Uprzejmie donoszę, o interwencję proszę

Kiedyś życie było jakieś takie prostsze. Nie że fajniejsze, nie że lepsze, tylko takie... po prostu prostsze. Szkoła, studia, staż i jakoś to tam będzie. Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz. Grzeczna bądź, kłaniaj się nauczycielom i odrabiaj lekcje. Prowadź zeszyt, naucz się wiersza i popraw się w końcu z tej fizyki czy chemii. Rób notatki na wykładach, naucz się na pamięć pierdół z geografii. W telewizji leciał 13 posterunek i wszyscy śmiali się z żartów o murzynach. Kawały o murzynach sprzedawali normalnie w kioskach i nikt nie miał z tym problemu. Było wiadomo: uczysz się i słuchasz się rodziców - będzie dobrze; nie uczysz się i rozrabiasz - będzie źle. I tak mijały spokojnie lata. Jasne zasady gry, jasne reguły życia.

Uprzejmie donoszę, o interwencję proszę

Z biegiem czasu coś zaczęło się zmieniać, życie z prostego stawało się coraz bardziej skomplikowane. Wróg... a kim jest wróg? Nie ma już wrogów: są ludzie, od których jest się zależnym i oni cię akceptują albo nie. Mogą działać nawet przeciw tobie, mogą cię nie lubić, ale ty musisz się na to zgadzać, bo od nich zależy twój byt. Przyjaciel... a kim jest przyjaciel? Człowiek dziś jest, jutro odchodzi. Nauka? Możesz mieć kilka tytułów i fakultetów, za to twój przełożony może mieć maturę albo nie mieć. Nikogo nie obchodzi, co kończysz, co masz, ile masz dyplomów, certyfikatów czy świadectw. Nikogo nie obchodzą twoje starania, ambicje czy ścieżka edukacji. Liczą się znajomości, układy, jak również komunikatywność i umiejętność sprzedania swojej osoby. Wszystko to, co mówiono mi od dzieciństwa, okazało się nic nie warte.

Dziś w pracy uczą mnie, że donosicielstwo jest dobre. Gdy ktoś opowie kawał o murzynach, twoim obowiązkiem jest powiadomić o tym fakcie przełożonego, ponieważ jest to obraźliwe, nieakceptowalne i wobec takiej osoby muszą zostać wyciągnięte konsekwencje służbowe. Donosząc na innych pomagasz firmie. Zawsze myślałam, że donosicielstwo jest złe, ale jednak jest dobre. O moich poczynaniach i ewentualnych wpadkach w pracy też pewna osoba regularnie powiadamia kierownika, ale ja to źle odbieram. To nie jest donoszenie ani skarżenie. Ta osoba robi to z troski, gdyż chce, aby kierownik odpowiednio pokierował moich zachowaniem. Ona to robi z życzliwości, bo chce pomóc mi lepiej wpasować się w środowisko pracy. Ja powinnam być wdzięczna, powinnam to docenić. Pewnie powinnam, ale jakoś nie potrafię. Nie umiem pozbyć się wrażenia, że jest to po prostu zwykłe donoszenie... i tyle, nic poza tym. Gówno zapakowane w papierek i nazwane złotem, dalej pozostaje gównem. Gdy mnie coś nie odpowiada w jakiejś osobie, to albo to olewam albo rozmawiam z tą osobą albo przynajmniej daję jej do zrozumienia, że coś mi nie pasuje - możliwości bez liku. Ostatnie, co by mi przyszło do głowy, to biegać z każdą pierdołą do kierownictwa i pisać eseje, jaki ktoś jest zły i niedobry. A już jakbym miała biegać z takimi bzdurami, jak się kto ubrał czy jak się nie ubrał, czy za długo siedzi w łazience czy krótko, to prędzej bym ze wstydu się spaliła. 

