prostu.

Służba zdrowia leży i kwiczy, pomoc dla bezrobotnych to fikcja, nic się nie rozwija, nic państwowego się nie buduje, a mimo to dług publiczny wciąż rośnie. To dokąd i na co idą te wszystkie wpłaty obywateli do budżetu? Chyba tylko na 500+, na kościół i na utrzymanie polityków, bo innego wyjaśnienia nie znajduję. Im się te nagrody po prostu należały - i wszystko w tym temacie. 

Gdyby politycy tak nie kradli i tak nie klęczeli przed Episkopatem, to przy takich hojnych wpłatach do budżetu Polska byłaby normalnym bogatym państwem. Ale u nas politycy - ze wszystkich opcji - tylko limuzyny zmieniają, przyznają sobie nawzajem premie, nagrody i kradną, ile wlezie. Z powodu pandemii koronawirusa politycy w wielu państwach obniżyli swoje wynagrodzenia, aby pomóc narodowi w kryzysie. Co zrobili nasi politycy? Chcieli podwyższyć swoje wynagrodzenia, bo "żadna pora nie będzie na to odpowiednia".

Dla siebie przeznaczają dodatkowe fundusze, dla zysków z tacy - otwarte kościoły, a dla obywateli... wytrzymajmy jeszcze 2 tygodnie.

Cóż, wytrzymajmy jeszcze te 2 tygodnie. A po tych 2 tygodniach wytrzymajmy jeszcze 2 tygodnie, 2 lata, 2 dekady i znowu następne 2 tygodnie. Może wtedy ten karton, z którego zbudowana jest Polska, nie wytrzyma i rozleci się na kawałki. Zaś my, Polacy, zostaniemy narodem chomików. 

Ewolucja narodu wybranego.

Komentarze