Bądź dumny z siebie, nie z nazwiska

Nazwisko - każdy jakieś ma. Nazwisko może być rodowe, panieńskie, jednoczłonowe, dwuczłonowe, obcobrzmiące, takie, siakie i owakie. Ja nie mam już od bardzo dawna swojego rodowego nazwiska. Na chwilę obecną można powiedzieć, że nie mam go i nie miałam go przez większość życia. Nigdy też nie miałam nazwiska osoby, po której powinnam owo nazwisko mieć. Moje obecne nazwisko nie ma nic wspólnego ze mną. Używam go, bo muszę, ale ono mnie nie określa. Moje nazwisko to nie ja. 

Bądź dumny z siebie, nie z nazwiska

Myślałam o zmianie nazwiska, ale właściwie na jakie miałabym zmienić? I w jakim celu? Przyzwyczaiłam się już do niego i wszędzie się nim podpisuję. Ośmieszające jakieś nie jest, zaś babranie się z papierologią i przyzwyczajanie się do nowego jest zwyczajnie niewarte zachodu. I co mi z nowego nazwiska? Nic, to tylko przezwisko nadane dawno temu w okresie tworzenia się struktur w społeczeństwie.

Ci, którzy mnie znają, znają mnie bez względu na to, jak brzmi moje Last Name. Imię mam swoje i to jest najważniejsze. Nazwisko jest nawet mniej ważne niż PESEL, bo PESEL jest dany raz na zawsze i jest unikalny dla każdego.

Zatem przyzwyczaiłam się, że mam takie nazwisko, jakie mam, i że nie jest ono specjalnie ważne w życiu. Gdybym miała głupie imię, to bym się zamartwiała, ale imię swoje lubię. Jest idealnie do mnie dopasowane - choć pewna dziewczyna z dawnej pracy przez kilka miesięcy nie mogła go zapamiętać, bo twierdziła, że wg niej moje imię w ogóle do mnie nie pasuje. Moje imię pasuje do mnie idealnie, po prostu najwyraźniej mnie nie znała i miała mylne pojęcie na temat mojej osoby. Zdarza się i tak.

Kiedy poznałam taki cudowny wynalazek jak sieć globalna zwana też internetem, spodobało mi się, że można w nim być, kim tylko się chce. Tutaj nazwisko jest nieważne. Tutaj nieważne jest, jak cię nazwali w urzędzie, jak musisz się podpisywać na papierkach i jak na ciebie wołają obcy ludzie w realu. Można być w pełni sobą. Sobą nieformalną i taką, jaką chce się być.

Bądź dumny z siebie, nie z nazwiska

Ludzie potrafią być dumni z różnych rzeczy - także tych, na które kompletnie nie mają wpływu. To dziwne, ale często tak się zdarza. Są dumni z nazwiska - a przecież nie mieli na nie wpływu. Są dumni z pochodzenia - a przecież na pochodzenie również nie mieli wpływu. Są dumni z przynależności do danego narodu - a przecież nie mieli wpływu na to, gdzie się urodzili i kto jest ich przodkiem. To czysta głupota być dumnym z czegoś, co kompletnie od nas nie zależy i co dostaliśmy przy urodzeniu w pakiecie niejako "z automatu".

Ludzie w opisach na twitterze piszą, że są dumni z bycia Polakami. A czy mieli wpływ na to, że urodzili się akurat w Polsce i że ich przodkowie mieszkali akurat w Polsce, a nie np. w Rosji, Niemczech, na Węgrzech czy w Bułgarii? Nie mieli na to żadnego wpływu, czemu więc są z tego dumni? Dumnym można być z własnych osiągnięć - ewentualnie z osiągnięć dzieci, które się wychowało. Być dumnych z rzeczy lub czynników, które od nas nie zależą? Trochę śmieszne.

Najbardziej śmieszą mnie ci, którzy mają w opisach np. "wnuczka powstańca", "wnuczka komendanta AK" lub "trzecie pokolenie AK". Ludzie, serio? Jaki masz wpływ na to, kim byli lub są twoi dziadkowie? Mogli być kimkolwiek, to jest od ciebie niezależne. Tak się trafiło, że akurat byli w AK, a nie np. w AL. Czy jakby byli w AL, to co, powiesić się przez to? Rodzisz się i musisz przyjąć rodzinę taką, jak jest. Kimkolwiek by nie byli. Żadna w tym twoja zasługa, że byli bohaterami w czasie wojny. Kiedy oni walczyli, ciebie nawet w planach nie było, więc to żadna twoja zasługa, żaden powód do dumy dla ciebie.

Bądź dumny z siebie, nie z nazwiska

Moi pradziadkowie i dziadkowie też akurat walczyli z okupantem w czasie wojny i nawet ukrywali Żydów, ale jaka w tym moja zasługa? Żadna. Nie przyczyniłam się do ich osiągnięć, nie miałam na nie wpływu. Mogli być kimkolwiek, a ja i tak musiałabym ich przeszłość zaakceptować.