Ale okazuje się, że donosicielstwo jest dobre. I to nawet nie jest donosicielstwo, tylko sygnalizowanie pewnej sytuacji, prośba o wsparcie przy wskazywaniu właściwego kierunku działań, to jest wykazywanie się troską i opiekuńczością wobec podmiotu tejże sygnalizacji, próba pomocy zagubionej owieczce. Kierownik niczym dobry ojciec ma za zadanie zaopiekować się taką zagubioną owieczką: troszkę pogłaskać po główce, a troszkę pogrozić paluszkiem. To nie jest donos, to jest wyraz szacunku, docenienia, zauważenia. No bo skoro ktoś na ciebie coś mówi, to znaczy, że cię zauważa - nie cieszy cię ten fakt?

Uprzejmie donoszę, o interwencję proszę

Wystarczy zmienić nazwę i coś, co przez całe życie wydawało się złe, nagle wydaje się czymś chwalebnym i godnym pochwały. Firma ma wartości, a jedną z tych kryształowych wartości jest umiejętność przedstawiania przełożonemu zaczątków problemów z innymi pracownikami. Tak, jak kiedyś nie wolno było powiedzieć nic przeciwko jedynie słusznej Partii, tak dzisiaj nie wolno powiedzieć ani zrobić nic przeciwko jedynie słusznej linii cudownego przedsiębiorstwa. Ja się nie boję, że ja źle pracuję, ponieważ wiem, że ja pracuję dobrze. Robię wszystko, co do mnie należy i nawet jeszcze więcej. Nie mam żadnych zaległości. Ja się boję, że ktoś doniesie, gdy będę 5 minut dłużej jeść obiad lub krzywo spojrzę się na osobę obok. Tego boję się bardziej niż tego, że coś mi w pracy nie pójdzie. Pracę wykonuję dobrze, natomiast każde przewinienie można wyolbrzymić i przedstawić jako horror, a gdy chce się psa uderzyć, to kij się zawsze znajdzie. Już miałam w swoim życiu do czynienia z donosicielami w pracy i to zawsze okazywali się ci, którzy na początku byli uśmiechnięci od ucha do ucha i bardzo życzliwi. Niektórzy chyba mają coś takiego we krwi. Może to silniejsze od nich? Ojej, ktoś się ubrał chyba nie do końca zgodnie z dress codem... Szybko, no muszę o tym napisać do kierownika, bo ręka świerzbi i nie wyczymię! Niczym przemocowy mąż i ojciec - on też musi, bo inaczej nie wyczymie.

W porządku, taka jest polityka firmy - sygnalizowanie problemów (nawet tych drobniutkich) jest pożądane i chwalebne. W poprzedniej firmie taki donosiciel nie miał życia i był obgadywany na każdym kroku, a tutaj jest odwrotnie: donosicielstwo to wyraz troski i szacunku. Każdy może przyjść do kierownika i jak dobremu ojcu wyznać mu wszystkie grzeszki swoich bliźnich, z którymi współdzieli miejsce pracy. Taka spowiedź, tylko przeniesiona - tak jak przeniesiony zespół Münchhausena. Zamiast opowiadać o swoich przewinieniach, opowiadasz o cudzych - sprytne, nieprawdaż?

Dla ciebie: zawracanie przełożonemu tyłka jakimiś pierdołami, a dla donosiciela: ważna dziejowa misja. Może również stawianie samego siebie w lepszym świetle. 

I tylko w środku coś uparcie podpowiada i nie chce przestać: to żadna troska, to DONOSICIELSTWO. Zwykłe podłe donosicielstwo, jakie znano od zawsze. Żaden wyraz szacunku, to właśnie brak szacunku. Denuncjacja tak zwana.

