Pokolenie dwoje leniwych rodziców

Zauważyłam, że ostatnio zaczęła panować jakaś dziwna moda na ośmieszanie własnych dzieci w internecie. Na czym to polega? Jakiś "mądry" rodzic wstawia np. na twittera post o treści mniej więcej takiej: "moja córka chleba nie umie pokroić - zobaczcie, jaką kromkę ukroiła!", "wysłałam syna po koperek, a przyniósł mi to ↓". Albo jakieś żale po gazetach, że córka jajek sadzonych nie umie sobie zrobić ani majtek uprać. A czyja to wina? Ktoś chyba to dziecko wychował na takie, a nie inne - prawda?

Pokolenie dwoje leniwych rodziców

Może jestem jakaś przewrażliwiona, ale z mojej perspektywy strasznie przykro się czyta, jak rodzice na siłę próbują ośmieszać swoje dzieci w internetach. Mnie nigdy w życiu nie przyszłoby do głowy, żeby publicznie w tak bezczelny sposób ośmieszać bliską mi osobę. Tym bardziej dziecko, które jest zależne od dorosłych i nie ma szans obronić się przed wytykaniem go palcami. Jak jakiś obiekt w cyrku: zobaczcie, co za dziwo! Macie, pośmiejcie się z mojego dziecka, daję wam darmową rozrywkę! Będę dla was błaznować kosztem dziecka, a wy przyklaskujcie i radujcie się!

Szkoda mi tych dzieci, które otwierają internet i patrzą, że matka czy ojciec zamieścili o nich wpis, jakie to z nich pokraki i nieudacznicy, co chleba nie pokroją i koperku normalnie nie kupią.

Ja też przeżyłam coś podobnego i wiem, jak to jest, gdy jesteś jeszcze dzieckiem i uczysz się powoli życia, a dorośli drą z ciebie łacha, bo coś ci się nie udało. Nie umiesz ugotować tego czy tamtego? Ale wstyd! A nauczył mnie ktoś gotować, komuś na tym zależało? Zawsze było: zostaw, bo ty źle zrobisz, bo przeszkadzasz, wyjdź stąd. A później pretensje: czemu tak słabo jej z gotowaniem idzie? Ona nic ugotować nie potrafi! Nienormalna jakaś czy co?

Najbardziej mnie bolało, gdy rodzina wyśmiewała się ze mnie, jak miałam 19-20 lat i próbowałam dostać się na studia do innego miasta. I jaki ubaw, bo pomyliłam przystanki i dojechałam na drugi koniec miasta! No co za sierota: przystanki pomylić! Puścić taką w świat, to zginie. Gdyby w tamtym czasach popularny był internet i twitter, zapewne właśnie tam bym wylądowała. I byłby hasztag: wszyscyzginiemy, bo młoda nawet na właściwy przystanek trafić nie umie. 

Ja to miasto wcześniej znałam bardzo słabo, no bo skąd niby miałam je dobrze znać? No i niby jak miałam bezproblemowo poruszać się po wielkim mieście, skoro całe życie żyłam na zadupiu? A wtedy nie było nawigacji w necie, mogłam jedynie korzystać z papierowej mapy, na której często autobusy i nawet niektóre ulice były już nieaktualne.

Najlepiej nie pomóc, nie nauczyć, nie pokazać, a później mieć pretensje. I wymagać, mimo że wcześniej wytłumaczone nie było. Dziecko nie rodzi się z umiejętnościami robienia herbaty, jajecznicy, wieszania ładnie firanek, poruszania się po mieście, gotowania lub sprzątania - trzeba go tych rzeczy nauczyć. A czyja to jest rola? Dorosłych. Zatem o kim to świadczy, jeśli córka herbaty nie umie zrobić? O niej? Nie, to świadczy źle o rodzicach. Gdyby jej pokazali i wytłumaczyli, co ma zalewać, kiedy i w jakich proporcjach, to by wiedziała - logiczne. Skoro nie pokazali, to niech mają pretensje do siebie, a nie do niej.

To samo z praniem: jeśli nastolatek nie umie prać, to czyja to jest wina? Przecież ktoś tego nastolatka wychowuje i wychowywał też wcześniej! Najwyraźniej nikt mu nie pokazał, jak się pierze i to jest rozwiązanie tej zagadki. Gdyby ktoś mu pokazał, to by umiał - proste. Ale najlepiej niczego dzieciaka nie nauczyć, a później mieć do niego pretensje.

Tak samo jakaś madka przeżyła szok, że jej dziecko biletu nie umie kasować w autobusie. No i tradycyjnie "jak to jest możliwe?" połączone z "co za niezaradne pokolenie!". Całe życie go wozili, przywozili i odwozili ze szkoły samochodem, nie wytłumaczyli zasad korzystania z komunikacji miejskiej, a później zdziwienie, że dziecko autobusem nie umie jeździć. A niby jak miało się nauczyć? Kiedy? 

Rodzice niczego nie uczą swoich dzieci, a później potrafią tylko od nich wymagać. No i dodatkowo ośmieszać je w internetach. To nie dzieci są pośmiewiskiem, tylko rodzice, którzy nie nauczyli własnego potomstwa nawet krojenia chleba.

Od nowo przyjętego pracownika nikt normalny nie wymaga wiedzy na poziomie specjalisty z 5-letnim stażem (chyba że w januszeksie), tak samo od nowego, młodego człowieka nikt normalny nie będzie wymagał umiejętności, których wcześniej sam mu nie przekazał.

Dzieci są takie, jakimi się je wychowało. Umieją tyle, ile nauczyli ich rodzice. Ktoś to pokolenie wychował, ktoś mu pokazał, co trzeba, a co nie i w końcu ktoś je wypuścił w świat z takimi, a nie innymi, umiejętnościami. Dzieci same się nie kształtują, kształtują je rodzice. Więc ośmieszając swoje dzieci publicznie ośmieszają przede wszystkim siebie.

Komentarze