Upalna zima w środku roku

Czuję, że jest nade mną coś w rodzaju szklanego sufitu. Im bardziej się staram, tym mocniej o niego uderzam i tym bardziej to boli. Jeżeli kiedykolwiek (jakimś cudem) uda mi się go rozbić, to pokaleczę się i być może wykrwawię. Patrzę więc na niego i próbuję jakoś przesunąć go lekko w górę, ale on jest bardzo wytrzymały i nie daje się ruszyć nawet o milimetr. Choćbym nie wiem, jak bardzo się starała i czegokolwiek bym nie robiła, ona nade mną zawsze będzie. Całymi latami starałam się pokolorować czymś ten sufit, pozaklejać go plakatami, żeby nie czuć żalu z powodu tego, co mogłabym bez niego osiągnąć. Mogłabym osiągnąć, ale nie osiągnę.

Upalna zima w środku roku

Jedyne, co mi pozostaje, to pogodzić się z myślą, że on jest i będzie już zawsze. Mogę płakać, ale to nic nie zmieni - co najwyżej nawilży oczy i pozwoli zasnąć. Mogę krzyczeć, ale wtedy ludzie powiedzą, że to nienormalne. Mogę robić cokolwiek, ale owo "cokolwiek" zawsze będzie tylko... czymkolwiek.
 
Zatem wykonuję wszystkie czynności, które są niezbędne do przetrwania, i robię wszystko, co należy do moich codziennych obowiązków. Wstaję rano, piję kawę, jadę do pracy i tam też piję kawę. Pracuję pilnie i wracam, a po powrocie staram się robić cokolwiek, żeby nie myśleć o tej pustce, której powinno przecież nie być. Pracuję automatycznie, dokładnie i wydajnie - a mimo to w czasie pracy w mojej głowie kłębi się stos myśli i, oczywiście, chęć wypełnienia czymś pustki. Czemu tak jest? Skąd mi się to bierze?

Czyżby zbyt nudna praca? No to szukam ciekawszej i odrobinę lepiej płatnej, ale jakoś nikt się nie odzywa. Rynek pracownika, wszyscy szukają pracownika - jednak, jak widać, nie mnie. Może to brak partnera? Ale przecież już dawno pogodziłam się z myślą, że nikogo nie mam i mieć nie będę, już dawno temu przestało mi to przeszkadzać. Tak już jest i tyle.

Mimo to frustracja zżera mnie emocjonalnie, a gdy nikt nie widzi, to przejmuje nade mną kontrolę. Pytam siebie, wbrew zdrowemu rozsądkowi, czemu tak musi być, czemu nie mogę przedostać się przez ten szklany sufit. Inni ludzie żyją normalnie, a ja mam to coś, co sprawia, że nie mogę. Kiedyś może miałam szansę na normalność, ale teraz od dawna jest już za późno.

Frustracja i smutek - to właśnie one sprawiają, że nieraz odechciewa się wszystkiego. Codzienność - tylko w niej jest jeszcze nadzieja.

Komentarze