Komentarze

  1. Wiesz, ja już naprawdę się gubię, to co kiedyś było uważane za dobre, teraz traci wartość... nawet szczera miłość, dobro serca, prawdziwe przyjaźnie... Donosicielstwo to teraz co przepraszam co...hahahah Rozumiem, jak ktoś totalnie się obija, szkodzi i takie tam, też bym powiedziała o tym szefowi, wiesz, gdybym sama musiała wszystko robić. No, ale jak ktoś je ciut dłużej, albo w łazience ma dłuższe posiedzenie... a strój...ok, jeśli ktoś tam chodzi skąpo ubrany, ale bez przesady. Też gadałam Mamie, która jest moja brygadzistką o różnych osobach, ale tylko w poważnych sprawach, jak ucieczka z pracy, albo oszustwa, by ona sama nie miała problemów i tyle. Teraz niemal wszystko jest usprawiedliwiane, samoluby, roznegliżowanie publiczne, zdrady...to się staje normą i ja tego nie kupuję, nie rozumiem...nie wiem, co się dzieje z ludźmi i co to może jeszcze być... Czasami, wolę, być o ludzi bardzo daleko, skupiam się tylko na moich bratnich duszach, bo inaczej bym zwariowała. Dobrze, że piszesz o takich sprawach, nie wybielasz problemu, to bardzo cenne. Zresztą, witam Cię po przerwie, miło mi tu do Ciebie pisać. Pozdrawiam Cię serdecznie. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam ponownie również i pozdrawiam. :) Też kiedyś byłam zmuszona powiadomić kierownictwo na temat zachowania jednej koleżanki, ale to również była już sytuacja skrajna, rzekłabym: wyraz desperacji, gdy problem był poważny, a kompletnie nic nie pomagało. Nie było wyjścia i tyle. Jednak do głowy by mi nie przyszło biegać do przełożonych z każdym możliwym drobiazgiem, że ktoś za długo w łazience siedzi, za długo je, założył sweter zamiast marynarki, za bardzo gubi włosy, nie wiedział czegoś, a powinien to wiedzieć, gada za dużo (albo stanowczo za mało się odzywa) czy też poszedł po kanapkę do sklepu obok - tak jak mówię, prędzej bym się ze wstydu spaliła. Do tej pory w każdym miejscu, w jakim przyszło mi pracować, takie osoby nawet jeśli były lubiane przez kierowników, to w środowisku współpracowników raczej były skazane na ostracyzm jako te, na które trzeba mocno uważać i przy których nie można czuć się swobodnie, trzeba uważać na każde słowo. Tu, gdzie pracuję teraz, takie donoszenie jest... normą i troską o wysoki poziom jakości świadczonej pracy, wyrazem życzliwości. Taki donosiciel nie jest już donosicielem, ale kimś, kto troszczy się o jakość pracy i komu zależy, aby wszyscy dawali z siebie maksimum dla dobra firmy. Takie zachowanie jest pożądane i chwalone, a pracownicy zachęcani, aby bacznie obserwowali siebie nawzajem, czy na pewno wszyscy przestrzegają norm i wartości firmy. Trochę przerażające, ale być może takie teraz czasy. Grunt to skupić się na pracy i trzymać się z daleka od takich "nosicieli prawdy". Praca zawsze w końcu sama się obroni.

      Usuń
  2. O kurde....gubi włosy, sweter zakłada i reszta, toż to bzdury. Też byłoby mi wstyd lecieć do szefa z czymś takim. To nie jest życzliwość, czy kuźwa teraz ludzie potracili komórki mózgowe....To jest donosicielstwo, to jest podlizywanie się szefowi, to jest troska o własny zad, ale na bank nie jest to życzliwość!!!! Nie będzie mi tu nikt usprawiedliwiał głupoty...bo to nowe czasy...no żenujące!!!! Zawsze byłaś silna i pamiętam, ileż Ty już przeszła. Dasz teraz też radę z taką bandą zwykłych debili, bo tego już nie ma , co usprawiedliwiać. Niech se żyją w swojej bańce wypełnionej głupotą, zatroskani tak naprawdę tylko o siebie, Ty jesteś ponad to. Cieszę się, że czytam blog pełen prawd, a nie pełen wybielania ludzi. Cieszę sie, że mam tu fajną osobę do popisania, a Twa siła i oddanie pracy udowodni wiele!!!! <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. Wszystkie czytam, nawet jeżeli nie odpowiadam.