Podobnie jest z nazwiskiem - niektórzy w internecie bardzo mocno przywiązują do niego wagę. Piszą, że z "nołnejmami" lub z "anonimami" nie rozmawiają. Aby być godnym jakiejkolwiek interakcji z nimi trzeba podać swoje dane personalne i jeszcze do tego wstawić foto swojej gęby - w przeciwnym razie nie uznają twojego istnienia. Czy jeśli wstawię do profilu swoje nazwisko i foto swojej gęby, to będę bardziej wartościowa jako człowiek? Nie sądzę i w zasadzie to wcale nie żałuję braku kontaktu z kimś, dla kogo jestem tylko nazwiskiem i zdjęciem.

Kilka miesięcy temu na fb miałam dyskusję (jako swoja strona) z jakąś antymaseczkową idiotką, kiedy ona nagle stwierdziła coś w stylu: "najgłupsze poglądy mają zawsze ci bez nazwisk i z animowanymi awatarami". Czy jeśli wstawię swoje nazwisko i zdjęcie, to nagle zmienią mi się poglądy? Nie sądzę. Jednak niektórzy tak uważają. Dlaczego tak uważają? Pojęcia nie mam. Jestem sobą i mam swoje poglądy bez względu na awatar. 

Nie wiem, skąd ta obsesja u niektórych, żeby koniecznie podawać w mediach społecznościowych i na blogach swoje dane personalne i zdjęcie twarzy - jak do dowodu osobistego. Podejrzewam, że poza dobrym pochodzeniem i ładną buźką nie mają nic więcej do zaoferowania. Zatem uważają, że cała reszta ludzi również nie ma nic do zaoferowania poza tymi atrybutami.

Jeżeli ktoś nie chce uznać mojego istnienia w sieci, gardzi mną lub uważa mnie za gorszą tylko dlatego, że nie podaję nazwiska, nie wstawiam zdjęcia i podoba mi się względna anonimowość, to ja również nie muszę uznawać istnienia takiej osoby. Choćby miała profesorów w rodzinie i buźkę jak lalka - na mnie to nie robi wrażenia, bo ja jestem kimś więcej niż swoim nazwiskiem. Mam imię, mam pseudonim internetowy, mam osobowość, mam coś do powiedzenia, mam poglądy, lubię kawę mrożoną, dzisiaj w mieście byłam w sukience, najbardziej na świecie kochałam swojego poprzedniego psa, popieram noszenie maseczek, skończyłam studia, po studiach dalej się kształciłam, zdobyłam kilka tytułów zawodowych, nauczyłam się pracować pod presją czasu i jestem z tego dumna. Jestem dumna z tego, co osiągnęłam, i z tego, co udało mi się zdobyć, wypracować dzięki własnemu uporowi i własnej wytrwałości, a nie z tego, kim są moi rodzice, dziadkowi, kim byli moi przodkowie czy z miejsca urodzenia, które przecież było dziełem przypadku. Ja mogę mieć do mojego kraju czy do mojego miasteczka sentyment i szanować je, ale odczuwać dumę, że akurat tutaj przyszłam na świat? Mogłam równie dobrze przyjść na świat gdzie indziej i w innej konfiguracji rodzinnej, nikt się mnie o zdanie nie pytał w tej sprawie. Przypadek i tyle.

Moje pochodzenie to nie ja, moi rodzice, moi dziadkowie i pradziadkowie nie są mną. Oczywiście mogą mieć i mają na mnie wpływ, ale ten wpływ jest wywierany poza moją kontrolą i bez względu na moją chęć lub niechęć. Po prostu urodziłam się w określonym miejscu, w określonej rodzinie i muszę ponosić tego konsekwencje. Urodziłam się, zastałam po urodzeniu się takie, a nie inne czynniki i okoliczności, więc musiałam się do nich przystosować - do innych również bym musiała. Być z tego dumną? Dumną z przypadku, który rzucił mnie na taką, a nie inną, ziemię i do takiej, a nie innej, rodziny? Ja sobie nie wybierałam ani miejsca urodzenia ani pochodzenia. Mogę czuć nostalgię do swoich miejsc i do ludzi, dzięki którym przyszłam na świat, ale dumę? Dumę można czuć z tego, czego samemu się dokonało. W dokonaniach moich wstępnych nie ma żadnej mojej zasługi.

Śmieszy mnie, gdy ktoś głosi, że jest dumny np. z bycia Polakiem. Nie miał kompletnie żadnego wpływu na to, gdzie się urodził, nie do niego należała decyzja na temat miejsca, w którym ma przyjść na świat, ale... jest dumny! Z czego ta duma wynika, jeżeli nie ma w tym żadnej jego zasługi, a czynnikiem decydującym był czysty przypadek? Nie wiadomo.

Komentarze